Zauważyłam na twarzy chłopaka zakłopotanie, jednak czułam to, że w środku tryska pozytywną energią i szczęściem.
-Kochanie masz 18 lat, ja dzisiaj 20. Jesteśmy dorośli. Poradzimy sobie. Rodzice...hmm oni napewno nie będą zadowoleni, ale z czasem napewno zaakceptują ten fakt.-odpowiedział
-Ehh..Justin, a co na to Scooter?-szepnęłam
-Maleńka nie martw się nim, zawieszę na jakiś czas karierę z powodów osobistych...-usmiechnął się
-Niee! Nie zawiesisz kariery! Fanki się szybciej dowiedzą i mnie zabiją...chyba tego nie chcesz.-powiedziałam
-Nie martw się..przetrwamy to razem.-przytlił mnie mocno.
Siedzieliśmy tak do 15, a potem zeszliśmy na obiad. Wszystko się zapowiadało cudownie, mam przy swoim boku Justina i maleństwo w brzuchu.Lepiej być nie może, kocham to życie.
*10 dni później*
Nie wiem kiedy , a 10 dni spędzonych w Nowym Jorku dobiegło do końca. W ciągu tych kilku dni spędzliśmy razem każdą wolną chwilę. Justin dostał zaproszenie do niemieckigo prgoramu "Wetten Dass", które z miłą chęcią przyjął. Wylot mieliśmy dzisiaj i mieliśmy przebywać tam 3 dni. Jechałam tylko ja, Justin i dwóch ochroniarzy, ponieważ był to krótki pobyt i większa liczba osób była nie potrzebna. O godzinie 9 wstałam z łóżka, wykonałam poranne rytuały i razem z Justinem zeszliśmy na śniadanie, po czym wyruszyliśmy czarnym Mitshubishi na lotnisko.
-Justin, boję się. A co będzie jeśli rodzice nie zaakceptują dziecka?-zapytałam
-Kochanie, nie masz czego się bać. Damy sobie radę. -szepnął
Jego słowa mnie odrobinę uspokoił, wtuliłam się w jego klatę i odpłynęłam. Miałam piekny sen, mianowicie ja ubrana w białą, piekną suknie i ten jeden wyjątkowy i niezapomniany dzień...ślub. Na ślubnym kobiercu czekał na mnie Justin, a mnie do ołtarza prowadził mój ojciec. Kiedy przekazał dłoń moją Justinowi z jego oczu popłynęły łzy. Widziałam, że ciężko mu jest na sercu widząc swoją jedyną, pierworodną córkę wydawać za mąż. Jednak taka jest kolej rzeczy, dzieci dorastają i zakładają swoje rodziny. Ocknęłam się, kiedy miał nastąpić moment pocałunku...
-Kurcze...-szepnęłam i uśmiechnęłam się sama do siebie
-Co się stało?-dodał Justin
-Nie nic, wychodziłam za Ciebie za mąż i się obudziłam..a to było takie piękne..-zaśmiałam się
-Nie martw się, niedługo doświadczysz tego na żywo..-odpowiedział i się zawadiacko uśmiechnął
W głośnikach rozbrzmiał głos stewardessy, która poinformowała nas, że niebawem lądujemy i musimy zapiąć pasy.Wykonaliśmy czynność i w spokoju czekaliśmy na lądowanie. Po 40 minutach wysiadliśmy z samolotu i odebraliśmy nasze walizki. Bramka zaczęła pikać, kiedy przechodził przez nią Justin, więc ochroniarze zabrali go na zaplecze, aby dokładnie przejrzeć i go jego walizkę. Ja usiadłam na ławce i czekałam na niego cierpliwie. W oddali zauważyłam na ławkach nosidełko, siedziałam już bite 10 minut i nikt do niego nie podchodził. Zaniepokoiłam się. Podeszłam do nosidełka i zobaczyłam noworodka, który bardzo pałakał. Na brzuszku miał kartkę położoną z napisem :"Proszę zaopiekuj się nią bardzo dobrze, ktokolwiek ją znajdzie. Nie mogę tego uczynić ja, jednak wiem, że zrobisz to dobrze. Dziękuję". W moich oczach pojawiły się łzy. Wyjęłam niemowlę z nosidełka i wzięłam ją na ręce i zaczęłam ją uspokajać. Malutka przestała płakać i usnęła. W oddali ujrzałam Justina, spojrzałam na zegarek i zobaczyłam, że trzymali go tam dobre 40 minut. Pomachałam mu i podszedł do mnie ze zdziwioną miną.
