Playlist

sobota, 30 marca 2013

13.Witaj przygodo !

Obudziłam się dość wcześnie jak na mnie, bo było ledwo po 9. Jak zwykle musiałam się ogarnąć i wykonać poranną toaletę. Wybrałam lekki zestaw, mianowicie miętowe rurki, białą bluzkę z nadrukiem i baleriny w granatowo-białe paski. Nie prezentowałam się najgorzej. Zrobiłam delikatny make-up i zeszłam na śniadanie. Tam czekała na mnie już mama, która zrobiła dobrą jajecznicę na bekonie. Przysiadłam przy stole i rodzicielka nałożyła mi danie na talerz. Siedziałyśmy i konsumowałyśmy. Rodzice dzisiaj wieczorem muszą już wyjechać, będzie mi znów trochę smutno, ale przyzwyczaje się i będzie dobrze. Po za tym za dwa tygodnie wyjeżdżam z JB. Właśnie, zakupy z nim. Spojrzałam na zegarek, była już 10:45. Umówiona byłam na 11, więc nie miałam dużo czasu. Spakowałam do torebki telefon, kasę i klucze od domu po czym założyłam sweterek i zeszłam znów na dół.Akurat przyjechał Justin, tym razem wyrobiłam się w porę. Pożegnałam się z mamą i pobiegłam do samochodu JB.
-No hej.-przytuliłam chłopaka, który siedział na miejscu kierowcy. Ubrany był w spodnie w panterkę, biały t-shirt i na to szarą bluzę. Powiem, że wyglądał spoko, lubię tak ubranych chłopaków, nie mogło zabraknąć full capa.
-Hej-odpowiedział również mnie przytulacjąc
-A więc kierunek Omaha Mall.-dodał
-No okej.
Siedzieliśmy w ciszy. Spoglądałam raz na drogę, a raz na skupionego Justina. Wyglądał przesłodko, gdy tak wytężał swoje komórki i myślał. Po dosłownie 20 minutach dojechaliśmy na miejsce. Oczywiście JB, jak przystało na gentelmana otworzył mi drzwi i podał rękę, abym mogła wysiąć. Po kilku minutach odwiedzaliśmy pierwsze sklepy.
-Weź to, to i jeszcze to.-mówił chłopak rzucając do mnie cały czas jakimiś ciuchami i szczerze były nawet w miare. Widziałam, że czuje się jak ryba w wodzie i ma bardzo dobry gust.
-Justin, spokojnie. Mamy cały dzień. Hahaha-powiedziałam i poszłam do przymierzalni.
Skompletowałam pierwszy zestaw, a mianowicie były to czarne spodnie dresowe od Chachi, koszlka biała z napisem i do tego full cap. Akurat tak się złożyło, że Justin miał takiego samego. Wyszłam z przymierzalni, a Justina nie było. Rozejrzałam się po sklepie i w końcu go znalazłam. Wędrował do mnie z całym koszykiem ubrań.
-O, bierzemy to. Fajnie w tym wyglądasz.-powiedział i zmierzył mnie od góry do dołu, śmiejąc się
-Serio, mi też się podoba.-odpowiedziałam uśmiechem
Wybrałam jeszcze kilka podobnych zestawów i poszłam do kasy za nie zapłacić. Pierwszy raz w moim życiu wydałam tyle na ciuchy w jednym sklepie. Wyszłam z około 10 torbami. Justin powiedział, że zaniesiemy je do samochodu. I tak zrobiliśmy, a potem wróciliśmy dalej robić zakupy. Odwiedziliśmy Adidasa, gdzie nabyłam kilka par butów z serii NEO, potem biegaliśmy po różnych sklepach.
-Co ty na to, żebyśmy poszli na jakiś obiad albo deser?-zaproponował chłopak
-Okej.-powiedziałam, a ten pociągnął mnie za ręke.
-No to co sobie życzysz?-zapytał, gdy już byliśmy na miejscu
-No nie wiem, co chcesz. Ja lubię wszystko.-uśmiechnęłam się
-Sphagetti? Co ty na to?-patrzył na mnie, a ja wiedziałam, że to jego ulubione danie zresztą moje też więc się zgodziłam.
Chłopak poszedł i złożył zamówienie i po chwili wrócił do stolika.
