Zdezorientowanie mieszało się z ciekawością. Co on znowu wymyślił ? Po głowie ścinało mi się tysiąc myśli na minutę. Patrzyłam na niego z dziwną miną, bo zaczął się śmiać.
-No z czego się śmiejesz głupi głupku?-zapytałam
-Głupi głupku powiadasz?-spoważniał tym razem
Objął mnie w tali i zaczął biegać po całym domu i podwórku. Niestety musiało się tak przypadkiem zdarzyć, że wpadliśmy do basenu. Od razu do nas przybiegła Jazmyn i Jaxon, krzycząc że też chcą się kąpać. Nie wiedziałam, czy tak po prostu mogę,więc zapytałam chłopaka. Pozwolił, wzięłam Jazmyn a Justin Jaxona. Uczyłam dziewczynkę pływać, a Justin był pluskany przez Jaxona wodą, który jak wiadomo nie umiał pływać, a frajdę mu sprawiała woda, któa rozpluskiwała się na wszystkie strony. Po pewnym momencie gwałtownie się zachmurzyło i nastąpiło wielkie oberwanie chmury i do tego jeszcze burza. Po prostu świetnie. Dzieciaki bały się grzmotów. Dałam Justinowi ręcznik dla Jaxona ,a ja owinęłam w ręcznik Jazmyn.Usiedliśmy z nimi na kanapie w salonie i włączyłam Cartoon Network,aby mogły sobie maluchy oglądać bajki. Nim się obejrzałam, dziecaki już spały. Ale były nadal w mokrych ciuchach, więc kazałam Justinowi jechać dodomu, po jakieś ubrania. Na nasze szczęście w samochodzie chłopak znalazł torbę z ciuchami brzdąców, która została po zeszłodygodniowym pikniku i nie musiał nigdzie jechać. Przebrałam dziewczynkę, a on zajął się Jaxonem. Wzięłam ją na ręce i powędrowałam do mojej sypialni, w moje ślady udał się JB z Jaxonem na rękach. Miałam łóżko z poręczami, więc nie bałam się, że spadną. Położyłam ich i przymknęłam drzwi, aby w razie co słyszeć jak się obudza. Zeszliśmy z Justinem na dół i włączyliśmy w TV jakiś serial. Wtedy przypomniało mi się, że Justin chciał mi coś wcześniej powiedzieć.
-Ej co chciałeś mi powiedzieć?-zapytałam się nie patrzac na niego tylko popijając sok, który wcześniej przyniosłam
-A wiesz, jedziesz ze mną w trasę i będziesz śpiewała jako support
Cały napój, który miałam w jamie ustnej wylądował przede mną. Nie chciało mi się uwierzyć w to, co usłyszałam dosłownie kilka sekund temu. Spojrzałam na niego dziwnie, a on kontynuował:
-Na tym koncercie, co zaspiewałaś ze mną Beauty and a Beat i swoją piosenkę dostrzegł Cię krytyk muzyczny i skontaktował się przez Scootera ze mną. No i podjąłem decyzję, że pojedziesz ze mną w trasę,tylko potrzebuję twojej zgody.
-Ale Justin, ja nie chce być sławna. Ten występ to był czysty spontan. Scena to nie moje powołanie. Nie chce robić Ci przykrości, ale sorki. Przykro mi, ja nie będę śpiewać.
-Szkoda, bo masz ogromny talent i szkoda go zaprzepaścić, ale to twoja decyzja. Ale i tak pojedziesz ze mną.
-Ale szkoła, obowiązki domowe i to wszystko...przecież ja nie mogę.
-Oj, o szkołę się nie martw. Będzie z nami Samantha, ona będzie prowadziła lekcje. Chcę, żebyś ze mną pojechała.
-To będzie trudna decyzja, nie mogę jej podjąć teraz. A co powiedzą moi rodzice na to?