-Kochanie, kto to jest?-zapytał
-Niemowlę, które zostało samo. Nie wiem kto je zsotawił. Miało tą karteczkę napisaną.-odpowiedziałam
Justin przeczytał kartkę i spojrzał ze zaszkolnymi oczami na dziewczynkę. Przytuliłam ją mocno i okryłam kurtką, którą wyciągnęłam z walizki. Justin wziął nosidełko i wyknęliśmy się tylnim wyjściem, przy którym czekali ochroniarze,wsiedliśmy do pojazdu i udaliśmy się na miejscową komendę. Język niemiecki mam opanowany w stopniiu komunikatywnym, więc nie było problemu z dogadaniem się.
-Dzień dobry.-zapytałam się po niemiecku funkcjonariusza, który siedział w rejestracji.
Justin się na mnie spojrzał a ja się uśmiechnęłam i zaczęłam dalej mówić, oczywiście w ich języku.
-Znalazłam niemowlę na lotnisku i chciałbym to zgłosić. Nie znam danych osobowych dziewczynki, była tylko ta oto karteczka.-powiedziałam i wyjęłam kawałek papierka i podałam policjantowi
-Dobrze, przyjmę zgłoszenie, jednak nie mogę zabrać pani dziecka, ponieważ nie mamy tutaj warunków, aby o nie zadbać. Proszę je zabrać i zostawić namiary na siebie, dobrze?-zapytał
Spojrzałam się na mojego chłopaka, który wyraził zgodę na zabranie malutkiej i również wyraziłam zgodę przy funkcjonariuszu. Podpisałam kwity i wyszliśmy z Justinem, po czym udaliśmy się do sklepu, aby kupić coś dla małej, bo niestety nic nie miała zostawione. Wedle prawa zostaliśmy w tym momencie rodziną zastępczą dla dziewczynki. Po 20 minutach byliśmy pod sklepem, Justin nie wychodził z samochodu, aby fanki go nie "zjadły". Założyłam okulary i kaptur, aby mieć pewność że mnie nikt nie pozna i wyszłam z samochodu. Kupiłam kilka kompletów ciuszków i jakies kosmetyki i pieluszki. Potem pojechaliśmy do hotelu, gdzie wykapałam dziewczynkę. Nadałam jej imię Trish. Podczas, gdy ja szykowałam jedzenie dla małej, Justin leżał z nią na łóżku i przyglądał się jej. Widziałam, że się mu to podoba. Jak rozbierałam dziewczynkę do kompieli znalazłam jej metrykę, jednak nazwisko i imię nie było wpisane. Niemowlę miało niespełna półtora miesiąca. Jak zrobiłam jedzenie, podeszłam do Justina, podałam mu butelkę i wzięłam Trish na ręce, aby nakarmić ją.
-Ja chcę.-powiedział cicho Justin
-Serio?!-zapytałam z niedowierzeniem
-Tak, tylko musisz mi pomóc, bo ja nie chce jej nic zrobić.-uśmiechnął się.
Postawiłam butelkę na stoliku i położyłam Trish na ramionach Jussa, po czym podałam mu pokarm. Gdy on ją karmił, ja pewna tego ,że poradzi sobie poszłam wziąć prysznic. Odświezyłam się, momentalnie poczułam jakby wszystkie emocje dnia dzisiejszego spłynęły ze mnie. Gdy wyszłam spod prysznica wykonałam maseczki i inne duperele, po czym wróciłam do sypialni. Justin słodko spał trzymając małą w objęciach. Gdy weszłam do sypialni zbudził się i poszedł się kąpać. Wrócił po 20 minutach i położyliśmy się we trójkę na łożu małżeńskim.
Justin się na mnie spojrzał z miną zbitego psa i powiedział:
-To dzisiaj nici z dzikiego seksu...
