Playlist

niedziela, 10 marca 2013

5. "...Nabrałam dziwnego wrażenia, że los chce nam coś powiedzieć..."

Pierwszy dzień wakacji, o tak kocham to. Słońce od rana zaglądało przez moje okno i próbowało mnie obudzić. Jak zawsze udało mu się to. Leniwie wstałam, spojrzałam na zegarek, była 9. Wzięłam prysznic i wykonałam delikatny makijaż. Założyłam białe rurki, do tego luźną bluzkę na ramiączka w niebieskie paski i do koloru dobrałam niebieskie baleriny. Do torebki włożyłam błyszczyk, telefon i spakowałam jeszcze spodenki i koszulkę do sprzątania. Zeszłam na śniadanie, była już 10. Rodzice wczoraj wyjechali i zostałam sama. Zjadłam płatki na melku i potem po sobie posprzątałam. Zauważyłam, że przyjechał Henry, zakluczyłam drzwi i pobiegłam do samochodu.
-Dzień dobry.-powiedziałam i powitałam go serdecznym uśmiechem
-Witam panienkę, jak samopoczucie?
-A bardzo dobrze, a u Pana?-chciałam być uprzejma
-A może być, nie narzekam.
Uśmiechnęłam się do mężczyzny i dalej jechaliśmy już w ciszy. Po niecałych 15 minutach byliśmy juz na miejscu. Zaczekałam, aż Henry zaprowadzi mnie i powie co mam dzisiaj robić. Pokazał mi pokój , w którym miałam się przebrać, tak też uczyniłam. Potem zaprowadził mnie na górę, i powiedział , że tyle ile zrobię dzisiaj tyle zrobię. On będzie u siebie, czyli na dole w pokoju, gdzie są kamery. No więc od razu wzięłam się za robotę. Na piętrze było 6 sypialni i łazienek do tego duży balkon. Założyłam słuchawki na uszy i pochłonęłam się w zadaniach, które miałam wykonać. Pozmieniałam pościel, powycierałam kurze , umyłam okna i takie inne pierdoły. Jedna sypialnia i łaznieka zajęły mi 3 godziny. Byłam w szoku, no ale w końcu robię generalny porządek.Słuchając muzyki z uśmiechem na ustach dalej sprzątałam.
*Oczami Justina*
No i koniec urlopu. Na szczęście Believe Tour za miesiąc się kończy i wreszcie wrócię do domu. Dzisiaj mam koncert w Lyonie we Francji. Przede mną jeszcze 3 godziny drogi. Słuchałem muzyki, kiedy zadzwonił mój telefon. Dzwonił Henry, mój lokaj z domu w Los Angeles.
-Cześć Henry, co tam się stało?-nigdy nie dzwonił bez potrzeby, więc zapytałem
-Dzień Dobry, panie Bieber. Chciałem pana poinformować, że zatrudniłem w pańskim domu miłą młodą dziewczynę do sprzątania, tą do której dzwoniła Pattie, jeszcze jak byli państwo w domu. Czy nie ma to nic przeciwko?
-Ale nie powiedziałeś jej, że jest to mój dom?- nie chciałem, żeby ta wiadomość rozeszła się w mediach, bo nie miałbym już kąta na tej ziemi, gdzie mógłbym się od tego wszystkiego odizolować.
-Nie, oczywiście. Jest to tajemnica, wie, że mieszka tu małżeństwo, które wyjechało w interesach na wakacje.
-Okej, nie ma sprawy. A ładna jakaś ? Haha- nie patrzę na wygląd, ale to miał być taki żart.
-Oj panie Bieber...- westchnął Henry
-No dobrze, wracam za miesiąc.Tylko proszę jej dobrze płacić, bo dom jest naprawdę duży i dziwczyna się narobi. A daleko mieszka od mojej posiadłości?
-Jakieś 15 minut jazdy samochodem. A dlaczego pan pyta?-odezwał się w słuchawce Henry
-No to proszę jej nie zostawiać na pastwę autobusu, tylko ją przywozić i odwozić codziennie.
-Ależ ja już o tym wiem i prośby zostaną wykonane.
-No dobrze,dziękuję. Dozobaczenia-powidziałem i się rozłączyłem
Dalsza część lotu minęła szybko, nie wiem dlaczego, ale próbowałem sobie wyobrazić tę "miłą, młodą dziewczynę". Już nie mogę doczekać się powrotu do domu. Nim się obejrzałem byliśmy juz na lotnisku w Lyonie. Niestety tłum paparazzich od razu zaatokował mnie dziwnymi pytaniami dotyczącymi Seleny. Przecież nie jestem z nią już, nie powiem, bo tęsknię, ale trzymam się. Nie będę mięczakiem, który płacze , przez to, że go dziewczyna rzuciła. Jestem silny. Pojechałem do hotelu, gdzie wziąłem prysznic i się odświeżyłem. Potem nadszedł czas na próbę i show. O godzinie 19 rozpoczął się koncert. Wszystko szło zgodnie z czasem, aż do momentu piosenki "Beauty and a Beat". Nagle źle się poczułem. Zaczęło mi brakować tlenu. Chwiejnym krokiem udałem się za kulisy. Lekarz podał mi tlen, ale ja nie chciałem zawieść moich Beliebers i wróciłem na scenę. Dopiero po show i M&G pojechałem do szpitala. To nie był zbyt fajny dzień.