Siedzieliśmy jeszcze kilka minut, kiedy pierwsza wstałam Jazmyn i była głodna. Zrobiłam jej coś do jedzenia i nakarmiłam, a Justin w tym czasie pobiegł do płaczącego na górze Jaxona i przyniósł go na dół, po czym też zaczął go karmić. Zobaczyłam, że na zegarku jest już godzina 18 i czas najwyższy, aby dzieciaki zawieść do domu, bo zaraz pewnie będą jechać. Odprowadziłam ich do wyjścia i pożegnałam się ze szkrabami, a Justina przytuliłam na pożegnanie.Gdy już pojechali wyłączyłam telewizor i poszłam do siebie. Nagle usłyszałam jak drzwi się otwierają. Zbiegłam na dół i zobaczyłam rodziców z walizkami. Bardzo się ucieszyłam. Przytuliłam najpierw mamę, a potem tatę.
-No cześć, co wy już jesteście?
-Dosłownie na dwa dni., bo sympozjum na przerwali i kazali jechać do domu.
-O jak miło. Trochę sobie pogadamy.
-No opowiadaj wszystko, o tym wypadku, jak poznałaś Justina, chociaż i tak Ci w to nie wierze.-powiedziała moja rodzicielka
-Skoro mi nie wierzysz, to się przekonasz na własnej skórze. A tak wgle no to wiesz, że poszłam do pracy...-zaczęłam jej opowiadać
-Dał Ci tak wysokie odszkodowanie?!-moja mama była zdziwiona kiedy doszłam do epizodu z odszkodowaniem
-No tak, nie chciałam tego przyjąć, ale wymusił to na mnie.
I tak jej dalej opowiadałam. Spojrzałam na zegarek i była już 23, mama już była zmęczona i ja zaczynałam robić się senna, więc pożegnałyśmy się i udałam się do sypialni w celu odwiedzienia krainy Morfeusza.
Rano jak zwykle promienie słońca padały na moją twarz i nie dały możliwości dalszego snu. Leniwie się podniosłam i udałam do łazienki. Wykonałam poranną toaletę i po cichu zeszłam na dół, aby nie obudzić rodziców. Była 10:30, postanowiłam, że przyrządzę nalesniki z syropem klonowym. Po 15 minutach zeszła na dół moja mama, a za nią zaraz tata.
-No hej. Już myślałam, że nie zejdziecie.-powiedziałam śmiejąc się
-No, ale zeszliśmy. Co dobrego tam pichcisz?
-Naleśniki z syropem klonowym.
-O super, akurat mam na nie ochotę.
Jeszcze chwilę gadaliśmy, po czym skończyłam przyrządzanie i podałam na talerzu stos naleśników.
-To może jej w końcu powiemy?-powiedziała mama patrząc się na tatę
Nie wiedziałam o co chodzi, popatrzyłam się ze strachem w oczach to raz na mamę to raz na tatę.
-Ale o co chodzi?-zapytałam
-No bo...będziesz miała rodzeństwo-powiedziała mama po chwili zawachania
Spojrzałam na nich z niedowierzaniem, chociaż będę od niego dużo starsza, ale już go albo ją kocham. Zawszę pomogę i normalnie jestem przeszczęśliwa.
-Jejku, naprawdę?! Tak się cieszę.-zaczęłam skakać po kuchni.
Jeszcze chwilę siedzieliśmy przy stole o rozmawialiśmy o tym, który to miesiąc i wgle. Okazało się,że mama jest już w 3 miesiacu, ale też niedawno się dowiedziała. Po chwili otrzymałam sms`a od Justina, że zabiera mnie na kawę. Uśmiechnęłam się.
-Mami, nie chciałaś uwierzyć, że znam Justina. Zaraz tu będzie.-powiedziałam, a ona zeszła na dół z powrotem.
-Ooo, serio? Poznam mojego zięcia?-kobieta wtórowała
-Haha, on nie będzie twoim zięciem.Hmm, a może...-obie wybuchnęłyśmy śmiechem
-Ale tak naprawdę, czujesz coś do niego?-zapytała się rodzicielka
-Mamo, znam go półtora miesiąca. A tak to znam go z internetu. To chyba się nie uda. Chce mnie zaprać w trasę koncertową, ale ja nie chce.
-No to jedź, czemu nie chcesz?
