Playlist

poniedziałek, 14 października 2013

36.Przygotowania czas zacząć !

Jak co noc mieliśmy chwilkę tylko dla siebie, którą wykorzystaliśmy w stu procentach. Rano obudziłam sie wypoczęta, mała całą noc grzecznie przespała, co mnie zadowoliło. Przeciagnęłam sie leniwie, spoglądając na zegarek, który wskazywał parę minut po 9. Zeszłam z łóżka i pobiegłam do łazienki. Wczoraj zjadłam chyba coś, czego dzieciątko nie lubi i zrobiło protest. Wykonałam poranne rytułały i powędrowałam do kuchni, aby upichcić jakieś śniadanie. Akurat też zeszła moja mama.
-Hej córciu, jak się spało?-zapytała
-Hej mamo, a dobrze, tylko małe mdłości poranne miałam, ale to normalne w ciąży. -obdarzyłam ją uśmiechem
-Jejku, ja nadal nie wierze, że zostałam babcią i zostanę nia po raz drugi.-powiedziała zafascynowana
-Mamo, to normalne. Dzieci rosną i wiadomo, że kiedyś nadejdzie ten czas.-zaśmiałam się
-Ano, niestety. Co robimy na śniadanie?
-Hmm, Justin lubi jajecznicę na beknie, to może upichcimy własnie jajecznice.-odpowiedziałam
-No jasne, dawaj składniki.
Bawiłysmy się świetnie, robienie jajecznicy zajeło nam ok.15 minut. W tym czasie zapach naszego "popisowego" dania zwołał wszystkich na dół. Justin przyniósł Trish, bo płakała. Wzięłam ją od niego i poszłam z nią na górę a za mną podążyła mama, bo maluchy też płakały. Przewinełam i wykapałam małą, po czym włożyłam ją w wózek i zniosłam ją na dół. Gdy Justin zobaczył mnie dźwigającą wózek momentalnie się poderwał i podbiegł do mnie .
-Kochanie , wiesz że nie można Ci dżwigać. Daj ją.-podniósł delikatnie ton głosu
-Ale Justin...-nie zdąrzyłam nic powiedzieć, bo mi przerwał
-Żadne ale..nie możesz dźwigać i koniec.-postawił wózek na płytkach i mnie mocno przytulił.
-Dobrze kochanie?-dodał
-Tak jest panie kapitanie.-zasalutowałam i się zaśmiałam.
Powędrowaliśmy do kuchni, gdzie siedziała już moja mama z maluchami. Skonsumowaliśmy posiłek i usiedliśmy wszyscy na kanapie. Na kocu bawiła się Jazzy z Jaksonem.
-Dzieciaki, a co do ślubu? Macie już coś zaplanowane?-odezwał się tym razem Jeremy
-Hmm, tato. Właściwie tak. W sumie może nie..-wahał się Justin
-No to jak w końcu.?-dopytywała sie Pattie
-No mamy narazie datę. Od jutra bierzemy się za intensywne przygotowania, mam nadzieję, że znajdziemy salę z wolnym terminem na ten rok na pierwszy weekend lipca.-powiedział mój narzeczony
-Dlaczego akurat na pierwszy weekend lipca?-dopytywała moja rodzicielka
-Bo wtedy minie nam rok jak jesteśmy z Justinem razem.-odpowiedziałam
-Aha, dwa święta w jednym. A reszta?-zapytał mój tata
-No narazie tyle, ale myślę, że jak znajdziemy jakąś dobrą organizatorkę wesel to damy radę w trzy miesiące.-powiedział Justin
Jaka organizatorka wesel?! Nie mogę go tak wykorzystywać, przecież to są koszty. Najpierw mieszkanie, teraz nie pozwolił mi iść do pracy. Ja nie mogę być ciągle na jego utrzymaniu. Muszę z nim poważnie porozmawiać, nie chcę, żeby za jakiś czas miał do mnie pretensje, że jest maszynką do zarabiania pieniędzy. Oglądałam nie raz czy to w telewizji czy w internecie jak ludzie rozchodza się z powodów majątkowych, a ja go za mocno kocham, żeby o taką błochą sprawę się rozstać. Musze z nim poważnie porozmawiać. Z rozmyślań wyrwał mnie ponowny płacz małej. Już byłam wyczerpana. Co noc płacze, wyjątkowo dzisiaj było spokojnie, choć kilkakrotnie się przebudziła ale to i tak mało. Podniosłam się z kanapy i zakręciło mi się w głowie, po czym bezsilnie opadłam na kanapę. Justin natychmiast to zauważył.
-Mamo weź małą, bo Van jest słabo.-powiedział, po czym wziął mnie i ruszyliśmy do łazienki
-Kochanie, co się stało?-zapytał mnie