-Hhahah, no niestety. Ale kochanie za 8 miesięcy będzie tak codziennie.-odpowiedziałam
-Nie dołuj mnie.-uśmiechnął się
-Chcę Cię poinformować, że kobieta przez miesiąc po porodzie nie może tego robić.-zasmiałam się cicho
-Cooo?!- wyjęczał
-Będę musiał sobie na ten czas zakupić jakąś zabawkę.-zaśmiał się
-Justin!- funkęłam i poszłam do kuchni
-Oj kochanie, to nie tak miało zabrzmieć, ale wiesz, że ja nie wytrzymam tego miesiąca...-powiedział mnie mocno przytulając
-Dobra, dobra. Damy jakoś radę.- uśmiechnęłam się zawadiacko i skinieniem palca oraz kocimi ruchami zachęciłam go, aby podążał za mną. Miałam na niego taką nieposkromioną ochotę, że szook. Usiadłam na blacie w kuchni, a Justin podchodząc do mnie przejchał ręką po całej nodze, co wywołało u mnie energiczne dreszcze, rozpalał mnie coraz bardziej. Po krótkiej grze wstępnej pozwoliłam mu dokonać inicjacji...Wszedł we mnie deliaktnie i powoli, jednak z każdą sekundą przyśpieszał i zamieniał się dosłownie w tygrysa. Kocham takiego Justina. Po kilku minutach ostrego stosunku, kiedy już niemalże górowaliśmy usłyszałam płacz małej. Chciałam to dokończyć, szybkimi trzema pchnięciami wywołał u mnie ogromną radość i orgazm. Podobało mi się, szybko nałożyłam na siebie koszulę i pobiegłam do Trish. Przytuliłam ją, nakarmiłam i położyłam znowu spać.
-Podobało mi się kocie.-szepnął mi do ucha Justin
-Mi też, musimy to jeszcze kiedyś powtórzyć.-powiedziałam
-To chodź.
Mój chłopak wziął mnie na ręce i zaniósł do łazienki, gdzie napuścił pełną wannę wody. Kiedy zbiornik się napełniał my wykorzystaliśmy ten czas na grę wstępną. Po 15 minutach byliśmy już w wannie i mogliśmy w skupieniu kontynuować to, co zaczęliśmy w kuchni...Mój chłopak wchodził we mnie delikatnie, jednak jak to zawsze z czasem stawał się nieogarniętym tygrysem, który chciał więcej i więcej.
-Aaa , Justin ! Mocniej . . Ufff. Taak. -krzyczłam, kiedy byliśmy już oboje w ekstazie
-Oj mała ! Dzisiaj razem osiągniemy gwiazd..
Po5 minutach intensywnego seksu doszliśmy oboje. Opadliśmy bez sił, myjąc swoje ciała nawzajem. Musiałam się pośpieszyć, bo wiedziałam ,że mała nie może sama tak leżeć. Wytarliśmy swoje ciało i wróciliśmy do łóżka, grzecznie zasypiając.
Trish przespała całą noc, rano obudziłam się. Mała jeszcze spała, a Justin był do niej przytulony. Podnisołam się i zrobiłam jedzenie dla dziecka i zamówiłam śniadanie do pokoju. Po 15 minutach dostałam zamówienie i akurat dwa największe śpiochy wstały. Wzięłam malutką na ręce i ją karmiłam, a Justin karmił mnie i siebie. Po śniadaniu pojechaliśmy na komendę.
-Witam , to jeszcze raz ja. Zgłaszałam wczoraj, że znalazłam noworodka..-powiedziałam przy okienku
-Panna Nelson?-zapytał
-Tak.
-A więc tak, niestety nie udało nam się odnaleźć matki dziecka. Prawdopodobnie opuściła terytorium kraju i jej nie znajdziemy. Czy zechaciałaby pani adoptować dziecko?-zapytał
-Nie mogę podjąć sama decyzji. O tym muszę porozmawiać z moim narzeczonym.-powiedziałam, mając ogromny mętlik w głowie
-Dobrze, prosze się zjawić w ciągu 24 godzin na komendzie. Na początku zostanie pani rodziną zastęczą na papierze, a potem adopcja wchodzi w grę.-uśmiechnął się
-Dobrze, dowidzenia.-powiedziałam i uśmiechnęłam się, po czym wróciłam do saamochodu, gdzie czekali na mnie pozostali .
*5 minut później*
-Kochanie, czy chciałbyś, abyśmy zaadoptowali Trish?-zapytałam
-No baa ! Jest z nami jeden dzień, a ja ją kocham jak własną córkę. Nie byłbym w stanie się z nią rozstać.-odpowiedział
W moich oczach pojawiły się łzy, które spłynęły po policzkach. Justin otarł je swoją dłonią i mnie przytulił.