-Zaraz będzie mnóstwo plotek o tym, że jesteśmy parą, a ja chce być jego przyjaciółką, która zawsze będzie w cieniu. Miałam z nim występ na koncercie i jakiś krytyk mnie zauważył i chciał mnie zabrać do studia, ale nie zgodziłam się, bo nie chcę, żeby te zasługi przypisali mi tylko z nalepką `to dzięki Justinowi`.
-Aaa, rozumiem.
W tym momencie zadzwonił dzwonek do drzwi. Otworzyłam , oczywiście był to Justin. Przytuliłam go na powitanie , a on przywitał się z moją mamą, która się uśmiechnęła.
-No dobra, to chodźmy już.-pociągnęłam chłopaka za rękę
Szliśmy w ciszy. On spoglądał cały czas na mnie, a ja na niego. Nie wiem dlaczego, ale czuję do niego takie przywiązanie. Jak do brata, uśmiechnęłam się pod nosem.
-Co się tak słodko uśmiechasz?-zapytał Justin, akurat dochodziliśmy do jakiejś kawioarni, chłopak mnie pociagnął i usiedliśmy w mało widocznym miejscu. Podszedł do nas kelner i złożyliśmy zamówienie.
-A dzisiaj jestem ogólnie szczęśliwa. Dowiedziałam się, że będę miała rodzeństwo.-uśmiech nie schodził mi z twarzy
-O to miło. No i jak Valentina, pojedziesz ze mną w trasę?
No i znowu to pytanie. Sama dokładnie jeszcze nie wiem.
-Justin...-chciałam zacząć mówić, ale kelner przyniósł nasze zamówienie, a potem chłopak rozpoczął swój monolog.
-Proszę, chcę Cię poznać lepiej. A jak wyjadę na 10 miesięcy to się to nie uda. Tam będziesz miała mieszkanie, naukę i wszystko czego będziesz chciała.
-Pozwolisz, że to jeszcze przemyślę? Kiedy to w ogóle jest?-zapytałam
-No jasne, na spokojnie. Za 2 tygodnie wyjeżdżamy.
- O to już niedługo. Dobra, myślałam nad tym w domu. Ale nie chcę za bardzo, bo boję się, że twoje fanki mnie zabiją jak mnie zobaczą z tobą. Nie chcę, żeby media mi nakleiły trudną do zdarcia kartkę `To dzięki Justinowi ktoś o tobie mówi`. Bo wziąłeś mnie na koncert i teraz już gadają, a co będzie jak nas razem zobaczą.
-Ej, nie martw się. Będzie masa ochroniarzy, będziemy wchodzić tylnymi drzwiami. Obiecuję Ci, że nikt tak o tobie nie powie.
-Jejku, sama nie wiem.-konsumowałam ciastko i piłam kawę.
Justin zrobił minę zbitego psa, co mnie bardzo w nim urzekło. Jejku, on mi się coraz bardziej podoba. Czy muszę być tak cholerną szczęściarą? Uśmiechnęłam się do niego.
-Justin, no dobra. Pojadę z Tobą. Co jak co, ale dar przekonywania to masz opanowany w 100%, ale nie będę żyła na twoim utrzymaniu. Już i tak za dużo od Ciebie dostałam.
-A co takiego ode mnie dostałaś? Bo sobie nie mogę przypomnieć.-powiedział
-No przykładem dobrym jest odszkodowanie, które mi podarowałeś. To była moja wina i nie powienneś mi go w ogóle dawać.
-Uznaliśmy ten temat za skończony, prawda?-Justin scisnął moją dłoń, nie to, żeby mocna, ale tak mi się lepiej zrobiło
-Nawet jeśli, zabiorę swoje kieszonkowe i będę żyła sama za siebie.-nadal chciałam zostać przy swoim
-Nie, powiedziałem. Uznaj to jako wycieczkę dookoła świata.
-Justin, proszę nie bądź uparty.
-Nie jestem, postanowione i koniec. Jutro jedziemy na zakupy, bo czas najwyższy zacząć się ogarniać. Wiesz jak szybko te dwa tygodnie zlecą?
