Playlist

niedziela, 29 września 2013

33.Zaburzenia odżywiania, cukrzyca...?

Czułam się wspaniale. Kolejne dni pobytu zleciały nam bardzo przyjemnie i zapewne będą niezapomniane. Pamiętam, jak powtarzałam, że nie chcę młodo wyjść za mąż, a tu masz Ci los. Mam 18 lat i mam narzeczonego. Nie żałuje mojej decyzji, bo wiem, że jest to ten jedyny. Już 20 lutego wróciliśmy w dalszą trasę.Narazie nie chwaliliśmy się mediom o naszych zaręczynach, chcemy poczekać na dobry moment, może jakieś wyjątkowe wydarzenie. Pierwszy koncert miał odbyć się w Newark. Jak dobrze wiemy, za niespełna 8 dni urodziny Justina. Niestety w dniu urodzin ma koncert w naszym rodzinnym mieście. Chyba w tym roku nici z imprezy urodzinowej, ale zadbam o to, żeby cokolwiek się odbyło. Wychodząc za rękę z autobusu, szybko przemknęliśmy między autobusami.
Standardowo, koncert odbywał się w godzinach wieczornych, a od południa odbywały się próby. Ja już nie tańcze na koncertach, ponieważ kontuzjowana Kaili już wróciła w pełni formy.Ostatnimi dniami nie czuję się najlepiej. Chyba zatrułam się jakimś jedzeniem, bo non stop wymiotuję i mam wysoką gorączkę i ogromne migreny. Pewnie to zmiana pogody, albo poważne zaturcie. Nie, nie napewno nie jestem w ciąży, kiedy zrobiłam to z Jussem bez zabezpieczenia wyliczone miałam dni płodne, które miały rozpocząć sie dopiero tydzień po naszym stosunku, a więc byłam spokojna. Zrobiłam już kilkakrotnie test ciążowy i wyszedł negatywnie, co upewniło moje przeczucia iż nie zostanę matką. Dzisiejsze popłudnie spędzałam sama w pokojowym hotelu, ponieważ Juss jak wcześniej wspomniałam miał koncert. Leżałam na łóżku wycieńczona już tym wszystkim. Przez 2 tygodnie schudłam niemalże 10 kilogramów, przecież to jest masakra. Nagle do pokoju wpadł zdyszany Justin.
-Nie interesuje mnie to, masz przyjechać natychmiast.!-krzyknął do telefonu i gwałtownie rozłączając się schował urządzenie do kieszeni spodni.
-Justin, coś się stało?-zapytałam
-Tak, Dave po Ciebie zaraz przyjedzie i jedziesz do lekarza.-powiedział zdenerwowany
-Ja nigdzie nie jade.-odpowiedziałam podwyższonym głosem
-Jedziesz i mnie nie denerwuj. Kochanie, martwię się o Ciebie. Od kilku tygodni jesteś blada, wiem, że wymiotujesz chociaż starasz się nie czynić tego w mojej obecności, ale to wiem.-obniżył ton i położył swoją dłoń na moim zimnym policzku, delikatnie go ogrzewając
-Kochanie, nic mi nie jest , naprawdę.-rzekłam
-Nie ma zmiłuj, ja się boję o Ciebie.-powiedział
Staliśmy tak wtuleni w siebie z pięć minut, po czym poszłam się umyć i przebrać w bardziej wyjściowe ciuchy niż szary dres i za duża koszulka Justina. Po 15 minutach szybkiej toalety usłyszłam puknie do drzwi, więc psotanowiłam wyjść. Zanim to zrobiłam, mój narzeczony wpuścił już kierowcę, który miał mnie zawieźć do lekarza i wszystko mu wytłumaczył. Ubrałam się w okrycie wierzchnie, bo nie było dziś za ciepło i wyszliśmy. Justin wrócił na próbę i za godzinę miało rozpocząć się M&G. Po 20 minutach korków dojechaliśmy do Prywatnej Przychodni, gdzie przyjęto mnie w tempie błyskawicznym.
