-Naprawdę chcesz, żebym wyruszyła z Tobą w trasę?-zapytałam
-Tak, bardzo tego chcę. Po za tym nie wyobrażam sobie, żebyś ciężarna pozostawała nocami sama w domu i jeszcze musiała sobie radzić bez mojej pomocy w zaawansowanej ciaży.-powiedział
-Aww. A co na to Scooter? Przecież z tego co wiem, to ten pan nie przepada za mną i zapewne wolałby, żebyś się nie pokazywał, bo fanki odejdą i pieniądze przepadną.-szepnęłam z wyczuwalną ironią w głosie
-Kochanie, nie możesz się teraz denerwować.-położył rękę na moim ramieniu
-Scooter to Scooter. Dla niego zawsze były ważniejsze pieniądze, niż moje uczucia. On to może sobie ułożyć życie i mieć cudowną narzeczoną, więc ja też mam do tego prawo. Musi to zrozumieć. Cóż fanki odejdą, jednak prawdziwe Beliebers pozostaną i będą wspierać nie tylko mnie, ale również i Ciebie i całą naszą rodzinę. Wiem, że będzie nam przez to ciężko przejść, szczególnie, że jesteś teraz w stanie błogosławionym, jednak wielka miłość pokona nawet największe kłody rzucone pod nogi i będzie podążała pod wiatr. Prawda?-spojrzał w moje oczy i wyczytałam w nich troskę. Biło od niego takie ciepło i pozytywna energia, która przelewała się również na mnie.
-Prawda kochanie.-przybliżyłam się do niego i złożyłam na ustach delikatny pocałunek. Spojrzałam do wózka i mała już słodko spała. Ja posprzątałam po kolacji, natomiast Justin zaniósł wózek po schodach do sypialni, aby już nie przenosić i nie obudzić małej. Podążyłam za nim na górę. Usiadłam z Justinem na łóżku otwierając nasz ślubny notes.
-Kochanie, co dzisiaj kupiłeś?-zapytałam
-Generalnie wszystko, ciekawość to pierwszy stopień do piekła skarbie;)-pocałował mnie w polik
-Justin, trzeba to odznaczyć na naszej liście. Czegoś do stroju Ci jeszcze brakuje, czy masz już wszystko?-zapytałam
-Mam wszystko. Tylko kwiaty, jednak to jest osobna kwestia.-odpowiedział
-Ja mam narazie tylko suknię, po dodatki pojadę z mamą za dwa dni. Pamiętaj, że 15 masz do Pattie jechać. Dobrze.?-
-No pamiętam, tylko po co ? Zastanawia mnie to.
-Pattie kupuje sobie nowe wyposażenie pokoju gościnnego i nie ma kto jej pomóc tego złożyć, więc zaproponowałam, żeby wzięła Ciebie.-odpowiedziałam
-Ehh. Kochana jesteś, wiesz?-dodał z lekkim grymasem.
-Wiem i za to mnie kochasz, prawda słodziaku.?
-Słodziakiem to jesteś tu ty.
Powiedział i rzucił się na mnie niczym tygrys na swą ofiarę. Zeszyt upadł gdzieś na podłodze. Krzyczałam do Jussa, żeby mnie puścił jednak nie chciał. Po kilku minutach jednak ustąpił i położył się obok mnie. Sięgnęłam ręką po zeszyt, jednak wyczułam coś obślizgłego i długiego. Momentalnie krzyknęłam.
-Aaaaa ! Justin!
-Skarbie, co się stało??-zapytał zdezorientowany
-Coś jest pod łóżkiem.-odpowiedziałam
Mój narzeczony delikatnie zajrzał pod łóżku i szybko powrócił na nie, a jego oczy powiększyły się dwukrotnie.
-Justin?
-Kochanie mamy pod łóżkiem węża.-zadrżał mu głos
-Co mamy?! Dzwoń po straż, on jest dla nas groźny.
Chłopak wykręcił szybko numer do straży. Rozmawiał z nimi i zapewnili nas, że za 10 minut będą. Bałam się bardzo, że bestia nas zaatakuje. Siedzieliśmy nieruchomo na łóżku. Justin wyjął delikatnie małą z wózka i położył ją mędzy nami. Tylko pytanie skąd on się tu wziął. Zauważyłam,że śluz cięgnie się z łazienki, jednak narazie bałam się wstać i zobaczyć, gdzie znajdowało się wcześniejsze miejsce pobytu gada. Tak jak służby zapewniły po 10 minutach pojawił się wóz strażacki na syrienie przed naszą posesją. Niestety drzwi były zamknięte i panowie musieli zepsuć dolno zamek, aby się dostać do sypialni. Weszli do nas w obudowanych skafandrach i z siatkami. Szybko rozprawili się z gadem i podążyli śladami, jego drogi, czyli do toalety. Po chwili z niej wyszli.
