Playlist

niedziela, 10 listopada 2013

37. Pierwsze koty za płoty...

Hej, przeczytajcie notkę pod rozdziałem Ważne !
____________________________
Minął kolejny miesiąc. Ja robiłam się coraz bardziej okrągła, nasza córeczka rosła, a między nami układało się nadal idealnie. Przygotowania do ślubu szły pełną parą.Pochłonęły mnie bardfzo i dlatego nie pisałam tutaj długo, jednak czas to nadrobić. Lista gości wyniosła 270 osób. Znaleźliśmy idealną salę, na naszą uroczystość. Była to niedawno postawiona sala nad brzegiem morza, która mieła dostęp do plaży. Ustaliliśmy z Justinem, że ceremonia odbędzie się w pobliskim Kościele. Dzisiaj mamy 2 maja. Moi znajomi robią imprezę a domku na plaży. Miałam niezmierną ochotę na nią iść, jednak nie miałam z kim zostawić Trish.
-Kochanie, wiem, że chciałaś iść, ale nie martw się. Nadrobimy tą imprezę, ja już o to zadbam.-zaśmiał się uwodzicielskie mój narzeczony .
-Hmm.Kochanie mam nadzieje. -odpowiedziałam tym samym.
Była jeszcze młoda godzina, ponieważ parę minut po 16. Ubrałam się w luźne ubranie i pojechałam na zakupy zostawiając naszą córkę pod opieką Justina. Zrobiłam najpotrzebniejsze zakupy w markecie i wróciłam do domu tuż przed 18. Weszłam do salonu, gdzie grał telwizor. Kiedy zobaczyłam Justina i Trish słodko śpiących na kanapie wzruszyłam się. Przyciszyłam odrobinkę sprzęt grający i nakryłam kocem moje dwa największe skarby. Rozebrałam się i wzięłam się za rozpakowywanie zakupów. Nieco później poszłam do salonu, gdzie mała już nie spała , tylko patrzyłam się na Justina, który jeszcze smacznie spał. Ućmiechnęłam się i wzięłam małą na ręcę delikatnie, aby nie obudzić Justina. Nakarmiłam ją, po czym wykąpałam i ułożyłam znów do snu. Kiedy usypiałam małą poczułam chłodne ręce na moim brzuchu. Domyśliłam się, że to Justin. Odwróciłam się i dałam mu soczystego buziaka w usta.
-Kochanie, poczkeaj chwilkę, ja uśpię małą i będziemy mieli mnóstwo czasu dla siebie.
Justin uśmiechnął się tajemniczo i przeszedł do naszej sypialni. Nieco tam hałasował, acz kolwiek nie był to jakiś głosny harmider. Po 15 minutach mała usnęła. Włączyłam nocna lampkę  i przeszłam do naszej sypialni, która była połączona z pokojem dla dziecka. Kiedy się odwróciłam odebrało mi mowę. Justin jak zwykle się postarał i stworzył romantyczny nastrój. Cicha muzyka dopełniała atmosferę. Uśmiechnęłam się delikatnie i powędrowałam w stronę Justina, który leżał na łóżku i zawadiacko się uśmiechał. Podszedł do mnie i pierwsze ubrania powędrowały na podłogę. Robiło się coraz bardziej pikantniej. Widziałam, w jego oczach porżadnie i szczęście, które od niego biło na kilometr. Po krótkiej grze wstępnej doszliśmy do gry właściwej. On jak zwykle nieziemski i delikatny, dawał mi nieposkromioną radość z tego jak zawsze. Był tak idealny w tym, co robił. Przez moje ciało przechodziły intensywne dreszcze i ciarki, które sprawiały, że chciałam wciąż więcej i więcej. Po chwili przyjemności i odprężenia opadliśmy bezwładnie na łózko, nierówno oddychając.
-Wiesz, że Cię kocham najmocniej na świecie i nie opuszczę Cię aż do śmierci?-zapytał podnosząc się na łokciach i patrząc w moje oczy głęboko. Widziałam w nich szczerość i strach? Tak wyczytałam w nich zdecydowanie obawę przed czymś, ale nie wiedziałam dokładnie przed czym.
