Playlist

środa, 27 marca 2013

11.Podsłuchana rozmowa

Kiedy zadzwonił mój telefon i wyzwolił mnie z tego pięknego snu.Siedziałam jeszcze w wannie, szybko z niej wyskoczyłam i wzięłam do ręki telefon, zobaczyłam a na wyświetlaczu widniał napisu Justin, szybko odebrałam.
-No co jest?-zapytałam
-Gdzie ty jesteś? Miałem być o 18, czekam pod domem już z 10 minut, a Ciebie nie ma.
-Yyyy, Justin. Wiesz co? Wejdź na chwilkę, bo przysnęło mi się w wannie i jeszcze się nie ogarnęłam.-powiedziałam niesmiało
-Haha, okej.
Rozłączyłam się, szybko wytarłam ciało suchym ręcznikiem i natarłam je truskawkowym balsamem. Ubrałam bieliznę i poszłam do pokoju, po ubranie. Nie wiedziałam, jak mam się ubrać, więc nałożyłam szlafrok i zawołałam Jussa na górę.
-No siemka-podeszłam do chłopaka i go przytuliłam chłopaka na powitanie
-No cześć.
-Przepraszam, ale to moja wina, przysnęło mi się. A tak na marginesie gdzie jedziemy? Bo nie wiem, jak mam się ubrać.
-No nie powiem, ale wybiore ci ciuchy.-rzucił, po czym podszedł do szafy i zaczął szukać w niej ubrań.
-Proszę bardzo, w tym będziesz wyglądała rewelacyjnie i stosownie do miejsca, gdzie idziemy. Podał mi wieszak z ubraniami, na którym była beżowa, rozkloszowana spódniczka ze skóry, która podkreślała moją talię i do tego elegancka bluzka, którą wpuściłam w spódniczkę. Założyłam mega wysokie szpilki, chociaż lekarz powiedział mi, że nie powinnam nosić przez ok. miesiąc takich butów, ale przecież wychodzę z Justinem Bieberem, a nie z moją babcią. Nałożyłam delikatny make-up i wyszłam z łazienki. Popsikałam się ulubionymi perfumami i byłam gotowa.
-Wow-chłopak tylko tyle powiedział , po czym wstał i patrzył się na mnie jak na jakiś obraz
-Haha, okej , starczy. Sam mnie tak ubrałeś, więc wiedziałeś w co się pakujesz. -uderzyłam go po koleżeńsku w ramię. Zeszliśmy na dół, po czym zakluczyłam drzwi i wsiadłam do białego ferrari Justina. Nawet nie oblukałam jego stroju, ale mogłam uczynić to w samochodzie. Założył jasne spodnie i do tego dobrał kraciastą koszulę. Prezentował się dosłownie idealnie.Siedzieliśmy tak w ciszy, gdy JB zaczął rozmowę.
-Mieliśmy jechać do kina, ale seans rozpoczął się pół godziny temu, więc musimy wymyśleć coś innego.
-Przepraszam, to przeze mnie, nie chciałam zepsuć ci planów-powiedziałam spuszczając głowę
-Nie Valentina, nie myśl tak. Uznajmy, że była awaria techniczna.-powiedział Justin i wybuchnęliśmy gromkim śmiechem
-Justin, a właściwie kiedy wracasz w trasę?-zapytałam z ciekawością
-17 września wyjeżdżam.-powiedział to i posmutniał
-Aha, no ja musze 1 iść do szkoły. Dlaczego się nie uśmiechasz?
-Bo bardzo Cię polubiłem i będzie tak trochę trudno się rozstać, po 2 miesiącach codzinnego przebywania ze sobą.
-Justin, ja jestem tylko zwykłą Belieber, wiem, że mnie polubiłeś, ale założe się, że jak pojedziesz w trasę poznasz mnóśtwo ładnych dziewczyn. Ja Ciebie też lubię, a nawet kocham, ale kocham jako idola, bo wiem, że nic byś do mnie nie poczuł więcej. Ty jesteś Justin Bieber, a ja Valentina Nelson. Dwa różne światy, których chyba nie da rady pogodzić.
