Pierwsza noc w Paryżu, mieście miłości. Obudziłam się obok Jazzy, mała słodko się do mnie przytuliła. No fakt była dopiero siódma rano, więc niech sobie brzdąc jeszcze pośpi. Wymknęłam się spod ciepłej kołdryi ruszyłam na podbój łazienki w celu wykonania porannej toalety. Wzięłam prysznic,ciało nasmarowałam moim ulubionym truskawkowym balsamem i ubrałam się w czerwone rurki, dopierając do nich czerwone supra i luźną białą tunikę z napisem `When you smile I feel better`. Włosy związałam w wysoką kitkę i nałożyłam delikatny make-up. Nie lubiłam zbyt mocno się malować, wyjątkiem były imprezy, ale takie bardziej uroczyste. Wyszłam z łazienki, słońce budziło się bardziej do życia, małej to nie przeszkadzało i spała w najlepsze. Wyszłam na balkon. Przypomniało mi się, że usnęłam na fotelu, ale nie pamiętam kto mnie przeniósł do pokoju. Usiadłam na leżaku i skierowałam twarz w stronę słońca, aby jego promienie delikatnie opaliły mają buzię. Nagle poczułam czyjeś ręce na ramionach. Oczywiście był to Justin.
-Hej, a ty już nie śpisz?-zapytałam
-No hej. Nie, obudziło mnie słońce . Widzę, że ty już dość długo nie śpisz, bo ubrana.-odpowiedział brunet i się uśmiechnął
-No, z czego się śmiejesz?-zapytała
-No żebyś poczuła się lepiej,zgodnie z przekazem na twojej bluzce.-odpowiedział a ja uśmiechnęłam się
W tym momencie usłyszałam, jak woła mnie Jazzy, więc wstałam i poszłam. Był 8:30. Poszłam z dziewczynką wykonać poranną toaletę i ubrałam ją w ciuchy, które wczoraj wieczorem dostarczyła mi Pattie. Po 20 minutach byłyśmy gotowe, kiedy ktoś zapukał do drzwi. Wzięłam małą na ręce i poszłam otworzyć. Za nimi zobaczyłam Justina i Jaxona również gotowych. Zeszliśmy w czwórkę na śniadanie. Zamówiliśmy sobie posiłki i czekaliśmy, aż kuchnia zrealizuje nasze zamówienie.
-Wecie co? Wy do siebie baldzo pasujecie.-powiedziała Jazzy
-Zgadzam sie z tobą siostla.-dodał Jaxon
Momentalnie zaczerwieniłam się. Nie wiem dlaczego, skoro Justin również mi się podoba, ale chyba dwa miesiące to za krótki okres czasu, żeby to stwierdzić.Spojrzałam, delikatnie podnosząc wzrok na bruneta, który się uśmiechał. Odezwałam się pierwsza.
-Miło mi to słyszeć, ale my z Justinem jesteśmy tylko przyjaciółmi-odpowiedziałam kłądąc nacisk na słowo tylko i spojrzałam się jeszcze raz na niego. Był trochę smutny.
-Dokładnie maluchy, jesteśmy tylko przyjaciółmi.-dodał smutnym głosem
-Idzie nasze śniadanko.-krzyknął Jaxon
Usmiechnęłam się, kiedy kelner podał nasze zamówione dania. Pomogłam konsumować Jazzy, a Justin jadł z Jaxonem. Po 25 minutach, gdy my już kończyliśmy posiłek na dół zeszła ekipa Justina. Jak oni zamawiali my się zebraliśmy i poszliśmy do pokoju z dzieciakami. Przechodziliśmy akurat koło wejścia hotelu, gdzie stało mnóstwo paparazzich, ale dzięki ochronie nie mili oni wstepu do środka. Dla mnie lepiej, bo nie chcę, żeby mówili o mnie w necie. Rodzeństwo szło przed nami, a my kilka kroków za nimi. Cały czas brunet mi się przyglądał, z jednej storny byłam przyzwyczajona, bo robił to dość często, a z drugiej odrobinę mnie to irytowało. Po chwili wjechaliśmy na siódme piętro i poszliśmy do mojego pokoju.
-To co dzisiaj robimy?-zapytał brunet
-No nie wiem, może zapytamy się tamtych.-pokazałam żartobliwie na Jaxona i Jazzy, którzy stali przy oknie i patrzyli na panoramę Paryża
-Ej, młodzi, co dzisiaj robimy?-zadał to samo pytanie dzieciakom
-Hmm..wiem. pobawmy się w dom. Wy bedziecie rodzicami, a my rodzeństwem. Valentina urodzi mnie i Jaxona, a wy będziecie małżeństwem.