-Tak naprawdę, to dziękuję Ci, że zgodziłaś się pojechać ze mną w trasę.
-Nie ma za co. Poprostu nie chciałam zawieść kumpla.-uśmiechnęłam się do niego.
-Tylko kumpla?-widziałam, że momentalnie zrobił się smutny
-Przepraszam, zapomniałam. Przyjaciela.-uśmiechnęłam się do niego i w tym samym czasie podano nam nasze zamówienie. Zajadaliśmy się przepysznym sphagettii, Justin co chwile się na mnie spoglądał, a ja śmiałam się, bo sosem pomidorowym zrobił sobie wąsy i wyglądało to przekomicznie. Wzięłam serwetkę i chciałam wytrzeć mu jego "zarost". Jednocześnie śmiałam się, a Jus patrzył się na mnie jak na idiotkę.
-No co? Wyglądałeś bardzo męsko z tym zarostem. Haha- nie mogłam opanować śmiechu
-Ej, to nie jest śmieszne. Obrażam się.-odwrócił się i udawał pana obrażalskiego
-No okej, przepraszam. -podeszłam i go przytuliłam
-Wybaczam!-od razu poprawił mu się humor
Jeej, jak jak się lubię z nim przekamarzać. Kocham to wręcz. Dokończyliśmy obiad i ruszyliśmy na podbój dalszej część centrum. Po około 3 godzinach byłam już zmęczona i nie chciało mi się chodzić. Po za tym miałam tyle ubrań, że nie muszę ich prać tylko cały czas nowe zakładać. Zaszalałam tym razem. Justin też kupił nowe ciuchy.
-Chodźmy już do domu. Nogi mnie bolą i te torby są ciężkie.-powiedziałam
-A mówiłem, że zaniose je do samochodu to ty się uparłaś.
-No dobra, ale nie chce mi się już. Zmęczona jestem.
-No dobra, w sumie to ja też.
Poszliśmy do samochodu i JB zawiózł mnie do domu. Zaprosiłam go do środka, ale nie chciał. Powiedział, że musi coś jeszcze załatwić ważnego związnego z trasą. Nie chciałam krzyżować jego planów i nie zatrzymywałam go. Zaczęłam kompletować ubrania i sprawdzać, co jeszcze muszę dokupić. W końcu wyjeżdżam na 10 miesięcy, więc to kupa czasu. Kiedy robiłam porządek z zakupami przyszli do pokoju rodzice, aby się pożegnać. No tak, zapomniałabym dzisiaj wyjeżdżają i zobaczymy się dopiero za 10 miesięcy.
-Będziemy tęsknić.-powiedziała mama i się rozpłakała
-Mamo, nie płacz. Niedługo się zobaczymy. W sumie to wyjeżdżam, ale myślę, że będzie jakaś przerwa, żeby wpaść i Was odwiedzić.
-Mam nadzieję.-powiedziała i przytuliła mnie.
-No to dozobaczenia.-odpowiedziałam
-Miłej zabawy, musimy uciekać bo samolot nie będzie czekał. Pa córcia.
-No pa.-powiedziałam i przytuliłam zarówno mocno mamę jak i tatę.
*Tydzień później*
Minął już tydzień, za 5 dni ruszam w trasę z Justinem. Jestem podekscytowana, że będę mogła mu towarzyszyć. W ciągu tego tygodnia zrobiłam już ostatnie zakupy i zakupiłam rzeczy, których jeszcze nie miałam. Musiałam kupić też jeszcze dwie walizki, bo nie zmieściłam wszystkiego w te, które posiadałam. Dzisiaj mam dzień kompletnego chilloutu. Relaks i tylko relaks. Chciałam wybrać się do Spa, ale była fajna pogoda i postanowiłam, że jednak popływam sobie w basenie i poopalam się na podwórku. Moi przyjaciele nie powracali jeszcze z obozów, ani się też nie odzywają. Nie wiem, czy się obrazili, czy coś, ale ja też ostatnio nie mam zbyt dużo czasu. Była już 12, ubrałam się w kostium i wskoczyłam do basenu. Przepłynęłam kilka długości i się zmęczyłam. Usiadłam na leżaku i zamknęłam oczy oddając się słońcu. Nagle poczułam na moich ramionach kogoś zimne ręcę, nie mógł być to nikt inny jak JB. Odwróciłam się i oczywiście to był on.