-Panowie, skąd to się u nas wzięło?-zapytał Justin
-Panie Bieber, czasami gady dostają się do domu drogami węzła higieniczno-sanitarnego i tak było też w tym przypadku. Użyliśmy naszego sprzętu i sprwdziliśmy czy nie ma więcej gadów w rurach, za chwilkę przyślę tutaj specjalistę i założy on na pańskie rury ochraniacze, któe uniemożliwia ponowne wejście gadom do węzła, ale nie będą konfliktowały z prawidłowym działaniem "systemu".
-Dobrze, bardzo dziękuję. Najważniejsze, że to coś nic nam nie zrobiło.
-Nie zrobiłby nic państwu, bo jest to gatunek domownika. Po prostu uciekł komuś i dostał się do kanalizacji.
-Dziękujemy jeszcze raz.-powiedziałam i panowie opuścili naszą posesję. Justin poszedł po pana, który miał jeszcze założyć osłonę a ja zaniosłam małą do kołyski i posprzątałam tą maź, którą gad rozniósł po płytkach w łazience i panelach w sypialni. W międzyczasie przyszedł Justin z konserwatorem i zaczął zakładać zabezpieczenie na kanalizację Zajęło mu to niewiele czasu i po godzinie już się uporał z problemem. Justin poszedł odprowadzić go do drzwi i po chwili wrócił i poszliśmy się kąpać. Oczywiście razem. Nie zabrakło krótkiej gry wstępnej. Zostawiliśmy uchylone drzwi, w razie jakby mała się obudziła. Justin zaczął całować mnie po szyi i delikatnie schodził ku niższym partią mojego ciała odpinając guzik po guziku. Stopniowo mnie podniecał, a moje ciało przenikały przyjemne dreszcze a podniecenie brało górę, gdy Justin pozbył się górnej części mojego ubrania przyszła kolej na mnie. Nie pozostawałam mu dłużna. Ukucnęłam i byłam twarzą na wysokości jego bioder. Podnosiłam stopniowo T-Shirt całując jego wyrzeźbioną klatę i wijąc się ku górze. Po chwili i on nie miał na sobie podkoszulka. Otarłam się kocim ruchem o Jerrego ^^, co spowodowało że Justin był coraz mocniej podniecony. Jeździł rozgrzynymi dłońmi po moim chłodnym ciele, wywołując przyjemne dreszcze. Całując mnie namiętnie rozpiął rozporek moich spodni, które opadły swobodnie na ziemię, ja również uczyniłam to samo. Po kilku minutach gry wstępnej, gdy zostaliśmy już całkiem nadzy, a podniecenie sięgało granic zenitu weszliśmy pod prysznic i odkręciliśmy strumienie wody, które oblały nasze rozgrzane ciała. Justin wziął na rękę troszkę żelu i nasmarował mi plecy, było bardzo przyjemnie. Gdy byliśmy już gotowi Justin opierając mnie o płytki delikatnie we mnie wszedł. Założyłam nogi na biodrach i poddałam się sztuczkom, jakie Jerry wyczyniał . Było nieziemnsko i tak emocjonalnie. Spokojne i delikatne ruchy mieszał z energicznymi i dobitnymi, co dawało nam obojgu pełną satysfakcję z naszego seksu. Po 15 minutach dzikiej orgi opadliśmy sobie w ramiona nierówno oddychając. Justin wyszedł ze mnie i dokończyliśmy kąpiel, po czym udaliśmy się do naszego łoża. Upewniłam się, że nie ma nic pod łóżkiem i schowałam zeszyt do półki. Wyczerpana miłymi wrażeniami odpłynęłam do krainy Morfeusza.