Pojechaliśmy do studia, gdzie nakręcany był program. Byliśmy tam o 17. Na żywo wszystko zaczynało się o 20 lokalnego czasu. Weszliśmy do studia i powitałam wszystkich po niemiecku. Mój narzeczony był w szoku, że tak dobrze szprecham po niemiecku.
-Kochanie, skąd ty umiesz niemiecki?-zapytał
-W Polsce uczyłam się go od zerówki z naciskiem na rozszerzenie, więc wiesz. A po za tym mam kuzynów w Austrii, a oni po angielsku średnio , a po polsku to już wgle nic nie mówią, więc ja nauczyłam się dla nich niemieckiego.
-Aha..Będziesz tłumaczyć?-zapytał mnie
-Jasne.
Wzięłam małą na ręcę, bo akurat zaczęła płakać i ją nakarmiłam. Potem, jak to noworodek znowu usnęła... O 19 zabrali Justina, aby go przypudrować. Potem Juss się przebrał i czekał już na swój moment. Ja też musiałam wyjść z nim, aby tłumaczyć.
-Drodzy widzowie, a teraz nadszedł czas na naszą gwiazdę specjlana dzisiejszego wieczora. Przed wami Justin Bieber.
Małą zostawiliśmy pod opiekną statystek, a my weszliśmy do studia. Na początku przedstawiliśmy się, Justin powiedział, że jesteśmy parą narzeczonych. Publiczność była zawiedziona. Ale nie wybuczeli nas. Nie wspominaliśmy o ciąży ani o Trish. Wywiad przebiegł całkiem okej, potem Justin wykonał kilka piosenek, ja w tym czasie zajmowałam się już małą. O 23 wróciliśmy do hotelu. Spakowaliśmy się i padnięci poszliśmy spać. Dzisiaj żadne z nas nie miało ochoty na nocne igraszki, bo byliśmy padnięci.
Rano obudziliśmy sie niemalże równocześnie. Spakowaliśmy nasze rzeczy i udaliśmy się na śniadanie. Potem musieliśmy jechać do urzędu załatwić legalny wywóz małej z kraju. Wszystko poszło w miarę gładko. Jako imiona rodziców podaliśmy nasze imiona. Załatwiliśmy to, co mieliśmy załatwić i wróciliśmy do Stanów.
Podróż zajęła mniej więcej 5 godzin. Na lotnisku wymknęliśmy bocznym wyjściem, aby nie było za bardzo widać nosidełka. Ah.. zapomniałam dodać. Justin ma teraz przerwę dwa miesiace w koncertowaniu, potem wróci tylko na kilka koncertów i Believe Tour dobiegnie końca...
Wróciliśmy do domu.
-Czeeść maamo!-krzyknęłam wchodząc do przedpokoju.
Moja rodzicielka, gdy wyszła z salonu była bardzo zaskoczona.
-Kto to jest?-zapytała...
-No dziecko. Trish Bieber.-odpowiedziałam
-Cooo?! Przecież ty nie byłaś w ciąży. -powiedział rozhisteryzowana
-Mamo, spokojnie. Troszkę długa historia. Siadaj, wszystko Ci opowiemy, tylko zadzwoń po Pattie.
Tak jak prosiłam tak też zrobiła. Po 15 minutach zjawiła się mama mojego narzeczonego. Usiadła bez słowa i czekała na nasze wyjaśnienia.
-Mamo.-powiedzieliśmy w tym samym czasie.
Zaśmialiśmy się i Justin kiwnał, żebym kontynuowała
-A więc, pojechaliśmy do Niemiec i tam na lotnisku znalazłam to dzieciątko. Pojechaliśmy z nim na policję, jednak nie udało im się zlokalizowac kobiety, a więc postanowiliśmy z Justinem zaadoptować Trish. Wiemy, że jesteśmy młodzi, ale damy sobie radę. Możecie nam zaufać. Obiecujemy.
-Dzieci, jestem z Was dumna, że nie przeszliście obok tego dzieciątka obojętnie i wierze, że dacie sobie radę. Liczę na to, że jesteście na tyle odpowiedzialni i dorośli, że nie zrobicie żadnego głupstwa.-powiedziała Pattie
-Ja też w to wierzę i ufam Wam..-odpowiedziała moja rodzicielka
-Maaamo...bo jest jeszcze jedna sprawa..-przeciagałam i spojrzałam się na Justina.