Zrobiono mi badania moczu i krwi. Potem jakieś prześwietlenia i po dwóch godzinach siedzenia tam zostałam wezwana do gabinetu.
-Pani Nelson, zgadza się?-zapytała się miła pani doktór
-Tak, to ja.-odpowiedziałam
-Niestety nie jest to ciekawa wiadomość.
-Przyjmę wszystko do wiadomości. Proszę mówić, bo się coraz bardziej denerwuje.-odpowiedziałam
-Wykryliśmy u pani bardzo podwyższony cukier, którego poziom wskazuje na sukrzycę typu II, co jest dość niebezpieczne dla organizmu. Musimy natychmiastowo podjąć leczenie karputamidem, czyli są to tabletki obnizające jego poziom. Codzinnie proszę badać cukier i zapraszam do mnie za dwa dni.
-Aa..ha.-odpowiedziałam jąkąjc się, nie mogłam uwierzyć w jej słowa
-Dozobaczenia.-odrzekła
-Dozobaczenia.
Wyszłam z gabinetu w osłupieniu i zadzwoniłam po Dave`a, który po mnie przyjechał w przeciągu 5 minut. Po powrocie do hotelu nie miałam do kogo się odezwać, show właśnie się rozpoczynało, więc nie mogłam zadzwonić do nikogo, bo byli zajęci planowaniem wszystkiego. Przeleżałam 3 godziny sama, myśląc nad moim życiem. Raz przynosi mi zaskakujaco dobre informacje,  a raz szkoda gadać, wszystko się pieprzy.
-Skarbie, śpisz?-usłyszłam zza moich pleców aksamitny głos Justina.
-Nie, nie śpię.-odpowiedziłam i odwróciłam się do niego, obdarzając go uśmiechem
-Co dolega mojej księżniczcce?-zapytał z czułością
-Kochanie...mam cukrzycę typu II .-odpowiedziałam smutna
-Coo ?! Wszystko będzie dobrze.-przytulił mnie mocno.
W swoich objęciach zasnęliśmy...
*Dwa dni później*
Siemka, nic nie pisałam, bo w sumie nic ciekawego się nie działo. Ja leżałam głównie w łóżku ,moje objawy wciąż mi nie przechodziły...ciągłe wymioty mimo przyjmowanych leków. Dzisiaj wizyta w szpitalu w LA. Wstałam rano i pojechałam jak najszybciej do lekarza. Justin smacznie spał po wczorajszym koncercie. Może nie sam koncert go tak wyczerpał, jak after party do 5 nad ranem i stuumień alkoholu. Niestety ja nie byłam na imprezie, bo nie mogłam sie ruszać. Po 15 minutach drogi dojechałam i poszłam do specjalisty od cukrzycy. Weszłam do gabinetu.
-Witam.-powiedziałam
-Dzień dobry. Proszę siadać.-powedział uprzejmie i wyjął sprzęt do badania cukru, wykonał szybkie badanie i jego mina wskazywała na ogromne zdziwienie.
-Przepraszam, kto pani powiedział, że ma pani cukrzyce typu II ?-zapytał
-W przychodni w Newark.-odpowiedziałam
-Nie jest pani chora na cukrzyce, dzisiaj poziom wskazuje unormowany, a wręcz zaniżony. W przypakdu cukrzycy w dodatku II stopnia nie byłby możlwiy taki spadek.-powiedział
-O matko! Jak się cieszę.W takim razie co mi jest?-zapytałam
-Zaraz powtórzymy morfologię i krew i one nam powiedzą.-rzekł miły doktor
Wyszłam do łazienki, gdzie oddałam próbkę moczu i zaniosłam do badania, a potem udałam się lambolatorium na krew. Po godzinie przyszły wyniki. Lekarz mnie wezwał do siebie.
-Witam ponownie.-odpowiedział
-Witam, a więc, jak moje wyniki?-zapytałam