*Oczami Justina*
Nieziemska, wspaniała i brak słów, żeby opisać jak bardzo ją kocham. Nie chodzi mi tutaj o seks. On jest tylko dodatkowym atutem, który wypełnia nasz związek. Ah, ta przygoda z tym wężem. Szczerze, nabrałem ogromnego strachu o moje dwie najukochańsze osoby, które znajdowały się w zagrożeniu, jednak zachowałem zimną krew i nie dałem upustu emocjom. Moja ukochana zasnęła w mgnieniu oka. Widziałem, że w jej organiźmie panuje ogromne przemęczenie. Nie dość, że jest w ciązy , to jeszcze Trish daje koncerty nocami i przygotowania do ślubu. Postanowiłem przygotować dla niej małą niespodziankę. Włączyłem komputer i wykupiłem weekend w SPA w 5* hotelu, gdzie kompleksowo zajmą się moją ukochaną. Jutro mamy piątek, więc powiem jej to z samego rana. Gdy na pocztę przyszedł mi opłacony już przelewem ban szybko go wydrukowałem i schowałem do portfela. Zrobiłem się senny, więc odłożyłem laptopa i również poszedłem spać.
*Oczami Van*
Obudziłam sie o godzinie 10. Przy moim boku nie było Justina, tak samo jak nie było w kołysce Trish. Po wczorajszych przezyciach troszkę się wystraszyłam. Nałożyłam na siebie szlafrok i zeszłam na dół, gdzie nikogo nie było. Zauważyłam karteczkę na stole w kuchni.
`Kochanie nie martw się o nas, poszliśmy na spacer do sklepu po świeże pieczywo. Będziemy chwilke po 10. Kochamy Cię. Justin i Trish`
Na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Poszłam na górę, gdzie wzięłam prysznic. Odprężyłam się całkowicie. Byłam jeszcze troszkę senna i po porannej toalecie położyłam się na łóżku i zasnęłam jeszcze na chwilkę. Jak się okazała chwilka zamieniła się w godzinę, a mój mózg dostał sygnał, że na dole w kuchni ktoś odprawia nieziemską ucztę dla podniebienia. Zeszłam na dół, to co zobaczyłam wywołało u mnie atak śmiechu. Justin, który ubrany był w różowy fartuszek i na głowie miał siatkę przyśpiewywał sobie i przygotowywał śniadanie. Po cichu zeszłam na dół i niezauważalnie przytuliłam się do niego "od tyłu".
-Oh, Jejku. Wystraszyłaś mnie moja Księżniczko.-powiedział i podarował mi soczystego buziaka na powitanie
-Hahaha, Wyglądasz...hmmm. Epicko! Muszę to uwiecznić.-zaśmiałam się i wyjęłam mojego I-phona.
-Uśmiech kochanie.-krzyknęłam
Justin podniósł do góry packę od przeracania naleśników i wyszczerzył swoje białe ząbki.
-Kochanie wyglądasz pięknie. Wkleimy to zdjęcie do albumu. Hhahahah .
-Zgoda, a teraz siadaj i juz podaje Ci naleśniki.
Usiadłam do stołu i przyglądałam się zdjęciu. Po chwili podszedł już do mnie Justin w normalnym stroju. Zauważyłam, że nie ma Trish.
-A gdzie nasze dziecko?-dodałam pałaszując naleśnika
-Śpi, w nocy dawała koncert to teraz odsypia.
-Płakała? Nie słyszłam nic.-odpowiedziałam
-Nie słyszałaś, bo zeszłem z nią na dół i spałem z nią w salonie, żebyś mogła sobie odpocząć. Właśnie! Zaraz wracam.
Powiedział i szybko pobiegł na górę. Po kilku sekundach wrócił z bananem na twarzy.
-Kochanie, mam dla Ciebie prezent ;)-uśmiechnął się
-A z jakiej okazji?-dodałam
-A nie może być bez okazji?-zapytał
-No ok.
Dał mi do ręki kawałek kartki. Baa! W pierwszym momencie pomyśałam sobie. Woow ale mi prezent kawałek kartki, jednak gdy przeczytałam jej zawartość uśmiechnęłam się. Dostałam od niego pakiet do SPA. Tylko dla jednej osoby, co mnie zmartwiło.
-A ty, Trish?
-Ja zostanę z małą w weekend a ty musisz się odrelaksować. Kochanie jesteś w ciąży i nie możesz się przemęczać tak, jak do tej pory. Dlatego jedziesz na weekend do SPA.
-Dziękuję, kocham Cię. A przygotowania do ślubu?-zapytałam
-Odłożymy je na następny tydzień. I nie mam gadania. O 16 przyjedzie po Ciebie Stevie, nasz szofer i zawiezie Cię i w niedzielę przywiezie.