Chłopak posmutniał. Nie chciałam, to miało brzmieć jako wypowiedź kumpeli, a nie kogoś więcej. Mam nadzieję, że to tak odebrał. Po chwili dojechaliśmy pod bardzo ekskluzywną restaurację. Nie było prawie w niej nikogo. No w sumie to się nie dziwię, w końcu była to jedna z najadroższych restauracji w mieście. Justin zaparkował i zaproawdził mnie za rękę do środka. Usiedliśmy przy stoliku i złożyliśmy zamówienie. Po  20 minutach kelner przyniósł nasze zamówienie.
-Przepraszam, to nie tak miało zabrzmieć.-powiedziałam
-Nie no okej, to ja jestem za szybki. Znamy się za krótko, aby się ocenić. To ja powinienem przeprosić.
-Narazie bądźmy na etapie przyjaciół. Zgoda?
-Zgoda.-odpowiedział chłopak
Siedzieliśmy sobie w ciszy i spokoju. Nagle Justin zapytał czy idziemy na spacer. Z chęcią się zgodziłam. Był już półmrok, więc byliśmy bezpieczniejsi. Po 40 minutach szczerej rozmowy, w której Justin powiedział mi że się we mnie zauroczył, co było dla mnie kompletnym szokiem, odwiózł mnie do domu. Wzięłam szybki prysznic i poszłam wstać. Następnego dnia obudziłam się dość wcześnie, bo tuż po 7. Dawno nie dzwoniłam do rodziców, a u nich teraz 12, więc spokojnie mogłam zadzwonić.
-No cześć córcia, nie odzywałaś się z bity tydzień. Jak noga?
-A już wszystko okej. Trzy dni temu zdjęli mi szwy i nie jest najgorzej. Lepiej opowiadaj, co tam u Was? Jak tata ?
-A no rewelacyjnie, co ty tak wcześnie dzisiaj wstałaś ?
-Sama nie wiem, po prostu obudziłam się sama z siebie. No a kiedy wracacie?
-No wracamy za tydzień przepakować się i lecimy dalej. Chyba tylko dwa dni będziemy w domu.
-Aha, no spoko. Radzę sobie okej. Dobra wstaję szykować się do pracy.. Paa . To dozobaczenia, ucałuj tatę.
-No pa córka.
Rozłączyłam się z rodzicielką i poszłam zjeść śniadanie. Potem ubrałam się i pojechałam wcześniej niż zawsze do pracy, aby więcej zrobić. Pojechałam autobusem, dobrze, że miałam klucze, to po cichu weszłam do domu. Postanowiłam zrobić śniadanie dla Pattie i Justina. Przygotowałam jajecznicę na boczku, bo wiedziałam ,że oboje ją lubią.
-A cóż to za zapachy?-usłyszałam za plecami głos kobiety
-Witam panią. A postanowiłam dzisiaj wpaść wcześniej, bo wstałam i zrobiłam jajecznicę, taką jaką pani i Justin lubią.
-Jejku, nie mogę się nadziwić. Masz tylko 17 lat, a jesteś taka zaradna.
-Dziękuję.
Uśmiechnęłam się i podałam kobiecie talerz z jej porcją, kiedy podawałam do stołu Pattie talerz i sok, na dole pojawił się Justin. Wygladał komicznie. Niewyspany, na głowie to miał taki misz masz, że szok i te jego małe oczy. Wyglądał słodko.
-Hej, jajecznicy?-zapytałam śmiejąc się
-No hej, jasne. To ty już tutaj?-zapytał ziewając
-No tak, wstałam wcześnie, więc co miałam robić w domu, przynajmniej zrobiłam Wam śniadanie.-podałam Justinowi talerz.
-A teraz życzę smacznego i uciekam do swoich obowiązków-powiedziałam i zeszłam na dół, po czym zaczęłam rozwieszać pranie i prasować.Nagle poczułam na ramieniu czyjąś rękę, odwróciłam się i był to Justin.
-Już zjadłeś?-zapytałam
-Tak, bardzo dobre i przyszedłem podziękować Ci za dobre śniadanko.
Chłopak podszedł i mnie przytulił. Ja wykonywałam dalej swoją czynność. Justin zamiast iść do siebie, to usiadł na przeciwko mnie i mi się badawczo przyglądał.
