Kilka minut po 18 zajechaliśmy na miejsce. Valentina spała, więc wziąłem ją na ręce i zaniosłem do pokoju. W drodze moja księżniczka się obudziła, ale powiedziała, że jest bardzo zmeczona i chce iść spać. Zaniepokoił mnie jej stan. Gdy już byliśmy ogarnięci zadzwoniłem po mojego lekarza. Bruce pojawił się szybko i zajął się moją ukachaną. Po 15 minutach wyszedł z sypialni.
-Jest wszystko dobrze, tylko drobne przemęczenie wdało sie do organizmu. Poodopoczywa dzisiaj i jutro będzie już lepiej. Zapewniam Cię o tym.
-Dobra, dzięki.
-No narazie.
-Cześć.-pożegnałem się z lekarzem i poszedłem się znów wykapać. Później wróciłem do łóżka i szybko zasnąłem.
*Oczami Valentiny*
Przeciągnęłam się leniwie na łóżku i zobaczyłam, że jestem na łóżku, a obok mnie leży Justin. Wyjrzałam za okno, wszędzie pełno białego puchu. W końcu nic dziwnego mamy grudzień. Zabrałam moje reczy i udałam isę do łazienki. Relaksująca kapiel była jak najbardziej wskazana. Potem ubrałam sie w przygotowany zestaw i wykonałam delikatny makijaż. Później wyszłam z łazienki. Zapchniało mi tostami. W kuchni działał już Justin, który nucąc pod nosem szykował śniadanie.
-Kochanie, dzisiaj mamy 6 grudnia. Mikołajki, mam coś dla Ciebie-powiedział, kiedy się odwrócił
-Ooo , jak miło. A ja zapomniałam.-trochę było mi głupio, bo Justin na każdym kroku obsypuje mnie prezentami , a ja nigdy nic dla niego nie mam.
-Miśka, nic nie szkodzi. To chłopak powinien dawać prezenty. Odwróć się i zamknij oczy.
Wykonałam polecenie chłopaka.Nagle poczułam na mojej szyi coś zimnego, gdy otworzyłam oczy dostrzegłam piękny wisiorek w kształcie serca na którym było wygrawerowany "J+V" a na drugiej stronie "FOREVER". Był to przepiekny gest z jego strony.
-Dzisiaj mija 5 miesięcy odkąd Cię ujrzałem i zakochałem się w Tobie z pierwszym spojrzeniem. Świętujemy dwa święta dzisiaj.
-Dziękuję! Kocham Cię najbardziej pod słońcem.
Złączyliśmy się w namiętnym pocałunku, po czym zasiedliśmy do konsumpcji śniadania. Czas leciał niemiłosiernie szybko. O 14 pojechaliśmy na arenę na próbę.
*Kilka dni później*
Jejku nie pisałam tu dość dawno. Otóż niewiele się zmieniło, po za tym ,że jesteśmy w Rosji, gdzie dzisiaj mamy koncert. Justin spędza całe dnie na próbach tak samo jak ja z resztą ekipy tanecznej, jednak jesteśmy w dwóch osobnych salach. Brakuje mi go nawet przez te parę godzin , jak jest w innej sali. Co teraz robię? Idę właśnie na próbę, sama. Tak, sama. Justin pojechał do radia na wywiad i krótkie spotkanie z fanami. Byłam już pod areną i ujrzałam Kaili, która paliła papierosa.
-Kaili, co ty robisz?! Wyrzuć to świństwo.-krzyknęłam
-Oj Van, daj sobie spokój. To, że twoje życie jest usłane różami, bo masz Biebera przy boku to nie znaczy, że moje takie jest.
-Ale tym nie zwalczysz tych problemów.-chciałam ją przytulić, ale ta odsunęła się i krzywo na mnie spojrzała. Bez słowa odeszłam i udałam się na sale, gdzie była pozostała część ekipy. Jedni się rozgrzewali inni już byli po rozgrzewce i ćwiczyli układ. Bez słowa przebrałam się w wygodne ciuchy i rozgrzewałam poszczególne partie ciała.
-A gdzie Justin?-zapytał Nick
-Na wywiadzie, ale wróci za 3 godziny.-odpowiedziałam, lekko się uśmiechając
-Co się stało?-zapytał choreograf
-Kaili ma jakieś problemy, ale nie chce dać sb pomóc.
-Wiemy wszyscy, nie tylko od Ciebie nie chce pomocy. Od nas również pomocną dłoń odrzuciła. Musimy to przeżyć, może jej się wszystko poukłada. A teraz chodźmy tańczyć.
Próba się rozpoczęła, na sale wróciła smutna Kaili i tańczyła razem z nami, jednak była taka nieobecna. W głebi duszy było mi jej szkoda, ponieważ widziałam, jak się męczy. 3 godziny bez Justina minęły błyskawicznie. Nim się obejrzałam na salę wszedł Juju, podbiegłam do niego i mocno przytuliłam. Na jego twarzy gościł uśmiech. Zgraliśmy układ i potem poszliśmy do łazienek, aby się przebrać. Dzisiaj wyjątkowo wcześnie rozpoczynało się show, bo już o 19. Koncert jak każdy, przebiegł bez żadnych zakłóceń. Zmęczona występem opadłam bezwładnie na kanapę, a obok mnie przysiadł Justin.