-Już nie pierwszy raz drzwi nie zamknęłaś. Ciesz się, to ja akurat ja przyszedłem.
-Oj tam, oj tam.- powiedziałam
Gadaliśmy i o wszystkim i o niczym. Poszłam po sok, a Justin został na leżaku. Gdy wracałam akurat kończył rozmowę przez telefon. Akurat kawałek usłyszałam:
-No będzie niezła jazda, mam nadzieję, że niczego nie podejrzewa, co ją czeka ze mną w trasie. No dobra ziom kończę, bo zaraz wróci.
Zakończył rozmowę, szczerze trochę się wystraszyłam, Justina głos był taki poważny, nie wiedziałam co on planuje. Poczekałam chwilę i wróciłam na leżaki.
-Już nie mogę się doczekać, kiedy wyjedziemy.-powiedział chłopak łapiąc łyka napoju.
-No szczerze , ja też. A tak naprawdę, dlaczego mnie wybrałeś? Przecież znamy się krótko.
-No bo chcę Cię bardziej poznać. Nie masz się o co martwić, ze mną i moją ekipą będziesz się świetnie bawić.
-Mam nadzieję, jeszcze raz Ci dziękuję. Czuję się wyróżniona móc z Tobą podróżować. Szkoda, że nie zobaczę od razu mojego braciszka albo siostrzyczki.
-Będzie świetnie, zobaczysz. Więc szykuj się. Widzisz, zapomniałbym o najważniejszym. Wyjeżdżamy wcześniej.
Byłam w szkou, bo ja ani nie spakowana ani nie gotowa w pełni. Myślałam, że dopiero za 5 dni wyjeżdżamy , więc nie widziałam sensu we wczesniejszym pakowaniu się.
-Wcześniej, to znaczy kiedy?-pytałam ciekawa
-Nie za pięć, a za dwa dni.
-Co, przecież ja nie jestem spakowana ani nic.
-Dasz radę, masz czas dzisiaj i jutro do 24, bo mniej więcej tak po Ciebie przyjeżdżamy. Musimy do 2 stąd wyjechać.
-A dlaczego wcześniej?
-No tak wyszło, Scooter przyjął dwa wywiady wcześniej i nic mi o tym nie powiedział. Szczerze też się dzisiaj dowiedziałem i dzisiaj zjeżdża tutaj moja ekipa, ok.160 osób.
-Gdzie ty ich pomieścisz ?Przecież muszą być gdzieś tą noc jedną.-powiedziałam zaskoczona
-No w tourbusie ją spędzą.
-Nie, ja na to nie pozwalam. Ja mogę pomieścić w domu na łóżkach ok.25 osób i na materacach ok 60. Mam 12 pokoji, więc nie widzę problemu, żeby przespali się u mnie, przynajmniej część. Ty też masz sporo pokoji, więc myślę, że pomieścimy ich.
-Jesteś naprawdę niesamoita, czy to nie będzie serio problem?
-No oczywiście, że nie. Tylko pojadę na zakupy, żeby jakąś kolację i jutro coś upichcić i będzie git.
-Nie , to ja zamówie coś.
-Justin! Powiedziałam.
Chłopak podziękował mi i powiedział, że będę koło 18-19. Mieliśmy godzinę 15, więc szybko wybrałam się na zakupy. Po 2 godzinach buszowanie po supermarkecie wyjechałam z dwoma pełniuśkimi wózkami żarcia. Może zrobimy jakąś imprezę, która będzie zapieczętowaniem nowych znajomości. Tylko 160 osób to ja w moim domu za bardzo nie pomieszczę, ale jakoś damy radę, mamy do dyspozycji basen, ogród i parter. Może damy radę. Gdy wróciłam do domu była 17. Zadzwoniłam do Justina, aby wbił na chwilę do mnie. Po niespełna 15 minutach zjawił się.
-Słuchaj wpadłam na genialny pomysł. Może zrobimy u mnie imprezę dzisiaj?
-Słucham?! 160 osób tutaj?-pokazał na salon.
-No, ale przecież mamy do dyspozycji salon parter i ogród.
-Ty masz co raz to lepsze pomysły. Okej, oni będę u Ciebie 18:30, okej.? To na którą robimy imprezę? Pomogę Ci i zostanę teraz.