-Dobrze. Kocham Cię. Napewno dasz sobie radę?-dodałam
-Tak kochanie, nie jestem dzieckiem. -zaśmiał się
Całując go w usta pobiegłam się spakować. Do torby wrzuciłam najpotrzebniejsze rzeczy i zeszłam na dół. Usiadłam na kanapie, Trish słodko spała a Justin drzemał na kanapie. Na paluszkach przeszłam obok niego, jednak nie uknęło to jego uwadze.
-Nie śpię. Chodź tu do mnie. Nie będę Cię widział dwa dni.
-Ehh. Ja Ciebie też. -posmutniałam
-Nie mart się kochanie, nadrobimy po przyjeździe.
-Zboczuch!-klepnęłam go w ramię
-Aua ! A to za co?-zapytał z oburzeniem
-Za to, że Cię kocham.
-To ładnie tą miłość okazujesz. Hahaha.
Siedzieliśmy w salonie i rozmawialiśmy troszkę o ślubie i troszkę o tym, co się niebawem w naszym życiu zmieni. Mamy w sumie dopiero maj i 3 miesiąc ciąży , ale ten czas tak szybko zleci, że nawet nie obejrzymy się jak w czwórkę usiądziemy przy wigilijnym stole. O 14 obudziła się Trish. Ubrałam ją i poszliśmy na szybki spacer po osiedlu. Ten weekend będzie niezapomniany, spędzony osobno, jednak skory do przemyśleń nad tym jak wspaniałe mam życie. Prowadząc wózek zauważyłam, że po krzakach ktoś się czai. Pewna siebie podeszłam tam, myśląc że jest to paparazzi i już miałam na niego krzyczeć, kiedy zobaczyłam małą dziewczynkę, która była sama. Miała może z 5 latek.
-Kochanie, co ty robisz tu sama?-zapytałam i ukucnęłam koło niej
-Mama pozwala mi się samej bawić przy ulicy i jej to nie przeszkadza.-dodała słodkim głosem
-Ile masz lat i gdzie mieszkasz?-dodał Justin
-5 i pół i mieszkam tam. -wskazała na zaniedbany budynek. Widać było, że się nie przelewa.
-Chodźmy.- wzięłam ją na ręce, jednak Justin mi ją zabrał bo powiedział ,ze nie mogę dźwigać. Udaliśmy się na posesję małej. Otworzyła nam zapijaczona kobieta, moje oczy powiększyły się kilkakrotnie.
-Pani jest mamą tej dziewczynki?-zapytałam
-O tu jesteś mała suko.-krzyknęła i wyrwała za ramiona ją z rąk Justina. W oczach dziecka pojawiły się łzy. Zauważyłam, że ona nie chce tu być. Wzięłam ją i schowałam za siebie.
-Oddaj mi tą małą ździrę. Ona jest moja.-chwiała się ledwo na nogach kobieta
-Nie. Gdzie jest pani mąż. ?-zapytał Justin
-Frajer poszedł dymać inne, bo mu kariera odbiła.-zasmiała się drwiąco.
-Poprosze do niego numer.-powiedziałam
-Nie, po co?-sepleniła, aż się popluła, obrzydzając mnie tym widokiem. Gardzę takimi ludźmi.
-Potrzeby, mała nie będzie z panią.
-Hahaha, sąd dał mi ją. Więc ten frajer może mnie pocałować w dupe. Hhahahaha- zaczęła czkać.
Normalnie porażka. Weszłam do domu przepychając ją w drzwiach i szukałam jakiegokolwiek telefonu komórkowego lub jakiegoś notesu z telefonami.
-Mama trzyma notes w 3 szufladzie w pokoju. Tata jest zapisany pod nazwą Slordes, czyli jego nowym nazwiskiem.
Mała była bardzo dobrze doinformowana. Szybko spisałam numer do mężczyzny i wymijając kobietę w drzwiach zabrałam dziecko z Jussem i poszliśmy do nas. Zadzwoniłam do mężczyzny, który w przeciagu 20 minut pojawił się w naszym domu, gdyż mieszkał w centrum LA. Mała posiliła się u nas ciasteczkiem i mlekiem a także umyła się. Nie miałam takich ciuszków na 5 letnie dziecko w domu, więc musiała być w tych swoich. Nagle rozdzwonił się dzwonek do drzwi. Justin otworzył.
-Witam, o pan Bieber. Nazywam się Jorge Slordes i jestem tutaj, bo dzwonili do mnie państwo w sprawie mojej córki.
-Tak, zapraszam.
Mężczyźni usiedli na kanapie a ja przyprowadziłam małą i wózek.
