Playlist

czwartek, 29 sierpnia 2013

29. Zachwianie stabilizacji życia...

Podczas lotu myślałam nad tym, czy rodzicom spodobaja sie prezenty, a w szczególności wózki dla dzieci. Po godzinie lotu zasnęłam. Nim się obejrzałam byliśmy już na miejscu, podróż minęła nam byłskawicznie. Z lotniska odebrała nas taksówka, którą udaliśmy się do domu moich rodziców. Nadeszła godzina 21, kiedy dotarliśmy  na miejsce. Weszliśmy do środka, poczułam tę domową atmosferę, smak świąt i wszystko wokół było już pięknie przystrojone. W drzwiach salonu staneła moja rodzicielka, która wyglądała przepięknie. Ciąża jej widocznie służyła. Od bardzo dawna nie widziałam jej tak promiennej i wypoczętej. Po chwili za jej plecami pojawił się mój ojciec, który również tryskał pozytywna energią.
-Dzieeciaki, nareszcie w domu. Już nie mogliśmy się doczekać, kiedy wrócicie.- powiedziała moja rodzicielka i przytuliła nas...
-Maamo, Taato- pełna radości również ich przytuliłam.
-Witaj Justinie.-mój ojciec podał chłopakowi dłoń i otrzymał zwrotną reakcję....
*2 miesiące później*
Wiem długo tutaj nie pisałam, nawet nie dokończyłam poprzedniego wpisu jednak to spowodowane było wypadkiem, za którym pociągnęło się szmara innch problemów. Było popołudnie tego dnia, kiedy wróciliśmy z Jussem do mojego domu. W godzinach nocnych miała dołączyć do nas rodzina mojego chłopaka. Kiedy siedzieliśmy o godzinie 23 przed telewizorem i oglądaliśmy telewizję, nagle rozległ się przeogromny pisk opon i ogromny huk. Przestraszeni wybiegliśmy przed posesję. Widok, który tam zastaliśmy był straszny. W płomieniach stały dwa samochody. Jednym z nich była czarna honda, podobna do samochodu Jeremiego, ojca Justina. Szybko wezwałam miejskie służby pomocnicze, straż, pogotowie i policję. Na miejscu zjawili się w błyskawicznym tempie. Nie chcieliśmy podchodzić na miejsce wypadku, tylko bacznie przyglądaliśmy się, aż przyjadą. Nasze obawy się potwierdziły, stłuczce uległo auto tatu Justina. Karetka zabrała do szpitala wszystkie ofiary wypadku, naszczęście nic poważnego się rodzinie Biebrów nie stało, jednak kierowca Audi zginął na miejscu. Wszyscy przeżliśmy ogromny szok. Szybko pojechaliśmy do szpitala, gdzie zabrali naszych najbliższych. Najbardziej przeżył to oczywiście Justin, a zaraz po nim moja mama. Jednak jak wiadomo nie był jej wskazany tak ogromny stres w 5 miesiącu ciąży.
Po spędzonych 10 dniach na obserwacji pierwsi poszkodowani wyszli ze szpitala, mam na myśli dzieciaki czyli Jaxona i Jazmyn. Oni ucierpieli najmniej, ponieważ jechali z tyłu.  Razem z Justinem ich odebraliśmy i zabraliśmy do mnie do domu, gdzie dalej regenerowali swoje siły. Po następnych 6 dniach do domu wrócili Pattie i Jeremy. Nasza podróż z Justinem na Bahamy oraz nagrania do teledysku Nothing Like Us również zostały przełozone na późniejszy termin, a sama trasa została zawieszona. Spędzamy czas wspólnie razem. Był 11 stycznia, zima jak to zima dawała popalić, pokazując na termometrze niemalże 30 kresek na minusie. Przy napalonym ognisku w kominku siedzieliśmy wszyscy w domu i oglądaliśmy wspólnie film pt.: "Uprowadzona". Nagle moja mama powiedziała, że czuje ogromny ucisk w dole brzucha i silne skurcze powodują, że musi przeć. Przeraziłam się, przecież jest dopiero w 7 miesiącu , więc na dobrą sprawę zostały jej jeszcze dwa miesiące. Mój tata wsiadł do auta i szybko ją zawiózł do szpitala. W drugim samochodzie pojechała ja i Justin, a Pattie i Jeremy zostali w domu. Po 10 minutach przebijania się przez zakorkowane miasto dotarliśmy na miejsce. Przed porodówką siedział mój tata.
-Taato ! . I co z mamą ?-zapytałam zatroskanym głosem
