Playlist

poniedziałek, 30 grudnia 2013

42.Nasz wielki dzień...

Noc była niesamowita...najlepsza w naszym życiu, jednak następnego dnia musieliśmy wrócić do życia w codzienności .Wykonaliśmy poranne czynności i udaliśmy się tylnim wyjściem do samochodu, który już na nas czekał, a za kierownicą siedział Jeremy. Nie spodziewała się go tutaj, no ale cóż...życie zaskakuje nas na każdym kroku, nieprawdaż ?
Wsiedliśmy do samochodu i ruszyliśmy w drogę powrotna do domu. Jeremy opowiadział nam co z małą i małe przygody, ale żadna nie wymaga zbytniej uwagi. Jak to dzieci, kogoś obdarują małym pawikiem, bo im sie odbije, ale kupka...wiadomo.
Dojechaliśmy pod nasz dom, bo akurat tam była Pattie z małą. Oczywiście powitał nas tłum paparazzich, którym na gali potwierdziliśmy nasze plany i którzy od tego momentu nie dadzą nam spokoju. Jeremy wpisał kod, który uruchamiał bramę, a zza niej wyszło 4 goryli, którzy nie pozwolili wejść na naszą posesję paparazzim, a my spokojnie wjechaliśmy na teren naszej posiadłości.
Zasiadliśmy do wspólnego obiadu, który przygotowała Pattie. Oczywiście wcześniej z Justinem wzięliśmy prysznic. Spokojnie, każde w osobnej łazience. W końcu zależało nam na czasie, a po za tym rodzice Justina kręcą się po domu, tak samo jak Jazzmyn i Jaxon. A więc zaisadliśmy do wspólnego posiłku, był wyśmienity. Co jak co, ale moja przyszła teściowa gotowała przepyszne rzeczy. Po jedzeniu razem z Justinem posprzątaliśmy brudne talerze i zajęłam się nasza córką. Tak bardzo się za nią stęskniłam...
Popołudnie spędziliśmy w rodzinnym gronie...nie zabrakło dyskucji na temat ślubu.
W sumie mamy już wszystko załatwione. Zostały drobne formalności, ale Justin nie pozwala mi się orzemęczać i załatwia to wszystko sam.
Wracając do opini innych...spotykam się zarówno z krytyką jak i pozytywami. Jedno życzą mi szczęścia inni koszmaru i grożą mi. Jednak nie z takimi przypadkami się borykałam jak byłam jeszcze w szkole. Zdarzało się, że dokuczali mi również cieleśnie. Skoro przeżyłam takie upokorzenie to i dam radę sprostać wyzwaniu bycia żoną Justina. W końcu to nie ja ubiegałam o niego a on o mnie, prawda?
Pattie i Jeremy musieli jechać do siebie, ponieważ robią remont w mieszkaniu i musieli dopilnować czy solidnie jest on wykonywany. Nie sądziłam, że ta dwójka się kiedykolwiek zejdzie. Czytając biografię Justina jako Belieberka pamiętam, że rozstali się oni jak miał 10 miesięcy. Jednak ich uczucie się odnowiło. Jeremy porzucił swoją narzeczoną Erin z którą ma dwójkę dzieci i wrócił do Pattie. Razem wyglądają przesłodko. Niestety smutną stroną tej historii jest to, że Erin niestety popełniła samobójstwo, bo nie wytrzymała presji jaka wiązała się z odejściem kogoś kogo kochała.. Czy ja wiem, czy kochała. Urodziła mu dzieci, z tego co opowiadał Jeremy to dopiero jak Justin stawał się gwiazdą zaczęła być milsza i wgle. To mu się nie spodobało i odszedł od niej. Teraz tworzą dobraną parę z Pattie. Wiele osób, mówi, że Jeremy wrócił do Justina, bo ten zaczął rozwijać swoją karierę. Nie, on był jest i będzie. Justin zawsze miał z ojcem dobry kontakt, ale dziennikarze i tak wiedzą swoje. Trochę chore, ale takie jest życie...
Siedzieliśmy na kanapie i podpisywaliśmy ostatnie papierki do ceremonii, które Justin potem zawiózł do właściwych urzędów.
Dzisiaj mamy 1 czerwca. Dokładnie rok temu napisałam pierwsze słowa w pamiętniku. Jeszcze rok temu byłam beztroską nastolatką, która uczyła się w publicznym gimnazjium, średnio lubiana, nadzywczaj towrzyska, a dzisiaj przyszła żona Justina Biebera. Nieprawdopodobne? A jednak. Sama nie wierze w moje szczęście do dzisiaj.