-Słucham Cię dziecko.-odpowiedziała
-No bo ja jestem w ciązy.-powiedziałam i spuściłam głowę.
-Słuchaam?!-powiedziały równocześnie
-No tak, zaczął się drugi miesiąc ciąży.-podniosłam głowę i spojrzłam na kobiety. Widziałam w ich twarzach ogromne niezadowolenie, a jednocześnie szczęśćie.
-Mamo, tu nie ma co się denerwować. Nie ma o co, a po drugiem Wasz stres przechodzi na Van co powoduje, że ona też się denerwuje,a nie może. To jest nasze życie i obiecujemy, że będziemy się starać. Ja zakończę trasę, potem wydam nową płytę i jak ustatkujemy się i dziecko przyjdzie na świat zabiorę całą rodzinkę i ruszymy w trasę koncertową. Oczywiście musimy zacząć planować ślub.
-A to masz Ci Kinder <od.aut. po niemiecku oznacza to dziecko> niespodziankę.-rzekły równocześnie
Spojrzałam się na niego dziwnie, a on kontynuował...
-Będzimy najlepszymi rodzicami, jakimi będziecie mogli sobie nas wyobrazić. Obiecujemy, a teraz mam dla Was niespodzienkę wszystkich.
Spojrzałam się na niego, a on z kieszeni wyjął klucze od mieszkania? Tak, mieszkania, a właściwie Villi. Tamtą, co kiedyś u niego pracowałam sprzedał, a kupił nową.
-Wyprowadzamy się z Valentiną do siebie.-powiedział
Byłam w szoku, ale zgodziłam się. Akurat obudziła się Trish, mama...właściwie babcia wzięła ją na ręce i nakarmiła.
-Mamo, a czy zostaniecie z małą, my bysmy pojechali do domu, zobaczymy jak już wszystko urządzili i czy możemy się pakować.-powiedział Justin
-No jasne, leccie. Dozobaczenia.
-Paa.-krzyknęlismy
-Kocham Cię Głuptasie, dlaczego nie powiedziałeś ? -zapytałam
-Niespodzianka to niespodzianka. Jedziemy na zakupy dla Trish i do domu coś trzeba kupić ,tylko najpierw pojedziemy po Vana, żeby 5 razy nie jeździć.
Tak, jak Juss mówił tak też zrobiliśmy...dom był już pieknie urządzony. Brakowało tylko nas. Po 4 godzinach zakupów wszystko udało nam się nabyć...
-Kocham Cię.-powiedział Justin, kiedy wchodziliśmy do domu
-Ja Ciebie też...-odpowiedziałam i zaczęliśmy rozpakowywać się.
O 20 pojechaliśmy po małą i zabraliśmy ją do siebie. Po wykapaniu małej, prysznic wzięłam ja, a potem Justin. Wtuleni w siebie usnęliśmy...
Moje życie gwałtownie się zmieniło. Nie sądziłam ,że w wieku 18 lat będę miała dwójkę dzieci i przystojnego narzeczonego przy swoim boku. Moje życie jest cudowne .... nie zamieniłabym go na żadne inne...
_____________________________________________________________
Taadaa!
Nowy rozdział, mam nadzieję, że się spodoba. Wiem niespodziewaliście się takiego obrotu sprawy. haah. Ja też nie, ale tak wyszło. W sumie jestem z rozdziału bardzo zadowolona... Liczę na szczerze opinie ;)
Ja,ja nie wiem co powiedzieć jestem w totalnym szoku ;o rozdział cudowny jak nie wiem co kocham tego bloga,masz naprawdę w prawe w pisaniu jestem zadowolona i czekam na kolejny z niecierpliwością! Cudo normalnie! <3
OdpowiedzUsuńJa rowniez nie mam pojecia co napisac...Jest w TOTALNYM SZOKU! no kurde rozwazalam rozne mozliwosci ale nigdy by mi nie przyszlo do glowy ze sprawy sie tak potocza...Swietny rozdzial ! Oby tak dalej :D
OdpowiedzUsuńPozdrowionka!
cudowny rozdział :* bardzo ciekawy
OdpowiedzUsuńu mnie nowy : http://fanfiction-justinbieber-believe.blogspot.com/