-Nic, poprostu zakołowało mi się w głowie. Justin przepraszaam.-wydobyłam z siebie, po czym zwymiotowałam. No taak. Najgorszy miesiąc w ciąży, czyli drugi. Mój chłopak przytrzymał moje włosy, abym ich nie pobrudziła i dzielnie mi dotrzymywał towarzystwa. Po piętnastu minutach było już po wszystkim.
-Już dobrze?-zapytał Justin
-Taak, już okej. Widocznie dziecko nie przepada za jajecznicą.-zasmiałam się , po czym Justin do mnie dołączył.
-To sie nie wrodziło do tatusia.-obdarzył mnie słodkim usmiechem
Wróciliśmy do salonu, a Pattie zajmowała się Trish.
-Dziękuję.-powiedziałam do kobiety i wzięłam od niej małą, która już spała. Włożyłam ją do wózka.
-My już będziemy się zbierać.-powiedziała moja mama
-Taak? Co tak wcześnie?-dopytywał Justin
-Jutro do pracy idzie tata, a maluchy już są wyczerpane i mamrotne, bo nie są u siebie. Napewno jeszcze nie raz Was odwiedzimy.-dodała
-No nie ma sprawy.-uśmiechnęłam się.
Spakowali swoje walizki i pożegnali się z nami, po czym odjechali. Rodzice Justin posiedzieli jeszcze godzinkę i też pojechali. Zostaliśmy sami.
-Kochanie, to jak póki jest jeszcze młoda godzina to dzwonimy do organizatorki ślubu?-zapytał Justin
-Ale Justin , to jest kupa pieniędzy, ja teraz tyle nie mam, żeby dołożyć się do budżetu na organizatorkę. Nie możemy zrobic tego sami?-zapytałam
-Van ile razy Ci mówiłem, że pieniądze nie grają roli. Ja to czuję, że mnie kochasz a nie moje pieniądze. Nie rozumiem nadal jaki w tym widzisz problem.-odpowiedział mój narzeczony.
-Taki widze problem, że nie chciałabym, abysmy po kilku latach małżeństwa roeszli się z błachiej przyczyny, jaką byłyby pieniądze.-powiedziałam ze łzami w oczach.
-Kochanie, nie płacz. Napewno tak nie będzie. Kochasz mnie, czuję to. Ja Ciebie też najbardziej na świecie.-przytulił mnie mocno.
Mała rozpłakała się. Przebrałam ją i już ją wykąpałam. Była godzina 15, więc jak uśpiłam Trish wzięliśmy się za wstępną organizację naszego wesela.
-Kochanie, a co ty na to, żeby pobrać się na plaży na Hawajach albo Bahamah?-powiedział Juss
-Mhm, ciekawy pomysł.-dodałam
-Suknia, garnitur, tort, sala, kościół, druhnowie, sala, obrączki , kwiaty, samochód..-wypisywałam wszystkie najważniejsze kwestie jakie mamy do załatwienia
-Kurs przedmałżeński w Kościele.-dodał Justin
-Tak, coś jeszcze?-zapytałam
-Nie, chyba nie. Wszystko wyjdzie w praniu. To kochanie, gdzie robimy wesele?-zapytał mój narzeczony
-Justin z tymi Bahamami to ja nie wiem czy to dobry pomysł. Posłuchaj, ja będę już w 5 miesiącu ciąży, mała będzie miała pół roku, moje rodzeństwo też będzie jeszcze małe, sam twój BieberTeam liczy ponad 120 osób, do tego rodzina, przyjaciele, znajomi. To będzie około 300 osób, czy jest sens, żeby organizować to tak daleko?-zapytałam
-W sumie, możemy zrobić sobie Bahamy u nas w LA.- zaśmiał się
-No dobrze, damy radę. W sumie w Kościele też będzie ładnie. Nie musi byc jakoś tropikalnie..-odpowiedziałam
-Twój widok wystarczy, żeby podsycić temperaturę.-puścił mi oczko.
-Justin ! Teraz jedziemy do Kościoła. Kancelaria jest czynna do 17. Przynieś trobę z akcesoriami dla dzieci i ubranka wierzchnie dla małej.-powiedziałam a Justin niczym przeciąg poleciał na górę. Przyniósł to o co go prosiłam. Sprawdziłam jeszcze małej pieluszkę i po upewnieniu się, że nic tam nie wydarzyło się ubrałam ją w kobinezon. Włożyłam ją do nosidełka, a Juss złożył wózek i schował do samochodu. Ja usiadłam tradycyjnie na tyle z małą, a mój narzeczony za kierownicą. Chwilkę przed 16 byliśmy u księdza. Rozłożył Juss wózek i włożyłam do niego małą, która smacznie spała. Podążyliśmy do kancelarii. Powitała nas przemiła gospodyni.
-Szczęść Boże.-powiedziała, po czym Justin powtórzył to samo i ścisnął mnie za rękę.