Położyłam wieczorem małą spać i sama z Justinem również poszłam spać. Śnił mi się już od dawna wyczekiwany nasz wielki dzień, który miał nastać już za miesiąc. Ja szczęśliwa, on szczęśliwy i razem powiedzieliśmy sobie tak i byliśmy juz na zawsze razem.
Dni mijały bardzo szybko, dużo spraw do załatwienia nawarstwiało się. Musieliśmy kupić małej sukienkę, mój brzuch był już pokaźnych rozmiarów, więc było mi coraz ciężej. Czerwiec upłynął niczym pstryknięcie palcami...
Już 1 lipca pierwsza rodzina, ta najbliższa przyjechała, abyśmy mogli spędzić 4 lipca razem, Święto Niepodległości. Ostatnie dni były dosłownie gorączką przed ślubną. Pattie wprowadziła się do nas na ten czas, aby pomóc nam w opiece, nad dzieckiem i zająć się gości.
4 lipca wieczórem zasiadliśmy wszyscy do wspólnej kolacji. Po obfitym obiedzie chłopaki zabrali Justina na wieczór kawalerski, a do mnie przyszły dziewczyny i razem z kobietami, które zostały już w domu urządziły mi Panieńskie Party.Oczywiście w moim przypadku bezalkoholowe...
Poszliśmy spać późno w nocy, Justin zgodnie z tradycją nie wrócił już do domu, ponieważ no para musi rozstać się 24h przed ślubem...
Rano obudziłam się już o 6, ponieważ musiałam się szykować. Najpierw wykąpałam małą i upiełam jej malutką spineczkę na włosach, jednak nie uberałam jej w kieckę, żeby się nie upaćkała.Chwilke po 7 zjawiła się  Samantha, moja fryzjerka a chwilke po niej przyjechała Cleo. Dziewczynki zajęły się mną, najpierw Samantha nakręciła mi włosy na wałki, a potem Cleo wymodelowała mi moją twarz dobierając odpowiedni makijaż. Wyglądałam przepieknie. Moja mama i Pattie oraz Elysandra, które mi dzisiaj towarzyszyły miały łzy w oczach. W sumie nie sądziała i ja, że w wieku 18 lat wyjdę za mąż.
*Oczami Justna*
Obudziłem się o 7 nad ranem, ponieważ Fredo kazał mi juz wstać, aby się ogarniać. Po śniadaniu, chwilę po 8 wziąłem relaksujący prysznic i zacząłem się szykować. Wszystko nakładałem starannie, aby nie było nigdzie zagięte. Chciałem dzisiaj wyglądać jak prawdziwy Pan Młody. Heeh. Chociaż, jeszcze nie widziałem Młdoego w czerwonym garniturze, ale to ja... O 12 pojechaliśmy po odbiór kwiatów i dekorację samochodu, aby o 13:30 móc jechać po Valentinę.
*Oczami Valentiny*
Właśnie wybiła 13, zostało mi parę minut bycia panną. Uroczystość rozpoczyna się o godzinie 15, więc jeszcze jest chwilka czasu. Ja już ubrana w suknię, a Elysandra w suknie świadkowej. Czekamy na Justina. Ubrałam jeszcze małą w kieckę i byłyśmy gotowę. Punktualnie o 13:30 przyjechał Justin.
Łzy cisnęły mi się na poliki, jednak nie mogłam pozwolić emocją wziąść góry...
Przyszedł po mnie...powitaliśmy się cmokiem w policzek, według tradycji wszystko. Otrzymaliśmy błogosławieństwo rodziców i ruszylisym do ołtarza.
O godzinie 14:20 byliśmy już w kościele. Atmosfera była wśród gości rewelacyjna. Każdy się do nas uśmiechał, oczywiście nie zabrakło naszych kolegów paparazzich...Jednak coś nie dawało mi spokoju.
Usmiechnięci weszliśmy punktualnie o 15 do Kościoła w rytm Ave Maria w wykonaniu chóru...
Było przepięknie i nieziemsko... Ksiądz ani nie zanudzał, jednak ciekawie gadał... Nadszedł ten moment, kiedy mieliśmy złożyć sobie przysięgę...
-Ja Valentina, biorę sobie Ciebie Justina Drew Biebera za męża i ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że nie opuszczę Cię aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.
-Ja Justin Drew..
W tym momencie moim oczom ukazała się czarna postać z pistoletem, która kierowała swoją broń prosto w Justina, drżącą rękom nacisnęła na spust. Moje reakcja była szybka..nie pozwolę komuś skrzywdzić sooby, którą kocham...
*Oczami Justina*
Na jej twarzy zawtórowała bladość i strach. Składałem dalej przysięgę, ale wiedziałem, że coś tu nie gra. Nagle rzuciła się na mnie i została ranna kulą postrzałową, ukucnąłem nad nią...więcej nie pamiętam...

