Playlist

poniedziałek, 2 września 2013

30. Koszmar za koszmarem ! Dlaczego życie jest takie podłe ?

Mój chłopak wybiegł szybko z łazienki, owinięty w ręcznik. Podbiegł do mnie i chciał mnie przytulić, jednak ja szybko się odsunęłam.
-Skarbie. co się stało?- ciepłym głosem
-TERAZ skarbie? Wynoś się, nie chcę Cię znać . Nie wiedziałam, że jesteś taki!- krzyczałam
-Ale Van, ja nie wiem naprawdę o co chodzi.-szeptał załamanym głosem Justin
Rzucając telefon na sofę, zaczęłam  gestykulować rękoma i robić mu wyrzuty .
-Pamiętam, jak mówiłeś, że niedługo będziemy mieli słodkie dzieciaki jak Tarita i Emmet. A teraz ?! Dzwoni do Ciebie Villegas i śmie mówić do Ciebie kochanie, jak długo się nie widzieliśmy ?! Już raz zawiodłeś moje zaufanie i co teeraz ?! Znowu mnie cholera krzywdzisz ! To boli ! Nie mogę tak żyć ! Justin to była twoja ostatnia szansa, a teraz zostaw mnie w spokoju i wyjdź, nie dzwoń nie pisz nie odzywaj się ! To co między nami było to już historia !
Zapłakana pobiegłam na górę a Justin stał jak zamurowany. Nie mogę mu już wybaczyć, dostał drugą szansę, jednak milion tych szans mu nie dam. Nie mogę całe życie być tą drugą. To mnie nie uracza ! Zamknęłam się w pokoju i zaczęłam szlochać! Nagle mi się przypomniało, że dzieciaki zostały same na dole.
*Oczami Justina*
Stałem oszołomiony słowami Valentiny. W zupełności nie wiedziałem o co chodzi. Przypomniałem sobie, że mam włączone nagrywanie rozmów w iPhonie. Szybko go wziąłem z tamtąd i szybko się ubierając wyszedłem z domu. Odsuchałem rozmowę:
`-No hej skarbie, kiedy znowu się spotkamy. Od tygodnia sie nie odzywałeś, coś się stało?
 - Słuchaaam ?!
 -Ups...hahahaha...-koniec rozmowy `