-Kochanie, co się stało?-zapytał tuląc dziewczynkę
-Proszę pana..
-Proszę mi mówić Jorge ...
-Dobrze, dziękuję.
-A więc przejdźmy do sedna sprawy. Pańska małżonka, nie wiem była nie była, nie mój interes. Pozwalała ona bawić się dziecku przy ulicy bez niczyjej opieki. Gdy do niej poszliśmy zaczęła ją szarpać i wyzywać, natomiast udało się od niej wyczuć woń alkoholu i jej stan wskazywał na bardzo dużą jego zawartość w organiźmie.
-Co.. Elizabeth? Przecież to nie możliwe. Ona była bardzo porządna.
-No jednak nie jest już. Mówimy prawdę. Zalezy nam na bezpieczeństwie dzieci. Sami niedługo będziemi rodzicami, zresztą już mamy jedno dziecko i takie sytuacje nie powinny mieć wcale miejsca, dlatego ten telefon do pana.
-Dobrze, dziękuję za to, że zainterweniowaliście. Jak mogę się odwdzięczyć?-zapytał
-Nie trzeba, zrobiliśmy to z czystego serca. Jesteśmy poprostu ludźmi wrażliwymi na czyjeś cierpienie.
-Dobrze dziękuję. Ja już tą sprawę załatwię po swojemu. Dowidzenia i jeszcze raz dziękuję.
-Ja lównieś.-powiedziała mała
Uśmiechnęlimy się oboje, akurat przyjechał Stevie. Zabrałam mój bagaż i pojechałam, zostawiając życie codzinne i móc na chodź na chwilę się odprężyć. Z jednej strony mi to odpowiadało, a z drugiej nie koniecznie. Jednak uległam i pojechałam.
*Oczami Justina*
Moja ukonacha opuściła nas na dwa dni. Muszę pokazać jej, że jestem i będę w przysżłości odpowiedzialnym rodzicem. Wziąłem się za sprzątnie i szło mi to całkiem nieźle. Mała spokojnie spała, jak to noworodek. O 21 udałem się na górę i zmęczony całym dzisiejszym dniem. Miałem względnie spokojną noc, ponieważ Trish obudziła się tylko dwa razy. Rano obudził mnie telefon od Scootera.
-Siemka stary, musimy się spotkać. Załatwiłem juz tourbusa i parę koncertów.
-Siemka, ale ja nie mogę. Jestem sam w domu z dzieckiem bo Van wyjechała na weekend.-odpowiedziałem
-Dobra, to ja wpadnę za 20 minut jestem u Ciebie.-rozłączył się
Podniosłem się i wziąłem szybki prysznic. Mała spała, ponieważ o 8 ja nakarmiłem i miałem chwile spokoju. Zeszłem z nią na dół i naszykowałem jakieś ciastka i kawę. Po chwili rozdzwonił się dzwonek i wpuściłem mojego Menagera do środka.
-Sieeema stary!-krzyknął dosadnie
-Siema, ale ciszej, bo mi dziecko obudzisz.
-No doobra, doobra Tatuśku.-zasmiał się
-Zobaczymy jak ty będziesz miał swoje. Wtedy ja będę się śmiał, bo moje będą już odchowane.
-No i zobaczymy. Dobra. Kupiłem nowego tourbusa. Trzymaj zdjęcia. Tutaj masz go w całej okazałości, tak jak prosiłeś są dwie sypialnie<1,2>, kuchnia i łazienka na pierwszym piętrze i na drugim pomieszczenie do odpoczynku i salon, gdzie będą się mogły bawić dzieciaki.
-Jejku, Scoot. Naprawdę się postarałeś.-powiedziałem zadowolony
-Mój własny projekt.-cieszył się .
Po krótkiej rozmowie Scoot pojechał załatwiać dalej interesy, a ja zostałem sam z Trish. Mimo nieobecności fizycznej mojej narzeczonej czułem jej zapach i miałem cichą nadzieję, że wytrzymam bez niej te dwa dni. Należą jej się te dni odpoczynku...Wziąłem małą na kanapę, wtuliła się we mnie i usnęliśmy.
____________________________________________________
Dzień dobry. Jest rozdział ! Hahha, nawet mi się podoba. Z tym wężem. AHahah . Buz, no ale musiałam dramatyzować. A Wam jak się podoba? Oceniajcie ! Nie jestem zwolenniczką linków, ale chciałam Wam mniej więcej oddać "wizerunek".
So .Peace Guys !