Otworzyłam szeroko oczy, bo byłam bardzo zdziwiona propozycją małej. Spojrzeliśmy na siebie z Justinem po czym wybuchnęliśmy gromkim śmiechem.
-Okej.-odpowiedział chłopak
-Ej , a ja ? Może byś się mnie zapytał o zdanie?-udawałam obrażoną, ale długo tak nie mogłam i znowu zaczęłam się śmiać.
-No dobla, to my idziemy do pseckola, a wy jako rodzice zostajecie w domu. Tylko nie zlobcie nam braciszka, ale siostrzyczki.-powiedziała Jazzy i wzięła Jaxona za rękę i zaproawdziła do drugiej sypialni.
My chwile staliśmy w kompletnym szoku, ale po chwili Justin powiedział:
-No to co mamuśka, chyba jako małżeństwo możemy sobie poszaleć?-powiedział dośc poważnym tonem
Spojrzam na niego z przerażeniem w oczach i odpowiedziałam:
-Niestety kochanie, musze posprzątać po śniadaniu i cały dom po tych urwisach.-odpowiedziałam i wzięłam się za sprzątanie.
-No nie, własna żona mi odmawia. Haha, okej obejrze sobie mecz.-odpowiedział udając obrazonego
Minęło z 20 minut, a Jazzy krzyknęła z drugiej sypialni
-No a telaz czas , aby ktoś odeblał dzieci z przedskola, chyba co nie?
Nie mogłam pochamować śmiechu i powiedziałam do Justina.
-Kochanie idź po dzieci do przedszkola, bo najwyższa pora, a ja przygotuje obiad.
Tak jak mu kazałam tak zrobił. Po dwóch minutach wrócił, prowadząc dzieciaki za rękę. Usiedli do stołu i udawali, że konsumuja obiad. Potem nadszedł na popołudniową zabawę z dziećmi, aż w końcu nadeszła pora snu. Fakt w trakcie zabawy bardzo szybko mija dzień.
-Dzieci, idziemy spać.-powiedziałam
-Dobzie mamusiu-krzyknęli równocześnie.
Kiedy położyłam dzieci spać na kanapie w salonie udałam się "porzebrać" w piżamę i położyłam się na łóżku , które było naprzeciwko. W końcu nie bd się pakować w ubraniu w pościel. Udawałam, że śpie. Nagle Justin położył się za mną, przytulając mnie do siebie i mówią na ucho:
-Skoro jesteśmy małżeństwem, to chyba mogę przytulić moją żonę.
-Haha, głupek.-odwróciłam sie do niego, a nasze twarze znajdowały się niebezpiecznie blisko. W końcu brunet wykonał ten krok, który nie znajdował się w scenariuszu zabawy. Nasze usta złączyły się w namiętnym pocałunku. Chciałam się oderwać, ale nie było mi to pisane, bo nie mogłam . Jednak po chwili się opamiętałam i oderwałam od niego szybko schodząc z kanapy i podchodząc do okna. Poczułam, jak jego ciepłe ręce dotykają mojego ramienia, znów przeszły mnie ciarki po całym ciele.
-Przepraszam, ale emocje mnie poniosły. Wiem, jesteśmy tylko przyjaciółmi-powtórzył moje zdanie, które wypowiedziała 2 godziny temu na śniadaniu.
-Dokładnie, tylko przyjaciele. Przepraszam.-wpatrywałam się nadal przez szybkę
Wtedy niby obudzily się dzieciaki.
-No dobra moi drodzy, koniec zabawy. Valentina się źle czuje.-powiedział chłopak
-Możemy się bawić.-zaprzeczyłam
-Ale nam jus sie to znudziło.Fajnie się całowaliście, jak plawdziwe malzenstwo.-krzyknęłam Jazzy
Moje oczy powiekszyły się stukrotnie i nie wiedziałam co odpowiedzieć. Justin zaczął się śmiać, kiedy ktoś zapukał do drzwi. Poszłam i otworzyłam. Była to Pattie z Jeremym. Zaprosiłam ich do środka, ale kobieta powiedziała
-My tylko po dzieciaki, a wy sobie siedźcie.-po czym zabrałam Jazzy i Jaxona ze sobą i wyszła
W tym czasie Justin poszedł do siebie, a ja siedziałam i się obijałam. Posprzątałam u siebie w pokoju. Usłyszałam puknie przy drzwiach balkonowych. Oczywiście był to Justin, wpuściłam go.