-No dobra. Damy im czas, żeby się odświezyli tak mniej więcej z godzinę. To o 20 u mnie wbijasz z resztą?
-No okej, to co mam robić teraz?-zapytał
-Jechać do domu , ja dam sobie radę.
-Nie! Pomagam i koniec, oni przyjadą tourbusami z lotniska. A do Ciebie ode mnie przyjdziemy na pieszo, bo nie będzie to trzeźwa impreza, prawda?
Zaśmiałam się i pokiwałam twierdząco głową. Razem z Justinem działaliśmy i przygotowywaliśmy przysmaki, nagłośnienie i wgle. Punktualnie o 18:30 pod moja posesją pojawiła się część ekipy. Justin pojechał do domu, aby opanować resztę. Przyjechały do mnie w sumie 54 osoby, bo część przyjedzie jednak jutro, jakieś ważne sprawy czy coś. Nikt nie bił się o miejsca na łózku czy materacu, więc było okej. Powiedziałam im o imprezie, na co się ucieszyli. Ekipa poszła się odświeżać, a ja przygotowałam jeszcze pojedyncze przysmaki. Gdy wszyscy byli już świezi, ja postanowiłam wykonać to samo. Matko pełno bagaży, po prostu szok. A ja jeszcze nie spakowałam się nic, a nic. O 20 do mojego domu przyszedł Justin z kolejnymi 70 osobami. Bałam się, że będzie ciasno, ale nie było najgorzej. Powoli się wszystko rozkręcało, poznałam mnóstwo fajnych osób, wiedziałam, że ich polubię. Bawiliśmy się w najlepsze, część osób kapała się jeszcze w basenie, bo mimo później pory było naprawdę ciepło. Poleciała jakaś wolna piosenka, nagle poczułam czyjeś dłonie na moich biodrach. Był to Justin, było po nim widać, że nie żałuje sobie. No i dobrze, musi się odstresować.
-Zatańczymy?-zapytał
-A czemu nie.-obdarzyłam go uśmiechem. Ja nie piłam, bo musiałam kontrolować sytuację, chodź wiedziałam , że ludzie są spoko i nienarozrabiają, ale nie byłam spakowana i musiałam szybko ogarnąć po imprezie dom. A więc tańczyłam z Justinem wolnego, czułam się serio bezpiecznie. Objął mnie w pasie, a ja moją głowę położyłam na jego ramieniu. Gdy piosenka skończyła się Justin spojrzał w moje oczy. Były przepełnione pozytywnym uczuciem, ale nie wiedziałam konkretnie jakim. Nagle zbliżył moją twarz do swojej i pocałował mnie w usta, nie protestowała, choć po chwili opamiętałam się i zdobyłam się na odwagę, aby przerwać to, co teraz trwało.
-Przepraszam, ale ja nie...-chciałam dokończyć ale nie było mi to dane.
-To ja przepraszam ,alkohol zakołował mi w głowie i się zapędziłem.
Resztę wieczoru spędziłam tańcząc na parkiecie z innymi. Było naprawdę rewelacyjnie. O 3 nad ranem wszyscy byli już zmęczeni i poszli spać. Nie wiedziałam jak dotrze ekipa, która przyszła od Justina do niego. Przecież Pattie go zabije, że ich tak upił. No nic, kazałam im się położyć, gdzie tylko im wygodnie. Nie prostestowali, bo nie chcieli oberwać od mamy Justina. Nawet Justin, który nie mógł już ustać na własnych nogach pierwszy raz chyba odkąd go znam nie postawił na swoim. Ułożyłam do snu 125 osób, ledwo co mi się udało, ale jakoś dałam radę i wzięłam się za sprzątanie. Wszystkie butelki po alkoholu pozbierałam do worka i pozmiatałam cały bałagan. Naczynia wrzuciłam do zmywarki, kiedy doprowadziłam dom do względnego porządku postanowiłam się spakować. Ledwo co mogłam przemieszczać się po mojej sypialni, bo spało w niej z 20 osób. Ale jakoś mi się udało, spakowałam 7 walizek, do których zapakowałam to, co będzie mi potrzebne. Laptopa spakowałam do plecaka. Gdy skończyłam była 7 rano. Wszystko budziło się do życia, a mi się nie chciało spać mimo nie przespanej nocy, a to wszystko za sprawą kawy, której wypiłam chyba z 5 szklanek. Pierwszy obudził się Mick, chyba jeden z niewielu mało pijanych.