-Szczęść Boże młodym. Co Was do mnie sprowadza?-zapytał
-Proszę Księdza, chcielibyśmy zawrzeć związek małżeńśki.-odpowiedziałam
-W tak młodym wieku? Czy jesteście tego pewni?-zadawał kolejne pytania
-Tak, jesteśmy tego pewni.-odpowiedzieliśmy równocześnie
-W takim razie musicie przejść kurs małżeński. Jaką datę sobie wybraliście?-dodał Ksiądz
-Pierwszy weekend lipca. To jest podajże 5,6 lipiec.-odpowiedziałam
- Następnego roku?-zapytał
-Nie tego roku.-odpowiedziałam
-Co tak się śpieszycie?-dopytywał
-Proszę Księdza. Znamy się z Justinem krótko, jednak wiem, że jest to miłoś jedyna i nierozerwalna. Wiemy o sobie dosłownie wszystko. Mamy jedno dziecko już, ale adoptowane i ja jestem w ciąży. Nie chciałabym tej ciąży traktować jako wpadki i wychować dziecko po chrześcijańsku w ślubnym związku. Wiem młodzi, to nie wiedzą dużo o życiu. Właśnie wiemy bardzo dużo. Ja od 14 roku życia sama na siebie pracuję, a Justin mimo, że jest piosenkarzem i wydaje się, że zarabiam pieniądze z pstryknięciem palca to grubo się wszyscy mylą. Są to godziny ciężkiej pracy i przygotowań. Naprawdę proszę Księdza  zależy nam na tym ślubie.
-Piękne słowa. Utwierdziłaś mnie młoda kobieto w przekonaniu, że zaśługujecie na ten sakrament. Od jutra przez tydzień chciałbym, aby Justin przychodził na indywidualne nauki małżeńskie, po tygodniu będzie zmiana, a na koniec przyjdziecie we dwójkę.- uśmiechnął się.
-Bóg zapłać.-odrzekłam.
-Niech Bóg Wam błogosławi.-rzekł i wypuścił nas.
Wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy jeszcze na zakupy. Szybko je wykonaliśmy i wróciliśmyy do domu, gdzie obudziła się mała. Wykąpłam ją raz jeszcze i przebrałam, po czym nakarmiłam. Gdy jej się odbiło ułożyłam ją bezpiecznie do snu w łóżeczku. A my z Justinem przy kubku gorącej czekolady, siedząc na łóżku omawialiśmy dalsze szczegóły Naszego dnia.
-Czyli Kościół mamy załatwiony.-odhaczyłam z listy najważniejszą rzecz.
-Teraz sala dodał Justin.
Włączyliśmy komputer i buszowaliśmy w internecie szukając idealnej sali, która była ze smakiem i przede wszystkim duża. Po kilku godzinach znalzłam tą idealną. Była wyjątkowa. Usmiechnełam się do Justina, a on to odwzajemnił. Spojrzałam na zegarek, który wskazywał parę minut po 22. Wykąpaliśmy się i usnęliśmy to była dla nas naprawdę męczący dzień.
_______________________________________
Hej. ! Wreszcie rozdział. Przepraszam, że tamten rozdział skopałam, ale miałam ciężki tydzień i pisałam to pod małą presją. Nie jestem zwolenniczką wstawiania obrazków, ale zrobię to dopiero w dniu ślubu. Narazie opisuję wszystko. Ale, żeby oddać Wam obraz tego jedynego dnia dodam zdjęcia.
Przepraszam, że tak długo nie dodawałam, ale mam maaasę obowiązków teraz i jest ciężko. Ale nadrobię to, obiecuję ;)

4 komentarze:

  1. Swietny! Juz nie moge doczekac sie dnia ślubu ^^ Dodawaj szybko NN ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział suuper nie możemy doczekać się dnia ślubu !! ;D
    zapraszamy do nas : http://one-die-one-love-one-life.blogspot.com/ ;D
    ~ KinWer Bieber ;D

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej rybki ! Nie wiem ile, ale nie będę miała internetu i nici z nowego rozdziału. Przykro mi, sama jestem zawiedziona... Mam nadzieję, że szybko naprawia mi tego rypanego neta . grrr . ;/ ... nawet na kompie taty nie moge na konto sie zalogowac... pewnie sb pomyslicie , ze ma taty kompa. Tutaj po pierwsze nie da sie zalogowac, a po drugie ten internet jego chodzi bardzo wolno i nie powiem brzydko jak. Wiec nawet nie zabieram sie za pisanie na tym padle. Przepraszam soo much ;* Do napisania. Raz jeszcze moocno przepraszam, ale to nie moja wina . ;) Adminka Elwira

    OdpowiedzUsuń