I love you <3
Bye ;*
-No jednak nie jest już. Mówimy prawdę. Zalezy nam na bezpieczeństwie dzieci. Sami niedługo będziemi rodzicami, zresztą już mamy jedno dziecko i takie sytuacje nie powinny mieć wcale miejsca, dlatego ten telefon do pana.
-Dobrze, dziękuję za to, że zainterweniowaliście. Jak mogę się odwdzięczyć?-zapytał
-Nie trzeba, zrobiliśmy to z czystego serca. Jesteśmy poprostu ludźmi wrażliwymi na czyjeś cierpienie.
-Dobrze dziękuję. Ja już tą sprawę załatwię po swojemu. Dowidzenia i jeszcze raz dziękuję.
-Ja lównieś.-powiedziała mała
Uśmiechnęlimy się oboje, akurat przyjechał Stevie. Zabrałam mój bagaż i pojechałam, zostawiając życie codzinne i móc na chodź na chwilę się odprężyć. Z jednej strony mi to odpowiadało, a z drugiej nie koniecznie. Jednak uległam i pojechałam.
*Oczami Justina*
Moja ukonacha opuściła nas na dwa dni. Muszę pokazać jej, że jestem i będę w przysżłości odpowiedzialnym rodzicem. Wziąłem się za sprzątnie i szło mi to całkiem nieźle. Mała spokojnie spała, jak to noworodek. O 21 udałem się na górę i zmęczony całym dzisiejszym dniem. Miałem względnie spokojną noc, ponieważ Trish obudziła się tylko dwa razy. Rano obudził mnie telefon od Scootera.
-Siemka stary, musimy się spotkać. Załatwiłem juz tourbusa i parę koncertów.
-Siemka, ale ja nie mogę. Jestem sam w domu z dzieckiem bo Van wyjechała na weekend.-odpowiedziałem
-Dobra, to ja wpadnę za 20 minut jestem u Ciebie.-rozłączył się
Podniosłem się i wziąłem szybki prysznic. Mała spała, ponieważ o 8 ja nakarmiłem i miałem chwile spokoju. Zeszłem z nią na dół i naszykowałem jakieś ciastka i kawę. Po chwili rozdzwonił się dzwonek i wpuściłem mojego Menagera do środka.
-Sieeema stary!-krzyknął dosadnie
-Siema, ale ciszej, bo mi dziecko obudzisz.
-No doobra, doobra Tatuśku.-zasmiał się
-Zobaczymy jak ty będziesz miał swoje. Wtedy ja będę się śmiał, bo moje będą już odchowane.
-No i zobaczymy. Dobra. Kupiłem nowego tourbusa. Trzymaj zdjęcia. Tutaj masz go w całej okazałości, tak jak prosiłeś są dwie sypialnie<1,2>, kuchnia i łazienka na pierwszym piętrze i na drugim pomieszczenie do odpoczynku i salon, gdzie będą się mogły bawić dzieciaki.
-Jejku, Scoot. Naprawdę się postarałeś.-powiedziałem zadowolony
-Mój własny projekt.-cieszył się .
Po krótkiej rozmowie Scoot pojechał załatwiać dalej interesy, a ja zostałem sam z Trish. Mimo nieobecności fizycznej mojej narzeczonej czułem jej zapach i miałem cichą nadzieję, że wytrzymam bez niej te dwa dni. Należą jej się te dni odpoczynku...Wziąłem małą na kanapę, wtuliła się we mnie i usnęliśmy.
____________________________________________________
Dzień dobry. Jest rozdział ! Hahha, nawet mi się podoba. Z tym wężem. AHahah . Buz, no ale musiałam dramatyzować. A Wam jak się podoba? Oceniajcie ! Nie jestem zwolenniczką linków, ale chciałam Wam mniej więcej oddać "wizerunek".
So .Peace Guys !
I love you <3
Bye ;*
Świetny ;** Czekam na nn <33
OdpowiedzUsuńhahahahha jak przeczytałam o tym wężu to aż zaczęłam szukać pod łóżkiem czy też nie mam hahha :D. Co do rozdziału słodki jejciu:(:* czekam na next <3
OdpowiedzUsuńAwwwww .. kocham <3 kocham tego blogaa aa jak przeczytałam że coś obślizełego i długiego jest i nagle krzykła Jusstin myślałam że o jeerego chodzi a ta o weżu hahahahahaha weź dawaj następnyyy lkhasdlkhsdsdh
OdpowiedzUsuń