-Hej, pomóc Ci coś?-zapytał
-Nie, dzięki. Odwróć się.
Chłopak zobaczył salon w prawie idealnym stanie, co zakłócało w nim porządek? Osoby, które spały na fotelach i kanapie i podłodze.
-Haha, szybka jesteś.
Po dwóch godzinach wstali prawie wszyscy. Justin otrzeźwiał i zabrał osoby, które były "zameldowane" u niego. Ja chciałam zrobić reszcie śniadanie, ale nie byli głodni, bo napełnili się w czasie imprezy. Ja, że się spakowałam, miałam wolne do wieczora. Razem z pozostałymi osobami oglądałam filmy w TV. Dzień bardzo szybko nam zleciał. Nim się obejrzeliśmy była już 20, każdy chciał się odświeżyć, więc jedni pakowali, to , co wyjęli z walizek a inni się kapali. Był mały szum, ale udało nam się to ogarnąć. Pomyślałam sobie, że dopiero będzie rachunek za wodę. Ci , co byli już gotowi zchodzili z pakunkami na dół. Ruch niczym na Wall Street. Gdy ja juz byłam gotowa , zadzwonił mój telefon. Na wyświetlaczu widniało Justin.
-No hej. Co tam?-zapytałam
-No my zaraz ruszamy, za jakieś 20 minut będziemy u Ciebie pod domem. Zapomniałem Ci dać rozpiski, kto gdzie jedzie, więc czekajcie przed domem. Muszę ich jakoś podzielić okej?
-No okej, to my się zbieramy.
Rozłączyłam się, po czym na głos powiedziałam.
-Ludzie, mamy wyjść przed dom i zaraz przyjadą. Z tym, że musimy poczekać, bo ktoś będzie Was dzielił na autokary.
-Okej.-odpowiedzili razem i wyszli przed dom.
Ja obczaiłam jeszcze sytuacje w domu, po czym zakluczyłam drzwi. Było mi trochę smutno, ale obiecałam Justinowi, że pojadę. Po chwili podjechało 5 tourbusów, część osób, które były u Justina poleciało samolotem, bo odpowiednia ilość autokarów nie mogła dotrzeć i mieli dopiero na miejscu zostać podzieleni na resztę autokarów. Z pierwszego wyszedł Justin z megafonem. Haha, uśmiechnęłam się do niego.
-Witam wszystkich, no i jak głowanie nie boli?-zapytał
Każdy zaczął się śmiać, a Justin kontynuował.
-Okej, autokar numer 1...-nie wsłuchiwałam się za bardzo, co on tam mówił. W każdym autokarze mieściło się 12 osób, więc akurat.
-A ty jedziesz a autokarze ze mną.- powiedział Justin do mnie, gdy rozdzilił resztę, uśmiechnęłam się i podążyłam za nim. W busie była jego mama, tata, rodzeństwo, dziadkowie, trzech ochroniarzy i my we dwójkę. Przywitałam się z jego rodziną, a ochroniarze przyniseli moje walizki. Justin zabrał mnie do pokoju, gdzie było duże łóżko.
-Witaj przygodo...-powiedziałam, gdy byliśmy sami, a chłopak obdarzył mnie ciepłym uśmiechem.
__________________________________
Taaaadaam. Mam nadzieję, że Wam się spodoba.Miłego czytania i postaram się dodać już jutro, ale nie obiecuje. No to do następnej notki, no i oczywiście Wesołego i smacznego Jajka, żebu Juju z niego Wam wyskoczył, haha ;) Paa <3

5 komentarzy:

  1. OMG ! Zarąbisty rozdział . Wczułam się ... Czekam na NN :**** !

    OdpowiedzUsuń
  2. SUPER ROZDZIAŁ :)
    Zapraszam do mnie kruszynk.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Wspaniały rozdział nie moge się doczekać kiedy będą razem :-) niech się już pocałują <3!!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. oh...wspaniały *-* Przepraszam że dopiero teraz komentuję ale znasz tego przyczynę xD No nic...Rozdział wspaniały,naprawdę śliczny.Nie mogę doczekać się NN więc dodawaj jak najszybciej! :*

    OdpowiedzUsuń