Wściekłem się na maksa. Wsiadłem do mojego lamborgini i udałem się biegiem do Villegaski.
*Oczami Van*
Zeszłam po cichu na dół, zobaczyłam że Justina już nie ma. Podeszłam do dzieciaków, akurat obudziła się Tarita, wzięłam małą na ręcę, jednak w pieluszce było co nieco i musiałam zmienić. Przebrałam i wykapałam malutką i od nowa nakarmiłam. Tarita znów poszła spać, jak to noworodek a obudził się Emmet. Wykonałam podobne czynności jak u siostry i chłopczyk również poszedł w dalszą drzemkę. Patrząc na śpiace dwie urocze istotki przypomniały mi się słowa Justina, które wypowiedział wczoraj. Momentalnie w oczach pojawiły mi się łzy... Kocham go bardzo mocno, jednak on mnie oszukiwał...
*Oczami Justina*
W ciągu 10 minut byłem w domu Villegaski . Wściekły o tą rozmowę wszedłem niemalże równo z drzwiami do jej domu, nawet nie pukając. Weszłem do salonu, a tam ona całowała się z jakimś kolesiem. Wkurzyła mnie jeszcze bardziej.
-Co ty sobie kurwa wyobrażasz? Pierdolisz mi szyki w moim życiu a gówno dla mnie znaczysz?!-byłem na maksa wkurzony.
-Ej, ej. Bieber uważaj sobie !- podniósł się jej fagas i startował do mnie z rękoma.
-A ty spierdalaj, nie z tobą gadam.- uderzyłem go z pięści w twarz.
-Spotkamy się w sądzie.-pisnęła ta plastikowa lala
-Oj uważa sobie, żebyś czasem ty nie trafiła za kratki za mobing! Zgłoszę to , bo nikt nie będzie mi rozpierdalał życia jakimiś chorymi żartami.
-Maaks, obudź się. ! - krzyczała tym swoim cienkim głosikiem.
-Taak, teraz Maks.Ty mnie lepiej posłuchaj! Więc przjdę od razu do sedna sprawy. Nie wiem jak to zrobisz, ale Valentina Nelson jest dla mnie calym światem i przez Ciebie wszystko się spieprzyło i masz jeden dzień, żeby to naprawić, bo mieliśmy jechac razem na Bahamy a przez ciebie wszystko się zjebało. Kumasz?
-Ale to był tylko żart.
-Może dla Ciebie ! Ona już raz straciła do mnie zaufanie i mnie to nie interesuje jak to zrobisz naprawdę, ale masz to odwrócić! ROZUMIESZ ?!
-Justin, ja przepraszam.- rozpłakała się idiotka
-Teraz wyrażasz skruchę, jak mogę przez Ciebie stracić miłość mojego życia? Odkręć to, albo jutro pójdę na policję i oskarżę Cię o mobing, a ty gówno możesz mi zrobić, bo byłem w rękawiczkach i nie będzie odcisków moich palcóe.-pokazałem jej moje dłonie i trzaskając drzwiami wybiegłem z jej domu odjeżdżając z piskiem opon.
*Oczami Van*
Boli, cholernie boli. Ale to już kolejna zdrada, której się dopuścił i nie mogę mu dać kolejnej szansy...
Siedziałam i oglądąłam sobie telewizję, kiedy zaasnełam...
*Oczami Justina*
Podjechałem na podjazd i wysiadłem w mojej willi. Sam Hnery się ździwił, co robię o tej porze w domu, jednak nie zadawał zbędnych pytań, bo wiedział, że nie jestem w humorze. Poszedłem do siebie do pokoju i wyciągnąłem telefon, dzwoniąc do Villegaski.
-Słucham?- słyszałem w jej głosie
-Dlaczego jeszcze nie słyszałem w telewizji, że twoj telefon to był głupi żart? CZEKAM KURWA ! Nie rozumiesz? -wydarłem się
-Justin, ja nie mam takiego wybicia jak ty. Ja nie dam rady tego zrobić ?
-Nie ma sprawy, jutro idę na policję!
-Prooszę NIE! Nie możesz mi tego zrobić.-błagała do słuchawki
-To masz 2 godziny, zrozumiano?- i się rozłączyłem .
Po moim rozłączeniu zadzwoniła do mnie jeszcze raz Villegaska.Odebrałem...
-Bądź za 20 minut w domu Valentiny .
I się rozłączyła.
*Oczami Villegaski*
Co ja narobiłam ? Boże jaką ja jestem idiotką. Po rozmowie z Bieberem wymyśliłam plan, że pojadę do niej. Wiem, że nie za barzo chce mnie teraz zobaczyć, ale szczerze...boję się trochę Biebera, bo mam już na koncie kilka wybryków...
*Oczami Van*
Przebudziłam się po 20 minutach drzemki.. Oczy miałam całe podpuchnięte od płaczu i nie mogłam spać bo miałam straszny mętlik w głowie. Zrobiłam na obiad sphagetti, kiedy nakładałam sobie na talerz, przypomniał mi się obiad z Justinem, kiedy miałam rozciętą nogę i znowu łzy. Wtedy zadzwonił dzwonek do drzwi. Otarłam szybko łzy i podbiegłam do drzwi. Gdy je otworzyłam ogarnął mnie szok.
-I po co tu przyszliście? Do reszty mi zrypać dzień? Kochajcie się, szczęścia Wam życzę i krzyż na drogę! - chciałam zamknął drzwi, jednak przeszkodził mi Justin