-To co robimy dzisiaj? Bo mi się zaczyna nudzić.-powiedział opadając na kanapę
-No szczerze sama nie wiem. Też mi się nudzi.
-Wiem, chodźmy zwidzimy miasto. Jest dopiero 12, więc mamy kupę czasu do zmroku.
-A jak Cię fani zaczepią i zobaczą ze mną, to ty zginiesz na miejscu, a ja zostane pogrzebana następna, bo znałam Justina Biebera, tak?-powiedziałam to ze śmiechem
-Spokojnie pójdą z nami chłopaki, a ja się zmaskuję dobrze.-odpowedział smiejąc się
-Okej, to ja idę sie przebrać. Za godzinę na holu, co ty na to?-zapytałam
-No okej.
I wyszedł. Wzięłam świeże ubrania i poszłam się odświeżyć. Wykonałam te czynności co rano i zmieniłam ubranie na krótkie dzinsowe szorty i do tego zwiewną turkusową bokserkę. Na nogi założyłam turkusowe conversy i do torebki spakowałam to, co najpotrzebniejsze, czyli telefon, portfel i klucz od pokoju. Zegrek pokazywał, że mam jeszcze 15 minut, ale postanowiłam już wyjść, żeby na mnie nie czekali. Po 5 minutach byłam na dole. Przed hotelem było mnóstwo paparazzich, co mi się nie podobało. Po chwili podszedł Biebs i powiedział mi jaki mają plan. Otóż przebiąrą Alferdo za Justina i będzie szedł wśród ochrony , będzie mało widoczny i niby uda się na wywiad. Wtedy paparazzi pojadą samochodem, a my sobie wyjdziemy spokojnie, a Alferdo wróci tylnim wjazdem do hotelu.
-Dobry pomysł.-powiedziałam i obczaiłam strój jaki miał na sobie Justin. Chłopak ubrany był w czerwone rurki, do tego białe supra i białe t-shirt i na to skórzana czarna kurtka. Prezentował się fajnie. Po chwili zszedł Alfredo ubrany z jego ciuchy. Jak go zobaczyłam wybuchnęłam smiechem. Dlaczego? Chłopak był trochę bardziej przy kości i szedł z grymasem na twarzy cały czas mówiąc, że go spodnie upijają w rowek. Normalnie nie mogłam wytrzymać i aż usiadłam ze śmiechu. Po chwili zebrali się wokół niego tancerze, którzy udawali ochroniarzy, a do nas podeszli na luzie ubrani Kenny, Mosh i Dustin. Cała sytuacja wyglądała śmiesznie. "Justin" wyszedł przed hotel i szybko wsiadł do czarnego Land Rovera i odjechał, wszyscy ruszyli za nim w pościg. Ja cały czas się śmiałam, ale kiedy teren był czysty Justin założył kaptur i okulary i poszliśmy. Była 13:30, więc nam sie nie śpieszyło. W odległości 20 m szli od nas ochroniarze.
-Idziemy na Wieżę Eiffla?-zapytał
-Z chęcią, zawsze chciałam zwiedzić to miejsce.- odpowiedziałam i udaliśmy się w dalszą podróż, która zajęła nam jeszcze bite 20 minut. Kiedy znajdowaliśmy się już przy wejsciu do obiektu, Justin kupił bilety i weszliśmy. Było tu naprawdę niesamowicie. Udzielił mi się nawet taki romantyczny klimat. Justin przytulił mnie do siebie, czułam się tak jakoś dziwnie wyjątkowo w jego obięciach. A może to jednak jakiś znak od Boga, że to jest chłopak dla mnie? Boże, znowu moje sumienie się odezwało.
-Nad czym myślisz?-zapytał brunet, kiedy byliśmy już na jednym z ostatnich pięter
-Nad swoim życiem, nad tym, że mogę tu być i to dzięki Tobie, ogólnie nad wszystkim.-powiedziałam rozmarzonym tonem.
-Ja też się cieszę, że jestem tutaj z Tobą.-odpowiedział i się uśmiechnął
Popatrzyłam w jego brązowe tęczówki i po chwili wróciłam wzrokiem na obraz panoramy, który był naprawdę piekny. Spojrzałam na zegarek, była już 16. Matko jak ten czas leci. Poszliśmy jeszcze na spacer i zobaczyliśmy kilka ciekawych miejsc. Około 19 wróciliśmy do hotelu i poszliśmy od razu na kolację. Wszyscy już czekali na nas. Dosiadliśmy się do reszty i konsumowaliśmy lasagne z serem. Po posiłku wróciłam do pokoju. Postanowiłam zadzwonić do rodziców. Po około 5 sygnałach odebrała moja rodzicielka.