-Ja Ciebie też Justin. Nie sądziłam nigdy, że Cię spotkam, a co dopiero być twoją dziewczyną czy też narzeczoną. Kiedyś darzyłam Cię "fanowską" miłością, nie znałam Cię osobiście, co wywoływało u mnie ogromny ból i chęć odebrania sobie życia w niektórych momentach.
-Chciałaś odebrać sobie przeze mnie życie?- jego oczy gwałtownie się powiększyły
-Tak kochanie, byłeś powodem, dla którego chciałam nie żyć na świecie. Twoje kolejne dziewczyny, z którymi się spotykałeś i ich radośc na twrzy sprawiała mi ogromny ból. Wiem, że jeśli ty się śmiejesz to i Beliebers powinny, jednak gdy widziałam u twego boku inną dziewczynę to krew mnie zalewała i nie chciałam na to patrzeć. Szczególnie jak chodziłeś z Gomez i ten fakt, że ona była tylko z Tobą dla sławy. Miałam ochotę jej urwać łeb, i tak zostało do dzisiaj. Gdy widzę ją w Twoim towrzystwie to ughh...boję się, że odnowi się między Wami uczucie.-powiedziałam cicho.
-Kochanie, nie masz się o co martwić, epizod z Gomez jest już zakończony od ponad roku i napewno do niej nie wróciłbym. Ona sama się przyznała, że była ze mną dla pieniędzy. Kocham teraz tylko Ciebie, Trish i nasze maleństwo.-powiedział delikatnie masując mój lekko zaokrąglony brzuch.
-Ja też Cię kocham najmocniej pod Słońcem.-uśmiechnęłam się i wtuliłam się w jego tors, po czym odpłynęłam.
Obudziałam się tuż przed 9, ponieważ mała płakała. Justina już nie było, więc ubrałam i umyłam Trish, po czym zeszłam na dół, aby ją na karmić. W kuchni krzątał się już odświeżony Justin i coś pichcił. Zapach roznosił się po człym dole. Przygotowałam kaszkę dla Trish i ja nakarmiła, po czym mój chłopak postawił przede mną pachnące tosty. Trzymając na ręcach dziewczynkę konsumowałam śniadanie. Dzisiaj wybieram się na pierwszą przymiarkę sukni ślubnej. W końcu za dwa miesiące stanę na ślubnym kobiercu, muszę też mieć czas na ewentualne poprawki. Po skonsumowanym posiłku ubrałam Trish i pojechałam do salonu, gdzie miała na mnie czekać moja rodzicielka i Pattie. Jak tylko weszłam od razu je zobaczyłam i przywitałam się ciepło. Zaczęliśmy buszować między różnymi modelami dla ciężarnych kobiet. Szukam sukni, która odda kwintesencję tego dnia i sprawi, że poczuję się jak księżnicza. Wiem, że na codzień jestem traktowana jak księżniczka, jednak potrzebowałam tego czegoś w tym wyjątkowym dniu. Miałam wrażenie, że znajdę dzisiaj to, czego szukam.
*Oczami Justina*
Dzisiaj musiałem jechać wybrać garnitur. Zadzwoniłem do Fredo, czy ma wolną chwilkę. Ten z entuzjazmem się zgodził. W związku z tym, że będzie on moim drużbą chcieliśmy wybrać podobne garnitury. Pojechałem po przyjaciela i razem udaliśmy się na zakupy.
*Oczami Van*
Przymierzyłam już z 10 sukni, jednak żadna z nich nie miała tego czegoś. W przymierzalni czekała na mnie kolejna. Była ona projektu Elie Saab. Gdy ją założyłam w moich oczach pojawiły się łzy szczęścia. Pokazałam się mojej mamie i Pattie, one również się wzruszyły. Babcia mi kiedyś powtarzała, że jeśli kobieta uroni łzy, podczas przymierzania sukni ślubnej to znaczy, że jest to ta właściwa. Suknia była piękna. Jednak bałam się, że nie zmieszczę się w nią za te dwa miesiące. Poprosiłam o przerobienie jej w pasie na bardziej elastyczną, jednak w taki sposób, aby komponowała się tak idealnie jak teraz. Dystrybutorka umówiła mnie na spotkanie z samą projektantką, aby omówić szczegóły metamorfozy sukni. Zakupiłam suknie, za którą zapłaciłam 12,025 $. Jednak nie żałowałam tej kwoty. Zapakowaliśmy ją do samochodu i pojechaliśmy z mamą i Pattie do naszego domu. Zrobiłam im kawę i usidłyśmy w salonie, aby porozmawiać, wcześniej Pattie nakramiła i przebrała swoją wnuczkę i ją uśpiła, więc mieliśmy chwilkę dla siebie. Nagle mój telefon zaczął dzwonić. Na wyświetlaczu zauwazyłam nieznany mi numer, odebrałam ze śmiertelną powagą.