-Czego?
-Valentina, proszę Cię. Wysłuchaj jej , błagam.
-Masz 5 minut, ale chodźmy na ogród bo dzieci śpią.
Szybko zamknęłam dzrzwi i poszliśmy na ogród. Odezwała się ta małpa.
-Valentina, przepraszam, to był głupi żart z mojej strony. To był takie nieodpowedzialne, dopiero jak Justin mi zrobił wjazd na chatę i ogromną awanturę ogarnęłam się i zrozumiałam, co spieprzyłam.
-Justin zrobił ci wjazd na chatę? -zapytałam ze ździwieniem
-Tak, przepraszam.
-Mówiłem, że dla mnie jesteś całym światem. Kochaam Cię najmocniej na świecie myszko ;*-odezwał się Justin i mnie przytulił
Dopiero wtedy zrozumiałam, że mówił prawdę.
-Przepraszam..-szepnęła w naszą stronę Villegaska.
-Wiesz co? Powiem ci tak. Swoje przepraszam wsadź sobie w nos , bo zniszczyłabyś to, nad czym tak długo pracowałam z Justinem, czyli zaufanie. Nie dzwoń i nie pisz więcej do mnie i DAJ NAM ŚWIĘTY SPOKÓJ. A teraz wyjdź!
Posłusznie opuściła posesję dziewczyna a my z Justinem weszliśmy do środka. Spojrzałam na zegarek była godzina 18, właśnie wstała moja mama.
-Dlaczego jesteś nieodpowiedzialna i zostawiasz dzieci w wózku same bez oppieki i wychodzisz? Ty masz 18 lat i chcesz niedługo być matką i żoną?
-Mamo, przepraszam, ale o mały włos nie straciłam Justina. Przez Villegaskę znowu.
-Co się stało?-zapytała
-Nie chcę już o tym gadać, czy możemy iść do mnie ?-zapytałam
-Tak idźcie dzieci.
Mój chłopak objał mnie w pasie i poprowadził na górę cały czas całując mnie po szyi. Weszliśmy do mojego pokoju i połozyliśmy sie na łóżku.
-Ale ona jest głupia. Zniszczyłaby naszą wspaniałą więź.- szepnęłam.
-Kochaam Cię. Chcesz usłyszeć to, co jej powiedziałem?-zapytał
-No jasne.
Justin wyjał iPhona z kieszeni i włączył nagranie z podsłuchu, który miał w telefonie zamontowany podczas wizyty u Villegaski. Po odsłuchaniu, byłam z niego dumna.
-Kocham Cię mój rycerzu! Hahah
-Bahamy nadal aktualne?-zapytał
-Ależ oczywiście, jutro się pakujemy i za dwa dni lecimy.
Siedzieliśmy wtuleni w siebie i namiętnie się całowaliśmy .Justin został u mnie na noc, jednak do niczego nie doszło. Gdy rano sie obudziłam nie było przy mnie ukochanego. Wykonałam poranną toaletę i ubrałam się w dżinsy i bluzkę z myszką miki, dobierając do niej szarą bluzę.Zeszłam na dół, żeby zastąpić mamę przy pracy przy dzieciach.
-Gdzie Justin?-zapytałam
-Wyszedł godzinę temu i nie chciał Cię budzić a musiał coś pilnie załatwić na mieście.
-Aha,ok. Idź już spać.
Rodzicielka poszła na górę, a ja siedziałam z dzieciakami. Dzisiaj miałam wizytę u ginekologa, kontrolną, aby ustrzec się raka szyjki macicy. Chodziłam na takie kontrolę co dwa miesiące. Zadzwoniłam do Justina, że spotkamy się nie mieście. Wziełam przebrałam dzieciaki w ciepłe ciuszki uprzednio zmieniajac im pieluszki i delikatnie umyłam pupce, aby się nie zatarły i włożyłam je do wózka, który dostały od babci. Był to wózek bliźniaczy, żeby było mi wygodniej prowadzić, niż dwa osobno. Przykryłam je kołderkami i szybko się dokończyłam malować. Później poszliśmy na autobus. Jechaliśmy jakieś 20 minut po czym wysiadłam i udałam się do przychodni.
-Oo, heej . Jak żyjesz? Długo Cię nie widziałam.
W przychodni spotkałam moją dobrą koleżanką, z którą nie widziałam się z rok czasu.
-Ja dobrze, wszystko po staremu, ale za to ty masz mnóstwo do opowiadania. Związek z Bieberem?! Jak dobrze pamiętam ty byłaś tylko Belieber i miałaś życiowego farta, że udało Ci się z nim związać.
-Ahh...miałam szczęście. Ale kochaam go jeszcze bardziej niż przed spotkaniem w realu.
Poszłam się zarejestrować i byłam druga w kolejce. W czasie czekania na swoja kolej Christina weszła do swojego lekarza a ja siedziałam i czekałam aż wyjdzie. Ona była tylko po receptę.
-Słuchaj, jak wejdę to zostaniesz chwilkę z maluchami ?-zapytałam
-Ależ oczywiście, możesz na mnie liczyć. Wtedy zostałam wyczytana i weszłam do gabinetu...
-Dzień Dobry-rzekłam na powitanie
-Witam panienkę Nelson, co dwumiesięczna kontrola?-zapytał
-Tak.-odpowiedziałam
-Proszę zdjąć dół i zapraszam na fotel.