-O co Ci chodzi?-zapytałam po chwili
-Przyglądać się nie mogę?-zapytał Justin
-No możesz, ale to rozprasza...-spojrzałam na niego karcącym spojrzeniem
-Dobra, już idę sobie.
Chłopak podniósł się i pobiegł na górę. Zerknęłam na zegarek była już 11, więc postanowiłam przygotować jakiś obiad. Poszłam do kuchni, a tam krzątała sie Pattie.
-Zastanawiam się, co mogę zrobić na obiad?-powiedziała do mnie kobieta
-Niech się pani tym nie zajmuje, ja to zrobię. Justin lubi sphagetti, a juz jadł mojego wykonania to danie i mu smakowało, więc zrobię i mam nadzieję, że pani też zasmakuje. Tylko muszę lecieć do sklepu bo widzę, że nie ma sosu.
-No dobrze, ile chcesz na zakupy?
-Nie naprawdę, nie trzeba. To są groszowe sprawy.
-Trzymaj i nie marudź.
-Nie, naprawdę.
Ubrałam sie i wygrałam "bitwę" z Pattie. Wzięłam moją torbę i wyszłam. Do sklepu było całkiem niedaleko. Przechodząc koło kiosku natknęłam się na poranne gazety. Na stronie głównej było zdjęcie moje i Justina z wczorajszej kolacji. Na szczęście nie było widać mojej twarzy. Postanowiłam kupić jedną gazetę i poszłam dalej na zakupy. Po 20 minutach wracałam już z pakunkami. Gdy wróciłam położyłam siatkę na stole i zmieniłam obuwie, po czym przystąpiłam do przyrządzania smakołyku.Gdy tylko skończyłam zawołałam Pattie i Justina. Pierwsza zeszła Pattie:
-O widzę, że same pyszności się szykują.-powiedziała podchodząc do garnka z zawartością dania
-A gdzie Justin?-zapytałam, gdy chłopak nie schodził dłuższą chwilkę
-Pojechał po Jeremiego, Jazmyn i Jaxona. Będą tu dzisiaj cały dzień.
-Aha, to dobrze, że przygotowałam więcej.-uśmiechnęłam się serdecznie do kobiety, a ona powiedziała, że poczeka z daniem na resztę. Po dosłownie 2 minutach podjechał Justin i wysiadł z samochodu razem z rodzeństwem i tatą. Widać, że jest szczęśliwy, kiedy może bawić się z małymi szkrabami. Po chwili weszli do domu. Usiedli do stołu po uprzednim umyciu rąk.
-Dzień dobry-powiedziałam do taty Jussa
-Witam, Jeremy jestem. Miło mi Cię poznać.-uśmiechnął się mężczyzna
-Mi pana również, jestem Valentina.
Do kuchni wszedł Justin z Jaxonem na rękach i posadził go na krzesałku dla dzieci. A Jazmyn zajęła miejsce obok Jussa. Podałam na talerzach danie i chciałam iść na dół, aby rodzinny obiad mógł się odbyć bez zakłóceń. Nagle poczułam czyjąś rękę na swojej dłoni. Odwróciłam się i był to Justin.
-A ty nie zjesz?-zapytał troskliwie
-Nie , dziękuję. Nie chcę przeszkadzać, pójdę dokończyć moją pracę.
-Valentina, nie ma opcji, zapraszam do stołu.-odezwała się Pattie, popierając Justina
Chłopak popatrzył na mnie z troską w oczach no i się złamałam. Poszłam i nałożyłam również sobie, po czym złapaliśmy się za ręcę i odmówiliśmy modlitwę. Konsumowali cały czas nadając, ja nie chciałam się odzywać, bo czułam się trochę nieswojo.
-Co nic nie mówisz?-szturchnął mnie delikatnie Justin, który siedział obok mnie
-No poprostu troszkę się źle czuję. To jest wasz obiad a nie mój.
-Oj Valentina! Nie myśl tak. To ja Cię zaprosiłem, więc masz się czuć swobodnie.
Po chwili skończyli wszyscy konsumować, a ja posprzątałam po posiłku. Szłam znów na dół, kiedy Justin zawołał mnie,abym pobawiła się z nimi na kocu. Poprosiłam go na chwilkę, aby poszedł ze mną na dół.