-Tak słucham?
-Witam, Elie Saab z tej strony, czy rozmawiam z panienką Valentiną Nelson?-zapytała delikatnym, aksamitnym głosem kobieta
-Tak, przy telefonie. -uśmiechnęłam się
-Chciałabym się z panią umówić za dwa tygodnie na spotkanie korygujące suknię i dzownię, aby dostosować datę spotkania.-powiedziała
-Tak, tak. Ja dostosuję się do pani grafiku, ponieważ i tak nie pracuję, ani się nie uczę, więc mam czas.
-Dobrze, mogłabym do panienki podjechać do domu nawet wcześniej, ponieważ będę akurat w Los Angeles i nie będzie pani musiała się fatygować aż do Nowego Yorku. Czy pani przystałaby na taki pomysł?
-Oczywiście, mi byłoby nawet to na rękę, ponieważ mam małe dziecko w domu i nie będę się musiała z nim nigdzie przemieszczać.
-Dobrze, to jeśli pani odpowiada termin 15 maja o godzinie 12. Przyjechałabym z ekpią krawiecką, aby od ręki zrealizować projekt i będzie z głowy.-powiedziała do słuchawki
-Dobrze, ja pozbędę się narzeczonego z domu, aby nie podglądał.
-A takie pytanko, co pani chciałaby zmienić w projekcie sukni?-zapytała
-Jestem w 3 miesiącu ciąży, a w dniu ślubu będę już w 5 i wiadomo, że brzuch rośnie i nie chciałabym, aby suknia była bardzo opięta, bo to mogłoby zaszkodzić dziecku.
-No dobrze, to zjawimy się u pani 15 maja. Dozobaczenia.
-Dowidzenia.
Rozłączyłam się, kobiety popatrzyły sie na mnie ze zdziwioną miną i nie widziały z kim rozmawiałam, chociaż mogły domyśleć się, po poruszanym temacie. Uśmiechnęłam się do nich i powiedziałam im kto i po co dzwonił. Najważniejszy element miałam załatwiony, pozostawała kwestia przechowania sukni. Postanowiłam, że schowam ją u naszej przmiłej sąsiadki, pani Stewenson, z którą miałam bardzo dobre kontakty. Nim się objerzałam przyjechał Justin obładowany milionem toreb i torebeczek. Byłam nieco zdziwiona, jednak on chyba obkupił się już całkowicie na naszą ceremonię. Zaraz po wejściu zaniósł pakunki na górę. Po czym do nas zszedł uprzednio robiąc sobie kawę.
-Kochanie, jak zakupy?-zapytał siadając obok mnie na sofie, kładąc rękę na mojej nodze i dając mi buziaka w usta.
-Bardzo dobrze, narazie mam tylko suknię.-odpowiedziałam
-Pokażesz?-zapytał
-Nie misiu,bo przynosi to rzekomo prcha, jesli widzi się ukachną w sukni przed ceremonią.-odpowiedziałam
-Ehh..
W tym czasie odezwała się Pattie.
-Justin, czy mógłbyś przyjechać do mnie na cały dzień 15 maja, bo potrzebuje pomocy przy malowaniu korytarza?
-Jasne mamo, wezmę Van i Trish i przyjedziemy. Dziewczyny będą mogły się na obrzeżach troszkę dotlenić, wyjdzie im to na zdrowie z pewnością.
-Nie Justin, pojedziesz sam, bo ja będę miała wtedy wizytę u lekarza.-uśmiechnęłam się
-O to mamo, pojadę dzień później, bo pojde z Van do lekarza.
-Nie Justin, pojedziesz do Pattie i jej pomożesz. Dobrze kochanie?-poprosiłam go ładnie
-No zgoda.-zrobił smutną minę.