-Jak się czujesz?-zapytał
-Zmęczona i jednocześnie szczęśliwa, że mogę tu być. Za 3 dni lecimy do domu. Już nie mogę się doczekać. ;)
-No, wypadałoby prezenty kupić dla rodziców i Jazzy i Jaxona. Bo dla maluchów mamy już wózki.
-No tak, co ty na to, żeby jak juutro dojedziemy do Lisbony to wtedy skoczymy do jakiegoś centrum. Co ty na to?
-Świetny pomysł, a teraz się przebierajmy, bo długa podróż przed nami.
Przebraliśmy się w ciuchy i tylnim wyjściem przebiegliśmy do tourbusu, którym ruszyliśmy w 23 godzinną podróż. Zmęczeni po koncercie od razu zasnęliśmy.
Rano obudziłam się pierwsza i wykonałam poranne rytuały, zakładając na siebie spódniczkę maxi i do tego luźną bokserkę. Zrobiłam lekki make-up i wyszłam z łazienki. Akurat obudził się JB.
-Witam moją ślicznotkę.-powiedział na powitanie
-Dzień dobry książę z bajki.-pocałowałam go soczyście w usta.
Potem Justin poszedł do łazienki a ja udałam się do kuchni, gdzie czekało już śniadanie, które zrobili chłopcy.
-Cześć chłopaki.-powiedziałam na powitanie
-No hej, siadaj.
Wykonałam poleconą czynność i wzięłam się za konsumowanie przygotowanego posiłku, po chwili dołączył do nas Justin. Skonsumowaliśmy posiłek, Justin podpytał się Davida, gdzie już jesteśmy. Byliśmy w Rottenbach w Austrii. Już niewiele nam zostało do celu. Ostatni przystanek przed świętami. Za dwa dni zobaczę się z moją mamą. Podróż mijała nam dość szybko, oglądaliśmy filmy, wygłupialiśmy się z chłopakami. Po drodze zdarzył nam się szybki obiad, który przygotowałam. A było to moje popisowe danie, czyli sphagetii, które Justin uwielbia. Później graliśmy w karty, ehh...hazard się szerzy. W pewnym momencie stanęliśmy i do środka wszedł nasz kierowca, aby poinformować, że dojechaliśmy. Zebraliśmy się do hotelu, gdzie,aby zregenerować podróż postanowiłam się wykąpać.
-Kochanie, mogę się kąpać z Tobą?-Justin spojrzał na mnie i zrobił maślane oczka
-Hahaha, nie!
-No Van, zgódź się.
-Justin, nie. Nie uważasz, że jest na to jeszcze za wcześnie? Znamy się 5 miesięcy, a parą jesteśmy 3. Ja nie chcę się śpieszyć. Wiesz dlaczego? Bo jesteś międzynarodową gwiazdą, za którą chodza paparazzi, już się nasłuchałam dość jak zostałam twoją dziewczyną. To nie jest miłe jak się słucha czegoś takiego. A teraz seks do tego miałby dojść. A jak komuś przez przypadek się wygadasz? Albo ja? Co wtedy zrobimy? A jak wpadniemy? To wtedy ludzie już nam żyć nie dadzą. Powiedzą, że poleciałam na twoje pieniądze i zrobiłam to z tobą, żeby złapać Cię na dziecko. Ja tego nie chce .
-Misiu, spokojnie. Rozumiem Cię, nie nalegam. To musi być nasz wspólna, dojrzale podjęta decyzja, której nigdy w zyciu nie będziemy darować. Przepraszam, że nalegałem.
-Nic się nie stało. Idę się kapac.
Wykonałam wieczorną toaletę ,po mnie wszedł Juju i zrobił to samo. Kiedy Justin się kapał, ja zadzwoniłam do mamy.
-Hej mamuś. Co tam u Was, jak się czujecie?-zapytałam
Przez mamy ciążę złapałam z nią lepszy kontakt. Kiedyś nie widywałam ich wcale , a dzisiaj dzwonimy do siebie prawie codziennie. Niestety, tylko telefon albo skype, ale no tak nam ułożyło się zycie.
-No witaj kochanie. Wszystko bardzo dobrze. Już niedługo się widzimy. Bardzo się cieszę.
-Ja też nie mogę się doczekać. A gdzie tata?
-Wiesz, jest w pracy, bo nawalił jakiś system i musiał jechać pomóc.
-Aha, no rozumiem. Ale za Wami tęsknię.
-My słoneczko za Tobą też. Van powiedz mi, czy Wy z Justinem już to robiliście?
Wyczułam w jej głosie troskę, jednak roześmiałam się cichutko.
-Mamuś, niee. Mam dopiero 18 lat. Spokojnie.
-Cieszę się. Dozobaczenia za dwa dni.