-Okej uparciuchu. Wiesz, że Cię kocham...
Na twarzy chłopaka pojawił się ogromny banan, a ja dodałam
-...jak brata-wybuchnęłam śmiechem
Znałam go bardzo krótko, ale dogadywałam się lepiej niż z niejednym rówieśnikiem w moim wieku. Wyszliśmy z kawiarni i poszliśmy do Justina. Wtedy przypomniała mi się podsłuchana rozmowa. I znów mętlik w głowie. Zabrał mnie do swojego pokoju, bo mamy jego nie było. Pojechała na zakupy.
-Co ty na to, żeby zrobić twitcama?-nagle wypalił chłopak
-Czemu nie, tylko mam nadzieję, że mnie nie zjedzą twoje wielbicielki. Pamiętaj, że ja też nią kiedyś byłam.
-Byłaś? A nie jesteś teraz?-posmutniał
-Ojejku, czepiasz się szczegółów Bieber ! Byłam, jestem i będę.- zaśmiałam się, po czym chłopak dołączył do mnie i robiliśmy twitcama
Mnóstwo fanek momentalnie weszło.Justin mnie przedstawił jako swoją przyjaciółkę. Nie było źle, nawet dostawałam miłe komentarze. Po dwóch godzinach spędzonych przed kompem musiałam zbierać sie do domu. Chłopak chciał mnie odwieźć, ale nie pozwoliłam mu. Był trochę daleko i już ciemno za oknem, więc wiem dlaczego się troszczył, ale wkręciłam mu, że mama po mnie przyjedzie.
-No to dozobaczenia jutro. -powiedziałam i dałam mu cmoka w policzek
-No to pa.- ledwo , co wydukał i zarumienił się, a ja zaśmiałam
Nie wiem jak on to sobie wyobraża, przecież ja u niego niedawno pracowałam, w zasadzie pracuje nadal, a nic nie robię.Moje myśli kręciły się wokół jednego. Wyjazdu z Justinem, przecież to będzie 10 miesięcy?! Nie zobacze mojego braciszka lub siostrzyczki. Gdy sobie tak szłam i myślałam zaczęło padać. Grr, znowu ! Truchtem biegłam do domu. Po 25 minutach byłam na miejscu. Moi rodzice oglądali jakies romansidło. Wbiegłam na górę, aby zmienić mokre ciuchy, od razu się wykapałam i weszłam na neta. Oblukałam strony plotkarskie, czy nie zauważono mnie i Jussa dzisiaj. Na moje szczęście nie. Szczerze zaczynam się cieszyć, że będe mogła poznać lepiej Justina, być na jego koncertach. Nie całkiem tak dawno byłam fanką, która za spotkanie z nim oddałaby życie, a teraz zachowujemy się jak rodzeństwo. To jest miłe, że Justin okazuje zainteresowanie mą osobą, znów powróciła ta podsłuchana rozmowa. A może on serio mnie lubi, lubi. Znów natłok myśli opanował moją głowę. Przebrana w piżamę odłożyłam lapka i odpłynęłam do krainy Morfeusza.
____________________________________
No hejka. Nie wierze , mamy dzień wolny od szkoły a ja wstałam po 6, no poprostu masakra, ale wyspałam się. Dodaję z rana rozdział, pewnie będzie Wam sie lepiej czytało ;) No to do następnej, powinnam niedługo dodać. Wgle ten rozdział miał być już wczoraj,ale o 12 zmozył mnie sen i niestety go niedkończyłam. No, ale obiecuje poprawę i szykuję już następny rozdział. Dziękuję za stałych czytelników i nie pogardzę nowymi ;) Paapaa ;*
ciekawe,ciekawe....nie spodziewałam się takiej propozycji ze strony Juju :D Ale dobrze.Mam nadzieję że wszystko dojdzie do skutku i pojadą razem w tą trasę ^^ Nie mogę się doczekać NN.Dodawaj szybko! :*
OdpowiedzUsuńFajowski rozdział :* ! Czekam na NN <3 !
OdpowiedzUsuń