-Mama...ona właśnie rodzi. Jednak ja nie podołałem zadaniu i mnie już wyprowadzili z sali porodowej.-głowę schował w dłoniach i widziałam, że się martwi.
-Tato, wszystko będzie dobrze.-powiedział mój chłopak
Zaraz ! Justin powiedział do mojego taty, tato ?! Spojrzałam się na niego z uśmiechem, a on wysłał mi najsłodsze spojrzenie świata. Przytuliłam go mocno,a potem przytuliłam mojego tatę. Justin poszedł do toalety. Nagle wyszedł lekarz z sali, widziałam na jego twarzy uśmiech.
-Witam, jak moja żona? -zapytał mój ojciec
-Witam, mogę rzecz, że wspaniale. Dzieci się wcześniakami dwumiesięcznymi, wpływ na wcześniejszy poród miał ogromny stres w ostatnich dniach. Czy wie pan co do tego doprowadziło?-zapytał
Ojciec spojrzał się na mnie, jednak musiał powiedzieć wszystko lekarzowi.
-No bo rodzina Bieberów miała wypadek i żona bardzo to przeżyła.
-Ale nie mogą się normalni ludzie przejmować rodziną, z showbiznesu.
-Ale to są nasi znajomi panie doktorze.-odpowiedział mój tata
-Tak, a moją siostrą jest Jenifer Lopez.-zaśmiał się lekarz
W tym czasie z toalety wrócił Justin i stanął za mną, pytając się mnie na ucho co jest. Natomiast lekarzowi opadła szczęka.
-Jednak pan mówił prawdę, przepraszam. Panie Bieber, czy mogę prosić autograf dla mojej córki, ona jest Belieberką.
Biebs wykonał tę czynność.
-Panie doktorze, to więc jak z moją mamą?-zapytałam
-A więc tak jak mówiłem był to stres wywołany zapewne tym wypadkiem i dzieciaki są wcześniakami. Nic im życiu nie grozi, jednak mają niedorozwinięte w 5-procentowym stopniu płuca i będą musiały zostać w inkubatorze.
-Dziękujemy za informację, czy możemy ją odwiedzić?-zapytał ojciec
-Ależ oczywiście, sala 257, tylko proszę nie na długo.
-Dobrze, dziękujemy.
Lekarz poszedł do gabinetu, a my w trójkę poszliśmy do mojej mamy. Siedzieliśmy u niej tylko pół godziny, żeby mogła odpocząć po męczącym porodzie. Tak jak lekarz zapowiadał po tygodniu moja mama wróciła do domu, jednak bez szkrabów, na nich musieliśmy jeszcze tydzień poczekać, bo jakieś badania wyszły nieprawidłowo i trzeba było jeszcze raz je przeprowadzić. Jednak już po drugim tygodniu mogliśmy powitać w naszych kręgach nowych członków rodziny. Dokładnie 26 stycznia powitaliśmy ich w naszych progach. Hmm, zapomniałam opisać nasze święta. No więc nie była w tym roku to specjalna kolacja, sami wiecie dlaczego. Zgodnie z obyczajem podzieliliśmy się opłatkiem i zjedliśmy skromną kolację, ale wiadomo jak to było ze świadomością, że najbliżsi są w szpitalu. Każdy był zadowolony z prezentów, no i to były nasze święta. A sylwester...siedzieliśmy przed telewizorem. Nieprawdaż, że ciekawe zajęcie? Mimo tych przykrych wydarzeń jakie nas spotkały, nie nazwę ich najgorszymi w moim życiu, bo miałam przy swoim boku tą jedną osobą, którą potrzebuję do szczęścia.
Mama wróciła z tatą ze szpitala. W czasie tych dwóch tygodni, które maluch spędziły w szpitalu przygotowaliśmy pokoik dla dzieciaków, dokupiliśmy potrzebny sprzęt. Po powrocie mamy ze szpitala usiedliśmy na kanapie i zastanawialiśmy się nad imionami dla dzieci. Mieliśmy wybrać je wspólnie. Byli naprawdę przesłodcy. Po krótkiej naradzie zdecydowalismy dziewczynkę nazwać Tarita, a chłopca Emmet. Usiadłam z Justinem na kanapie, trzymając na ręcach Emmeta, a mój chłopak Taritę.
-Niedługo my będziemy taką szczęśliwą rodzinką.-szepnął mi Justin na ucho
Ja tylko się uśmiechnęłam i nic nie odpowiedziałam.
Dzisiaj mamy 2 lutego. Czas mija bardzo szybko, już za 2 dni wyjeżdżamy na Bahamy z Justinem, a prosto z wakacji wracamy w trasę koncertową. Tym razem już po Stanach, część Europejska się już skończyła. Sami widzicie dlaczego nie pisałam, ale mam nadzieję,że już tak przykre wydarzenia nie wydarzą się w moim życiu i będę mogła je wieść spokojne i szczęśliwe.