-No cześć córcia, wreszcie dzwonisz.-usłyszałam jej ciepły głos w telefonie
-No hej, co u Was?-zapytałam
-Bardzo dobrze. Cały czas pracujemy, ale jeszcze tylko 4 miesiace i idę na zwolnienie.-odpowiedziała
-Nie za późno? Przecież będziesz już w 5 miesiacu.
-Nie, pytałam się lekarza, jest wszystko okej, a ty opowiadaj co tam u Ciebie? Widziałam wywiad u Ellen, wypadłaś niesamowicie. A ta akcja, że jesteś fanką. No wszystko mi się podobało.
-Hehe, to dość śmieszna sytuacja, bo o tym, że będę fanką dowiedziałam się przed samym wywiadem.
-A co u Justina?
-Wszystko okej. Mamo, potrzebuje twojej pomocy. Nie wiem dlaczego, ale kiedy jestem w pobliżu Justina czuję się wyjątkowa i potrzebna. On daje mi takie ciepło, którego nigdy w życiu nie doświadczyłam.
-Oj, ktoś tu się zakochał...-powiedziała chochocząc do słuchawki
-Oj od razu zakochał...Znam go krótko. Boję się że on do mnie nic nie czuje. A nie chce wyjść na idiotkę.
-Kochanie, ja zaczęłam z tatą chodzić po 6 tygodniach znajomości i co? Niedługo zostaniemy znów rodzicami i mamy piękną, mądrą i niedługo dorosłą córkę.
*Oczami Justina*
Przejrzałem internet i chciałem iść do Valentiny do pokoju, wyszedłem na balkon. Miała uchylone drzwi, chciałem zrobić jej niespodziankę i po cichu wejść, kiedy usłyszałem końcówkę rozmowy z mamą, którą prowadziła na głośnomówiącym, bo malowała sobie paznokcie.
-Oj od razu zakochał...Znam go krótko. Boję się że on do mnie nic nie czuje. A nie chce wyjść na idiotkę.
-Kochanie, ja zaczęłam z tatą chodzić po 6 tygodniach znajomości i co? Niedługo zostaniemy znów rodzicami i mamy piękną, mądrą i niedługo dorosłą córkę.Miej nadzieję, że on też żywi cię podobnym uczuciem,a wszystko się ułoży.
-Mamo, jesteś kochana. Dziękuję a teraz uciekam, bo jestem już zmęczona.
-No pa córka.
-Papa;*
Powiedziała i się rozłączyła, chciałem się wycofać, ale ja jak zwykle muszę się szybko zdradzić, strąciłem kwiatka z parapetu, który spadł i roztrzaskała się doniczka na drobne kawałki. Valentina na mnie spojrzała, a ja szybko kucnąłem żeby zacząć sprzątać.
-Justin...słyszałeś?-powiedziała
Spojrzałem w jej oczy i przytaknąłem...
_______________________________________________
Taadaaam. ! No i jest jednak rozdział dzisiaj. Zrobiłam sobie chill out od szkoły i dodałam notkę. Dziękuję, że komentujecie i czytacie moje opowiadanie.Rozdział ze specjalną dedykacją dla Patrycji Waskiewicz, która czyta każdy mój odcinek i motywuje do pisania. Dziękuję kochana;)
No to do następnej notki, raczej nie dodam w sobotę bo idę do pracy więc, nie będzie kiedy. Postaram się dodać w poniedziałek, chyba że wstanę dość wcześnie w sobotę żebym do 9 się wyrobiła. No nie wiem, pożyjemy, zobaczymy ;)
Zarąbiste *.* Jeszcze on słyszał tą rozmowę . uhuh będzie się działo <3 Czekam na NN :*
OdpowiedzUsuńAgdgatagsqsfsf kocham *o* Już się nie mogę kolejnego doczekać. :3
OdpowiedzUsuńPierdzielę Alex'a i dodaję już dzisiaj koma xD
OdpowiedzUsuńRozdział boooooooooooooooooooski !! Wielkie "AWWWWWWWWWWW" i ten komentaż Jazz o pocałunku xD młodzi są świetni! :D Nie mogę doczekać się NN bo jestem straaaaaaaasznie ciekawa jak się potoczy dalej :D dodawaj jak najszybciej kochana!!
I oczywiście WIELKIE DZIĘKUJĘ za dedyk :**** dzięki :***