Po kilku minutach nasze mamy pojechały do domów, ja poszłam do mojej sąsiadki zanieść moją suknie, a Justin w tym samym czasie został z Trish. Zapukałam do drzwi i starsza kobieta mi otworzyła z uśmiechem na twarzy.
-Witaj Valentino, co Cię do mnie sprowadza?-zapytała
-Dzień dobry pani Stewenson, miałabym do pani gorącą prośbę.-zapytałam delikatnie, bez żadnego nacisku
-Tak?-dodała kobieta
-W związku z tym, że nie mam w okolicy żadnych znajomych chciałabym prosić panią o przechowanie mojej sukni ślubnej, aby Justin się do niej nie drował przed ślubem.-powiedziałam na jednym tchu.
-Nie ma sprawy, zapraszam do środka.
Weszłam i kobieta zaprowadziła mnie do garderoby i tam zostawiłam mój cenny skarb. Potem chwilkę porozmawiałyśmy, poprosiła mnie abym zrobiła jej jutro małe zakupy, z chęcią to zrobię. O 19 wróciłam do domu. Justin akurat kapał małą. Przygotowałam pokarm dla Trish i podałam mu go, po czym poszłam do łazienki, aby się wykąpać. Po powrocie Justin poszedł i zrobił to samo. Zmęczeni szybko zasnęliśmy.
*Oczami Justina*
Obudził mnie dzwoniący telefon. Spojrzałem na wyświetlacz, na którym widniało nazwisko Scootera. Odebrałem leniwie telefon i wyszłem z zypialni, aby nie obudzić Van.
-Justin, musimy się spotkać. Jestem dzisiaj w LA, więc zapraszam Cię za godzinę do "World Cafes" na spotkanie. Obecność obowiązkowa.
Mój menager się rozłączył. Troszkę się zdenerwowałem. Szybko się ogarnąłem i napisałem kartkę Valentinie, że musiałem jechać na spotkanie ze Scooterem.
Po godzinie byłem już na miejscu. Czekał na mnie Scoot. Gdy mnie zobaczył podszedł do mnie i się przywitał.
-No siema stary. Dawno Cię nie widziałem. -powiedział
-No ja Ciebie też. Po co to dzisiejsze spotkanie?-zapytałem
-Za tydzień reaktywujemy Believe Tour, najpierw Afryka i Euroazja a następnie po 8 tygodniach wrócimy do USA.-uśmiechnął się
-SŁUCHAM?!?!?! -wrzasnąłem
-No coś Ci nie pasuje? Wszystko jest już ustalone! -powiedział Scoot zachowując nadal w miarę stoicki spokój
-Scooter, nie wrócę teraz w trasę. Mam ważniejsze sprawy na głowie.
-Niby jakie ?!-krzyknął Scoot
-A np. takie że żenię się 5 lipca i nie wrócę w trasę wcześniej niż we wrześniu.-odpowiedziałe
-CO ROBISZ?!?!- uniósł głos mój menager
-No żenie się, głuchy jesteś?
-Hahahahaha, dobry żart.- drwił sobie ze mnie Scooter
-Kurwa, żaden żart. Ja pierdole, mam 20 lat i czas ułożyć sobie życie. Jedno dziecko już mam, a drugie jest w drodze.-odpowiedziałem
-Jak masz dziecko?! Kiedy gdzie ?!
-Normalnie z kosmosu kurwa ! Jakbyś nie wiedział skąd biorą się dzieci...Wiesz co, mnie to nie interesuje, co powiedzą fanki. Kocham je ponad życie, jednak mam prawo jak każdy człowiek do prywatnego życia. Więc nie interesuje mnie w tym momencie innych opinia. Zrobię to choćby moja kariera miała się zakończyć.
-Justin, przemyślałeś to?-zapytał
-Tak, Scoot ty serio nie wiedziałeś?-zapytałem
-No naprawdę, nie chwaliłeś się. A w mediach nie robiłeś ostatnio żadnego szumu swoją osobą, więc nie było skąd się dowiedzieć. Swoją drogą to gratulacje stary i sory, że tak zareagowałem .