-A więc, wyniki Pani wyniki wskazuja na to, że jest Pani w ciąży.-odrzekł lekarz
Moje źrenice gwałtownie się powiększyły i nie mogłam uwieżyćw to, co przed momentem usłyszałam. Zostanę mamą, ale jak to, przecież liczyłam dni płodne?
-No, ale liczyłam dni płodne. Miały wystąpić tydzień po stosunku.-odpowiedziałam
-No tak, ale cykl kobiety jest ruchomy, raz 28 czasem więcej może się zdarzyć, a czasem mniej. Po za tym plemnik przebywa w organiźmie kobiety 72 godziny i takim czasie może zajść do zapłodnienia. Gratulacje!
-Eh...dziękuję.-odpowiedziałam, pożegnałam się z lekrzem i opuściłam przychodnię.
Wróciłam w ciszy i skupieniu do hotelu, gdzie Justin urządzał właśnie śniadanie. Uśmiechnęłam sie do niego i podeszłam całując go w usta na dzień dobry. Postanowiłam mu narazie nic nie mówić, więc bez słowa usiadłam przy stole.
-Kochanie i jak wyniki?-zapytał
Nie chciałam mówić w ten spoósb, żeby było słychać, że kręcę. Dlatego bez większego zawachania odpowiedziałam:
-Małe zatrucie pokarmowe, przejdzie z czasem.- uśmiechnęłam się
-Mam nadzieję skarbie-powiedział, przytulił mnie i podał na śniadanie sajgonki. Momentalnie zrobiło mi się niedobrze i pobiegłam do toalety, zwróciwszy śniadanie wróciłam do stołu.
-Kochanie, naprawdę wszystko dobrze?-był troskliwy, opiekuńczy i kochany. Bał się o mnie.
-Tak, naprawdę.-odpowiedziałam
Nie chciałam go okłamywać, ale za 6 dni ma urodziny i postanowiłam mu zrobić niespodziankę. Po śniadaniu zeszliśmy razem na basen, aby odrobinkę się zrelaksować. Wygłupialiśmy się i czas do próby przed najbliższym koncertem zleciał bardzo szybko. Po szybkim ogarnięciu się pojechał Justin na arenę, a ja zostałam sama w hotelu. Położyłam się na łóżku i zasnęłam.
*Oczami Justina*
Zostawiłem ją znowu w hotelu, bo wiedziałąm, że będzie męczyła sie podczas koncertu. Ja w tym czasie pojechalem na arenę, gdzie odbyło się M&G, a później koncert. Wszystko odbyło się bez większych komplikacji, potem wróciłem do pokoju. Moja wybranka już samcznie spała, więc wziąłem prysznic i położyłem się obok niej.
*Oczami Van*
Kolejne dni zleciały bardzo szybko. Spędziłam je na wylegiwaniu się w łóżku, nawet nic nie mogłam robić w pokojach hotelowych czy tourbusie. Nie powiedziałam mu jeszcze, doszłam do wniosku iż powiem mu w dniu jego święta. Udałam się do sklepu z artykułami dziecięcymi i kupiłam buciki oraz smoczek. Potem kupiłam urodzinową torebkę i wróciłam do tourbusa. Akurat JB wrócił już z wywiadu.
-Gdzie byłaś skarbie?-zapytał
-Na małych zakupach.-odpowiedziałam
-I co kupiłaś?-był bardzo dociekliwy
-A nic , kochanie. Mniejsza z tym... Jutro masz urodziny, co robimy? -zapytałam
-Chciałbym je spędzić tym razem w tylko Twoim towarzystwie. Może być?-odpowiedział
-Mi pasuje.-uśmiechnęłam się ciepło.