Nie krępowałam się już przed doktorem, bo nie była to moja pierwsza wizyta. Od dwóch lat reguralnie się badam. Po wykonaniu czynności poleconej przez lekarza usiadłam na fotelu w zalecanej pozycji i lekarz wykonywał standardowe badanie. Po chwili badania miał nieciekawą minę.
-Czy była pani w ciąży?-zapytał
-Niee.
-A czy jest pani teraz w ciąży?
-Też nie, ale skąd takie pytania?-zapytałam tym razem ja doktora
-Musimy wykonać USG, narazie nic pewnego.-odpowiedział i dokończył poprzednie badanie, a później wykonał USG
-Proszę się ubrać.
Ubrałam się i usiadłam przy biurku.
-Mam jedną złą i jedną dobrą wiadomość dla pani. Od której zaczać?
-Od dobrej.-odpowiedziałam
-Na raka szyjki macicy pani nie choruje ani nie ma wskazań, aby wystąpił on w najbliższym czasie. A co do złej wiadomości... Musze to pani powiedzieć.
-Taak? Słuchaam?-mój głos zaczynał się z chwilą łamać i wiedziałam, że nie będzie to miła wiadomość
-Była pani w ciąży...
Mój świat zawirował, a ja poczułam że raz robi mi się zimno a raz ciepło
-AAaale, że jak to?-zaczęłam się jąkać.
-Poroniła pani jakieś 2 dni temu...-lekarzowi również zrzedła mina
-Co?-z moich oczu popłynęły pojedyncze łzy
-Płód jeszcze nie opuścił pani organizmu. Była pani w pierwszych tygodniach ciąży, obstawiam jakiś 3 albo 4 tydzień. Przykro mi. Przepiszę pani leki na oczyszczenie organizmu z pozostałości.
Nie kontaktowałam ze światem. Moje życie stało się ...hm ? Puste. Taak, zdecydowanie. Wypełniła je pusta i czułam się jakbym straciła wszystko... Po odebraniu recepty pożegnałam się z lekarzem i wyszłam...Jak Christina mnie zobaczyła podbiegła od razu do mnie .
-Co jest kochana?-zapytałam
-Byłam w ciąży...-rozpłakałam się
-Jak byłaś?-zapytała ździwiona
-Straciłam dziecko.-szlochałam w jej ramię.
Bez słowa opuściłam poradnię, wcześniej wykupując podany lek. Wykonałam telefon do Justina, jednak jego numer był nieosiągalny. Zadzwoniłam do jego willi, ale Henry powiedział iż nie ma go w domu. Wsiadłam w autobus i wróciłam do domu. Gdy wysiadłam na przystanku szłam kawałek do domu całkiem nieobecna. Nagle podjechał czarny Rand Rover i z tylniego miejsca wysiadł Justin.
-Skarbie gdzie ty byłaś? Martwiłem się o Ciebie.
-Nieważne.-odpowiedziałam patrząc się przed siebie.
-Wsiadaj z maluchami do samochodu. I jedziemy do Ciebie. Ja wezmę oboje maluszków, bo widzę, że coś się stało. Justin wsadził mnie do samochodu, po czym Kenny podał mu najpierw Taritę, a potem Emmeta i schował wózek do bagażnika i ruszyliśmy. Kenny jechał wolno, bo nie mieliśmy fotelików dla maluchów i była to niebezpieczna podróż. Ja nie kontaktowałam ze światem. Po 5 minutach byliśmy u mnie w domu. Dzieciaki zasnęły na ręcach u Justina. Pod domem ja poszłam do pokoju a Justin wysiadł z maluchami i wszedł do domu. Ja leżałam na łóżku w salonie i szlochałam w poduszkę. Justin rozebrał śpiące maluszki i włożył z powrotem do wózka, po czym podszedł do mnie i siadając obok przytulił mnie.
-Skarbie, co się stało?-zapytał troskliwym głosem
-Justin..bo ja byłam w ciąży..-powiedziałam i się rozpłakałam
-Coo to super..! Zaaaraz, zaaraz... jak to byłaś?-zmienił ton głosu na poważny
-Poroniłam około 2 dni temu a byłam może w 3 albo 4 tygodniu.-płakałam jak bóbr.
-Oj kochanie...wszystko bedzie dobrze.-mówił smutno .
Nic się nie odezwałam tylko się mocno w niego mocno wtuliłam...
________________________________________________________
No to obiecałam, że dodam szybko i to też czynię. Mam nadzieję, że rozdział Wam się spodoba, bo jakoś jestem z niego zadowolona i podoba mi się bardzo. Czekam na opinie i niedługo pojawi się następny.. Paaa ;* Miłego roku szkolnego ;*
nfj

4 komentarze:

  1. ciekawy ciekawy jednak troche smutny :c no coz... zycze weny kochana :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Chwile... przecież oni tego razem jeszcze nie robili xD to jak ona mogła być w ciąży!?

    OdpowiedzUsuń
  3. Zostalas nominowana do The Versatile Blogger Award! Gratuluje! Wiecej informacji u mnie:http://karla-justin-ichhistoria.blogspot.it/2013/09/the-versatile-blogger-award.html
    Pozdrawiam! <3

    OdpowiedzUsuń