Obudziłam się o godzinie 10 i spojrzałam na mojego chłopaka, który smacznie jeszcze spał. Wykonałam biegusiem poranne rytuały i poszłam do sypialni rodziców, aby zająć  się brzdącami, a moja rodzicielka, aby się wyspała. Odprowadziła mi pokarm na najbliższe 4 karmienia i poszła spać. Ja natomiast owinęłam niemowlaki w rożki i zeszłam najpierw z Taritą, a potem z Emmetem na dół, układając ich w wózkach i karmiać, po czym ich uśpiłam. Zaczęłam robić śniadanie, ah...zapomniałam dodać, że Pattie i Jeremy pojechali już do Kanady. Kończąc robić posiłek poczułam na moich biodrach ciepłe ręce mojego chłopaka.
-Dzień Dobry moja królewno, jak się dzisiaj miewasz?- zapytał się mojego ukochanego
-Bardzo dobrze, musiałam się zająć dziećmi, masz może ochotę na jajecznicę z bekonem?-odpowiedziałam
-A z chęcią.
Justin zajadał się posiłkiem, a ja poszłam obczaić, jak ma się moje młodsze rodzeństwo. Jeszcze słodko spali, więc wzięłam się za prasowanie ciuszków i innych rzeczy, które tego wymagały. Justinowi troszkę się to nie podobało, bo nie miałam dla niego czasu, ale musiałam pomóc mojej mamie w domowych obowiązkach.
-Skarbie , nie gniewaj się na mnie, wiesz, że muszę pomóc mamie.-widziałam, że Justin jest troszkę wściekły
-Ale przez to nie masz czasu dla mnie.
-Oj nie martw się nadrobimy to, jak wyjedziemy. Obiecuję.- chłopak uśmiechnął się zadziornie, a ja zaczęłam się śmiać. W tym czasie zaczął płakać Emmet. Justin bez żadnego ale podszedł i z wózka wyjął niemowlę z niego uspokajając je i karmiąc.
-Do twarzy ci z bobaskiem .- zaśmiałam się.
-Muszę przyzwyczajać się do roli ojca, przecież niedługo mi stuknie 20 na karku, więc będzie trzeba coś kombinowac powoli.
-Hahaha, naprawdę bardzo śmieszne.
-Oj tam, oj tam.
Chwilkę się przekamarzaliśmy i o godzinie 13 poszliśmy z brzdącami na spacer. Dziennikarze nie dawali nam spokoju i cały czas zadawali zbędne pytania. Po 30 minutowym spacerze wróciliśmy do domu, uprzednio zachaczając o sklep i kupując lody waniliowe. Po spacerze przebrałam maluchy, bo nieco narobiły w pieluszkę. Potem, po karmieniu, grzecznie poszły spać, a my mieliśmy chwilę z Justinem dla siebie. Zjedliśmy lody, a potem mój ukochany poszedł do łazienki. W tym czasie zadzwonił jego telefon, a na wyświetlaczu widniał napis Jasmine Villegas. Przeraziłam sie i odebrałam telefon.
-No hej skarbie, kiedy znowu się spotkamy. Od tygodnia się nie odzywałeś, coś się stało?
-Słuchaaam ?!- wydarłam się do słuchawki
-Ups...hahahaha-usłyszłam cichy chichot w słuchawce...a w moich oczach momentalnie pojawiły się łzy.......
__________________________________________________________________________
C.D.N.
Kochani czytelnicy w związku z natłokiem obowiązków w te wakacje nie mogłam dodać wcześniej rozdziału. Mam nadzieję, że już teraz systematycznie będę dodawała rozdziały. Z całych sił przepraszam i prosze o rozgrzeszenie. Dziękuję ; *
Nie obrażajcie się...proszę :) I naprawdę przepraszam :*

6 komentarzy:

  1. Rozdzial jest swietny! Az zadzonilam do Alex'a na skype zeby mu przeczytac xD Jemu rowniez sie baaaardzo podoba i kazal zyczyc Ci wielkiej weny ^^
    Nie podoba mi sie to z Villegas :/ Jak Justin mogl cos odwalic? A moze nic nie odwalil i tylko ona cos wymysla? Mam taka nadzieje ze to jakos sie dobrze wyjasni.
    Ja rowniez zycze Ci weny kochana i nie moge doczekac sie nn wiec prosze dodawaj szybko!! <3
    #Love

    OdpowiedzUsuń
  2. rozdział zajebisty czekam na kolejny ;**

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. kocham twojego bloga czekam tylko szybko proszeee

    OdpowiedzUsuń