Resztę dnia spędziliśmy w wspólnym towarzystwie. Bez fleszów i obecności paparazzich pojechaliśmy do naszego hotelu, w którym spędzimy najbliższe 10 dni, ponieważ mieliśmy serię koncertów na MSG. Na miejsce dojechaliśmy o 16. Rozpakowaliśmy nasze podręczne bagaże i położyliśmy się na łóżku, po czym wtuleni w siebie zdrzemnęliśmy się. Obudziliśmy się przed 19. Zjedliśmy kolację w hotelowej restaeuracji, po czym wróciliśmy do pokoju i wykąpaliśmy się. Non stop gryzło mnie to, czego dowiedziałam się 5 dni temu. Chciałabym już mu powiedzieć, ale zrobię mu niespodziankę. Kiedy Justin kąpał się ja zadzwoniłam do recepcji i zamówiłam tort na godzinę 7. Wzięłam buciki i napisałam na odwrocie "Będziesz tatą", po czym znów schowałam je do swojej walizki. W tym czasie wrócił mój narzeczony i ułożyliśmy się wygodnie do spania, po czym zasnęliśmy w swoich ramionach.
Obudziłam się o 7. Chwilę później otrzymałam dostawę z tortem do pokoju. Włożyłam w niego świeczkę z cyfrą 20 i wyjęłam pakunek z walizki i ułożyłam go obok tortu i czekałam, aż wstanie Justin. Chwilkę później zauważyłam, że mój chłopak budzi się. Zaczęłam się denerwować, bo bałam się, że opuści mnie i zostawi razem z dzieckiem. Wzięłam torta i wychodziłam z kuchni, śpiewając:
-Sto lat, sto lat niech żyje żyje nam, sto lat sto lat niech żyje żyje nam, jeszcze raz, jeszcze raz niech żyje żyje nam, nieeech żyjee nam ;) -uśmiechnęłam się żwawo
-Oo, jaka miła niespodzianka. -powiedział i przytulił mnie mocno
-Proszę skarbie to dla Ciebie.-pocałowałam go w usta i podałam podarunek, który rzucił na łóżko i zaczął mnie namiętnie całować.
-Justin! Uważaj, bo mam torta.-uśmiechnęłam się
Odstawiłam torata do kuchni , a Justin w tym samym czasie otwierał swój prezent. Nagle poczułam, uścisk na brzuchu i to, jak lewituje w powietrzu.
-Kochanie, to moje najlepsze urodziny jakie mogłem mieć. Dziękuję - powiedział
-Hahah, głupolu też dziękuję.-pocałowałam go w usta
Usiedliśmy na łóżku w naszej sypialni i Justin dumnie patrzył się na prezent, który dostał ode mnie. Dwa buciki, na których było napisane "Będziesz tatą", bardzo go ucieszyły. Mam nadzieję, że nie jest to tymczasowe. Oparta głową o jego tors patrzyłam w martwy punkt i zastanawiałam się nad tym co będzie.
-Kocham Cię i nie opuszczę Was nigdy. Jesteście dla mnie najwazniejsi, pomimo że nasz maluszek ma niespełna miesiąc.-powiedział
-Też Cię kocham. Justin jak to powiemy rodzicom...?-zapytałam lekko zmieszana, w końcu mam dopiero 18 lat.
____________________________________________________________________
Wreszcie mamy rozdział <3 Przepraszam, że tak długo, ale nie było mnie dwa tygodnie w szkole i miałam masę zaliczeń, ale powoli wszystko nadrobiłam i  wracam do normalności. Dzisiaj byłam na pielgrzymce, pomodliłam się za Naszego Aniołka [RIP Avalanna], to już rok, takie smutne, jednak prawdziwe <3 Liczę na to, że się podoba Wam rozdział...Ciao ;**


Komentujcie <3

2 komentarze:

  1. :O O.O WOW...Cholera jasna! Tego sie NIE spodziewalam!! Ale zajebisty rozdzial!! No kurde!! Jest oidsjfiqoehflvuwanjfuhnwlauej *o* PIEKNY!! <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Jprdl jezu jfhghdjskfhgfdjsfhg szok w kit ;o jaka kochana niespodzianka jejciu <3 Czekam na kolejny :*

    OdpowiedzUsuń