*Oczami Pattie*
Tak, to się stało...W Kościele wszczęto strzelaninę. Kiedy to piszę 3 miesiące po zdarzeniu łzy same cisną się na poliki. Jak mogliśmy do tego dopuścić...
Osoba, która dokonała masowej zbrodni została schwytana, jednak to nie odda życia mojemu Justinowi i Valentinie oraz 21 osobom z naszej rodziny...
Justin...Valentina...Dzisiaj Święci mają ich w swojej opiece...byli, są i będą na wieki nierozłączni...
Miłość jaką się darzyli jest wieczna...
Straciłam 3 najwazniejsze osoby w moim życiu. Jedna nawet nie zdążyła się narodzić...
Ranni zostali nasi kuzynowie i ciotki, z rodziny Valentiny z tego co wiem ucierpiała przede wszystkim jej babcia, która w wyniku postrzału i późniejszego zawału zmarła, a także kilku innych krewnych.
Pochowaliśmy ich w jednym grobie, wypisując całą trójkę. To był dla mnie szok...
Na pogrzebie zjawiło się kilkuset członków rodziny, Justina współpracownicy i przyjaciele...
Wstęp dla fanów nie był możliwy...to była chwila zadumy dla nas...
Trish trafiła pod naszą opiekę...Zlicytowaliśmy dom Justina...Podczas sprzątania znalazłam w niego pod dywanem kartkę, na której spisany był już testament.
Zgodnie z wolą mojego zmarłego syna pieniądze przeznaczyliśmy na budowę ponad 100 placówek edukacyjnych dla dzieci w biednych dzielnic. Pieniędzy wystarczyło również dla 70 domów dziecka i na 25 specjalizowanych szpitali. Wszyscy byli zadowoleni, a ja zrobiłam to z czystą przyjemnością, że spełniam wolę syna.
"Dziękuję Wam moje Beliebers" Takie były ostatnie słowa Justina w testamencie.
Jako jego matka dziękuję milionom Belieberek, które wspierały mojego syna za życia, a teraz wspierają mnie i nasza rodzinę w trudnej chwili.
Dziękuję, za uszanowanie tego trudnego czasu.. Justin kocha każdą z Was, mimo że go dzisiaj tu nie ma...
Na zawsze w naszej pamięci :((
Justin ♥ Valentina ♥ Susan
5.07.2013r.

On Was kocha, tak samo jak ja. Dziękuję jeszcze raz mocno <3
Wasza Mama/ Teściowa Pattie ♥
____________________________________________________________
Wow, nie sądziłam że to opowiadanie się tak skończy. Nie miałam pomysł na jego kontynuację, ale obiecuję, że stworze nowe niebawem... Mam już pomysł na nową historię. Link dodam w komentarzach poniżej tego postu.
Dziękuję z całego serducha ♥ że byliście ze mną przez niemalże rok...
Za prawie 17 tys wejść i za te przemiłe komentarze skierowane w moją stronę...
Nieraz były wzloty i upadki w opowiadaniu, np jak pomyliłam fabułę, ale udało się i poprawiałam za każdym razem swoje błędy...
Jeżeli chcecie zapraszam Was do mnie na gg:49434540 lub na stronkę na fejsie 69withJerry <3
Dziękuję. ;)
Polecajcie mojego bloba innym <3 Mam nadzieję, że warto.
Kocham Was mocno, mocno. i już niedługo nowa historiaa.