Odłożyłam słuchawkę i położyłam się na łóżku, gdzie czekałam na Justina, który po 5 minutach wyszedł z kąpieli. Położył się obok mnie, opierając głowę o swoją rękę patrzył sie na moja twarz, uśmiechając się.
-Jesteś piękna i moja, już na zawsze. Nie pozwolę, żeby coś między nami się zepsuło.
-Oj Justin, to było słodkie. Ja tez nie pozwolę, żeby ktoś zepsuł nasze relacje. Jutro zakupy , prawda?
-Tak, tak. Pamiętam . Ja zawsze dotrzymuje obietnicy.
-Okej, chodźmy spać, bo jutro przed nami dłuuugi dzień.
Usnęliśmy dość szybko . W nocy miałam jakieś dziwne sny, których w pełni nie pamiętam . Jednak nie musiało być to coś miłego, bo obudziłam się cała mokra. Rano obudziliśmy się w równoczesnym czasie, po wykonaniu toalety porannej wybraliśmy się czarnym Audi Q8 do centrum handlowego, gdzie popadliśmy w szał świątecznych zakupów. Mamie i Pattie kupiłam parę ciuszków, tacie zegarek , Jeremiemu perfumy od Gucciego i zestaw kremów również tej marki. Dzieciakom jakieś zabawki. I został mi prezent dla Justina. Kompletnie nie wiedziałam co mam mu kupić. Poszłam do sklepu z biżuterią, on lubi grube łańcucy, więc postanowiłam kupić mu kilka. Do tego dokupiłam jeszcze serducho, które można powiesić na ścianę, o pokaźnych rozmiarach z wygrawerowanym "Justin and Valentina First Christmas Together year 2012". Kiedy już skończyłam zadzwoniłam po Justina, który gdzieś kręcił się w innej cześci Galerii. Prezenty miały byc niespodzianką, więc dlatego postanowiliśmy się rozdzielić.
Po porocie o 15 do domu, Justin pojechał od razu na próbę, a po mnie za 30 minut miał przyjechać Kenny. Przebrałam się w wygodne dresy. I spakowałam już co nie co, kiedy ktoś zapukał do drzwi , szybko je otworzyłam i za nimi stał Kenny. Zabrałam moją torbę i pobiegliśmy na dół, gdzie wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy na arenę. Szybko rozgrzewka i potem czas wolny dla nas. Justin w tym czasie miał M&G z fanami, a my się obijaliśmy, graliśmy w karty i ogolnie nic porządnego nie robiliśmy. Nadszedł czas show, jak zwykle bez najmniejszego szwanku odbyło się show. Nie zabrakło równiez bisu, który był silnie wywołany przez krzyczące fanki. Ok. 23 byliśmy w drodze do hotelu. Spanie nie było nam dane, ponieważ musiliśmy spakować nasze bagaże i posprzątać pokój. Potem do tourbusu, gdzie spakowaliśmy reszte potrzebnych nam rzeczy na te dwa tygodnie do domu. Usnęliśmy o 3 nad ranem. Budzik zadzwonił tuż po 9. Musielismy się wykapać i o 11 stawić się na lotnisku. Szybko wykonaliśmy czaynności, potemzeszliśmy już z bagażami na dół, gdzie nam je zabrano już do samochodu. My zjedliśmy śniadanie i pojechaliśmy na samolot. O 10:54 byliśmy na miejscu. Przez 2 godziny odbywaliśmy odprawę, a potem o 13:30 nadszedłczas na 6 godzinny lot. Usiedliśmy na wyznaczonych miejscach i kontynuwaliśmy naszą podróż. Nareszcie nadszedł długowyczekiwany powrót do domu.
____________________________________________________
Witam, na początek parę słów przeprosin za takie długie obijanie się. Otóż miałam mnóstwo zaległości przez szpital, które dopiero skończyłam nadrabiać, po drugie na bieżąco musiałam uczyć się, bo wystawiali oceny i pytali z niektórych przedmiotów. A teraz trzy dni byłam na wycieczce. Dzisiaj dodaj, chociaż trochę krótki, ale mam nadzieję, że się podoba. Następny rozdział już niedługo. Mam nadzieję, że w piętek.
ciekawy ciekawy :) czekam na nn i weny zycze oraz trzymam kciuki w sql !! :*
OdpowiedzUsuńZostalas nominowana do The Versatile Blogger! Zapraszam do mnie po wiecej informacji! karla-justin-ichhistoria.blogspot.it i http://epicevillove.blogspot.it/
OdpowiedzUsuńRozdział jak zwykle ciekawy <3 Ale kiedy następny? Czekam i czekam , już miesiąc nic nie dodajesz :c Stało się coś?
OdpowiedzUsuńNie dodaję , bo nie mam zbytnio czasu. Albo jak już coś napiszę to jeb i mi się kasuje, mam ostatnio złe dni. Ciągle praca, praca i jeszcze raz praca. Dzisiaj się moblizuje do rozdziału ;)
OdpowiedzUsuń