-Justin, ja tu pracuję. Nie mogę cały czas się bawić. Tu obiad, tu zabawa z dziećmi. Nie chcę stracić w oczach twojej mamy.-powiedziałam
-Ale Valentina, nie chcę żebyś cały czas pracowała. Musisz mieć czas na relaks.
-Wiem, ale to po pracy. Okej? A teraz pozwól, że dokończę prasowanie, poroznosze to po pokojach i posprzatam ten cały bajzel tu i pójdę już do domu.
-Okej, ale po pracy idziemy z dzieciakami na spacer. Bo chcą Cię poznać.
-No okej, niech będzie-uśmiechnęłam się.
Wszystkie czynności zajęły mi około godzinę. Potem przebrałam się i byłam gotowa na spacer. Kiedy chciałam wyjść z mojego pomieszczenia usłyszałam przez przypadek kawałek rozmowy Pattie i Jeremiego
-On cały czas nadaje o Valentinie. Skąd on ją zna?-powiedział mężczyzna
-No ona tu pracuje, poznali się przez przypadek. Przecież mówiłam Ci-odpowiedziała mu kobieta
-Ale znają się ile?-zadawał pytania
-No miesiąc. Ja wiem, też po nim zauważyłam, że dobrze się dogadują mimo tego, że są z dwóch innych światów. Ze mną jak jest też o niej nadaje 24/24. Widzę, że chciałby, żeby to było coś więcej, ale nie wiem dlaczego to nie wychodzil. Pewnie za króko się znają.
Szepty ucichły więc postanowiłam wyjść. Miałam totalny mętlik w mej głowie i nie wiedziałam, co o tym myśleć. Przy drzwiach czekał już Justin z dzieciakami. Zaproponowałam mu, abyśmy pojechali do mnie, bo mam mini plac zabaw, więc dzieciaki się pobawią.Chłopak przystał na moją propozycję i wsiedliśmy w samochód, po czym pojechaliśmy do mnie. Odkluczyłam drzwi i zaprosiłam ich do środka. Dzieciaki wpuściłam na ogród, a ja z Justinem poszliśmy do kuchni.
-Soku, coli?-zapytałam
-A może być sok, pod warunkiem, że będzie pomarańczowy-uśmiechnął się zadziornie
-Okej.
Nalałam nam płynu do szklanki, dzieciakom nalałam też sok pomarańczowy i poszliśmy na ogród. Siedzieliśmy i nie odzywaliśmy się do siebie. W pewnym momencie zadzwonił telefon Jussa, który odebrał.
Nie wsłuchiwałam się o czym gadał , ale nie miał zbyt wesołej miny. Nie wiedziałam o co chodzi, postanowiłam pobawić się z dziećmi. Nagle podszedł Justin. Poprosił mnie na słówko.
-No więc wszystko jest już załatwione i...-z jednej storny bałam się odpowiedzi, bo nie miał zbyt ciekawego wyrazu twarzy. W duszy modliłam się, żeby był to tylko kolejny z jego żartów...
__________________________________________________
No witam, przepraszam, że tak długo, ale jak zwykle masa nauki i poprawek i zaliczeń. Obiecuję poprawę. A co do poprzedniego rozdziału to nie śpiewała tego Nicki, tylko Justin wkręcił w śpiewanie tekstu Nicki Valentinę ;) No więc ogłaszam, że postaram dodać coś w piątek. Wiecie, że płaczę i nie mogę w to uwierzyć, że Justin był u nas. Mimo, że nie byłam na koncercie to widziałam filmiki <3 Było mega, czekam na następny koncert a tym razem idę spać, bo normalnie zmęczona jestem jak nie wiem co... Ciao siostry :*

2 komentarze:

  1. Czemu kończysz w takim momencie?! Nie wiem jak ja wytrzymam do piątku... :P Rozdział naprawdę ciekawy :) Nie mogę doczekać się NN :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Ach ja się już wczytałam a tu koniec :c . Świetny rozdział <33 Czekam na NN ! Też przeżywałam koncert w domu oglądając filmiki przez łzy :D :*

    OdpowiedzUsuń