*Oczami Valentiny*
Posprzątałam juz tak porządnie 3 sypialnie z łazienkami. Była juz godzina 18. Myślałam, że zostanę jeszcze i chociaż jeden pokój posprzątam, ale do sypialni wszedł Henry. Powiedział, że na dzisiaj już wystarczy. Nie byłam chętna, ale mężczyzna upierał się bardzo, bo powiedział, żebym się nie przemęczała. Zaniosłam więc do pralni na dół wszystkie zmiany pościeli. Po drodze na dół zauważyłam w zaszklonej półce nagrody muzyczne i to nie byle jakie, same takie prestiżowe. Nie czytałam napisów pod nimi, bo półka była na drugim końcu długiego korytarza, jedynie zastanawiałam się dlaczego one tam są, skoro to małżeństwo pracuje w jakiejś firmie transportowej. Szybko wróciłam na górę i przebrałam się w strój, w którym przyjechałam. Henry wręczył mi wypłatę 500$, byłam w totalnym szoku.
-Ale ja nie mogę tyle przyjąć. To jest zdecydowanie za dużo proszę pana.- uśmichnęłam się i chciałam oddać mu pieniądze
-Ależ prosze to wziąść, pan  Bruck kazał taką kwotę panience zapłacić.
Nieśmiało się uśmichnęłam i szłam do wyjścia. Oczywiście Henry mnie odwiózł, bo tak kazał mu pan Bruck. Trochę głupio się czuję, bo codziennie po mnie przyjeżdża i mnie odwozi, jeszcze taka pensja. Podziękowałam za odwiezenie mnie do domu i pożegnałam się z meżczyzną. Jutro miałam przyjść w takich samych godzinach. Weszłam do domu, ale zapomniałam, że nie ma rodziców. Usiadłam przed komputerem, poszperałam troszkę w internecie, gdy napotkałam o tym, że Justin jest w szpitalu, bo zasłabł na koncercie. Oj biedny Justin. Ale ten chłopak naprawdę zmienił duzo w moim życiu, bo to dzięki niemu nie mówię w moim życiu "nigdy", bo on powiedział, że o wszystko trzeba walczyć i nie poddawać się. Od czasu bycia Belieberką idę przez życie z podniesioną głową. Nagle zadzwonił mój telefon. Był to Martin
-Cześć, wiem niespodziewałaś się mojego telefonu, ale tak sobie pomyślałem, że pójdziemy na jakąś imprezę w czwórkę do klubu. W końcu część paczki wyjechała i pewnie nudzisz się jak diabli. Co ty na to.
-A wiesz, to całkiem fajny pomysł, która jest godzina?
-19:45- odpowiedział chłopak
-No dobra o 20:15 jestem gotowa to możesz wpaść po mnie.A kto jeszcze idzie z nami?
-Stacy i Simon.
-Okej, to dozobaczenia.
Ucieszyłam się, że nie będę siedzieć przed telewizorem. Szybko wzięłam prysznic, nałozyłam make up i ubrałam sukienkę koronkową nieco przed kolano w kolorze granatowym i do tego czarne rajstopy i szpilki. Akurat wyrobiłam się na czas, bo znajomi po mnie przyszli. Razem udaliśmy sie do klubu i impreza zaczęła się o 21. Impreza trwała, alkoholu też nie brakowało. Tańczyłam z Martinem przytulańca. Od zawsze mi się podobał, ale traktowałam go tylko jako przyjaciela. Znamy się od piasnkownicy, razem chodziliśmy do podstawówki, gimnazjum a teraz do szkoły średniej. Nabrałam dziwnego wrażenia, że los chce nam coś powiedzieć, że do siebie pasujemy. W pewnym momencie na środu parkietu Martin pocałował mnie, ale nie było to całus w policzek. Delikatnie, namiętnie całował moje usta. Podobało mi się to, nie protestowałam. Potem wypiliśmy kilka drinków i film mi się urwał... Nie pamiętam jak dotarłam do domu, nic...zupełna pustka...
_____________________________________________
Hejka, no to mamy juz 5 rozdział . Myślę, że Wam się podoba. No to dozobaczyska przy kolejnym. Rozdział dla wszystkich Beliebers <3 

3 komentarze:

  1. Fajny *.* Dawaj następny !

    OdpowiedzUsuń
  2. Piszesz super czekam na nn !!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. cyemu tak dugo nie dodajesy robisy sie jak elwira !

    OdpowiedzUsuń