-Nie no luzik, mamy wszystko załatwione. Chciałbym, abyś na wrzesień załatwił mi tourbusa, jednak wyposażonego w wszelkie potrzebne rzeczy dla noworodków i osobnego dla mojej rodziny, ponieważ będą to cztery osoby. Ewentualnie Fredo może z nami jeździć, jednak chciałbym mieć całkowitą prywatność. Mojej rodzinie i rodzinie Van, jeśli będą z nami chcieli od czasu do czasu jeżdzić też macie dac osobny pojaazd. Mogę na to liczyć?-zapytałem
-Jasne. Załatwię to jeszcze w tym tygodniu i dam Ci znać i będę pytał się Ciebie o detale.Dobra stary, jeszcze raz sorki, ja się zwijam.-wstał i po pożęgnaniu wyszedł a ja wróciłem do domu.
Po 15 minutach byłem jużu siebie na podjeździe.
*Oczami Van*
Wstałam i pierwsze co, to zauważyłam kartkę, że Justin jest na spotkaniu. Trish jeszcze spała. Wykonałam poranne czynności i zeszłam na dół. Postanowiłam, że dzisiaj wypisze zaproszenia na zaślubiny. Wyjęłam je z półki i listę zaproszonych, po czym przy kubku gorącego kakao zabrałam się do roboty. Po 1,5 godzinie wrócił Justin do domu. Przywitałam się z nim i siedzieliśmy razem w salonie. Ja adresowałam zaproszenia i popołudniu mieliśmy jechać na pocztę je wysłać.
Zjedliśmy śniadanie i obudziła się Trish, nakarmił ją Justin u bawił się z nia na sofie. Mój narzeczony opowiedział mi o sytuacji na spotkaniu ze Scootem. Zachował się troszkę niestosowanie, ale skoro później przeprosił to można mu wybaczyć. Popołudniu pojechaliśmy z zaproszeniami na pocztę i je wysłaliśmy. Wróciliśmy do domu i zrobiłam ulubione danie Justina, czyli sphagetii. Usiedliśmy do wspólnej konsumpcji.
-Wiesz, że jak będziesz już panią Bieber to ja będę musiałm wrócić do koncertowania?-powiedział smutny
-Niestety wiem, będę siedzieć tutaj sama...-szepnęłam
-A no właśnie. Nie będziesz. Ruszasz ze mną w trasę. Zamówiłem wyposażony i powiększony tourbus tylko dla nas...
-Naprawdę?! Jesteś taki kochany.-mimowolnie się uśmiechnęłam
-Tak ,może nie będzie to dobra alternatywa na przyszłość, jednak chce mieć Was przy sobie 24/7. Nie wyobrażałbym sobie życia bez Ciebie.-pocałował mnie i posprzątał nasze talerze. Usiedliśmy przed telewizorem i oglądaliśmy z Justinem film "Aferę poniżej zera". Świetna komedia, wtulona w Justina skupiłam się na filmie....
________________________________________________
Hej moje miłe i kochane czytelniczki! Na począku chciałabym Was mocno przeprosić za tą miesięczną nieobecność, jednak nie miałam internetu 3 tygodnie..Chciałam pisać u taty, ale dwukrotnie u niego w momencie dodawania rozdziału skasowało mi się wszystko co miałam napisane, istna porażka, więc zrezygnowałam z dalszych prób. Dodałąm Wam z Anonima komentarz dlaczego mnie tyle nie będzie. Przepraszam najmocniej i obiecuję poprawę. Mam nadzieję, że zaglądałyście na mojego bloga i nadal będziecie zaglądały. To nie była moja wina, że nie dodawałam. Awaria i złośliwość rzeczy martwych, ale jak uporam się z projektami to wszystko nadrobię i będę dodawałą na bieżąco. Mocno, mocno Was przepraszam i obiecuje poprawę ;* Do napisania ;)
~Elwira

2 komentarze:

  1. dziewczyno kocham tego bloga to jest chyba jeden blog który czytam i jest tak mega romantyczny i słodki no ciągle mówię "awww" kocham i czekam na następny. A no i nie jestem zła odwiedzam bloga codziennie :*

    OdpowiedzUsuń
  2. weź dawaj kolejny bo palpitacij serca dostaje jak tego bloga nie czytam <3333333333333333333333333333333 awww jdfhkjhffkjshfks

    OdpowiedzUsuń