Playlist

niedziela, 17 listopada 2013

40.Niespodziewana wizyta w szpitalu...

Obudziłem się o 10. Dzisiejszą noc przespałem całą, ponieważ moja mama zajmowała się Trish. Wykonałem poranne czynności i spakowałem swoje ciuchy, zszedłem na dół, gdzie w kuchni krzątała się już moja mama.
-Dzień Dobry Mamo! Jak się spało?-zapytałem całując ją w policzek
-Bardzo dobrze, mała prawie całą noc przespała. A Tobie?
-Też dobrze. Zaraz będę się zbierał, bo o 13 muszę jechać po Valentinę.
-Dobrze synku, narazie zjedz śniadanie.-rzekła i postawiła na stole talerz z tostami, po czym nakarmiła małą, która usnęła i konsumowała razem ze mną.
-Jejku, ja normalnie nie wierzę, że jesteś już 20-latkiem. Wydoroślałeś naprawdę bardzo szybko.-usmiechnęła się
-Mamo, taka kolej rzeczy. Dziękuję za śniadanie.-po konsumpcji sprzątnałem naczynia do zmywarki i poszedłem spakować rzeczy Trish, po czym zaniosłem wszystko do samochodu. O 12 usiedliśmy przed telewizorem i piliśmy kawę.
-Mamo, ja wiem, że dobrze się dogadujesz z Valentiną, ale ja zawszę myślę na zaś i nie chciałbym, żeby Wasze relacje popsuły się po ślubie. Zbyt dużo obie dla mnie znaczycie.-powiedziałem zmieszany
-Nie martw się synku. Ja nie zamierzam psuć naszych relacji, ponieważ są bardzo dobre i naprawdę pasujecie do siebie. Kocham Was ;)
-Dobra mamo, na mnie czas. Jest już wpół do 1. Czas nam zleciał bardzo szybko, ale fajnie było tak jak za dawnych czasów z Toba pogadać. Kocham Cię, przyjadę do Ciebie 15 maja, tak jak się umawialiśmy.-przytuliłem ją na pożegnanie, umieściłem Trish w nosidełku i zaniosłem wózek do samochodu, a moja mama żegnając się z wnuczką przyniosła ją do samochodu. Przytuliłem się z nią na pożegnanie i zamontowałem nosidełko, po czym ruszyliśmy do centrum, po moją narzeczoną. Podróż zajęła mi nie całe 20 minut. Podjechałem tylnim wejściem i wyjąłem nosidełko, po czym udałem się do pokoju, gdzie czekała na mnie spakowana już Valentina. Pierwsze co, to zabrała ode mnie naszą córkę.
-Mój najukochańszy skarb na świecie.-przytulała małą, ja postanowiłem się troszkę z nią podroczyć.
-Ehh, co? A ja?-posmutniałem, ale w duchu brakowało mi niewiele, aby wybuchnąć śmiechem.
-Oj , przecież wiesz, że Ciebie też mocno kocham. -Valentina podeszła i przytuliła mnie obdarzając mnie namiętnym pocałunkiem w usta. Zauważyłem w jej oczach łzy, nie wiedziałem o co chodzi. Złapałem za jej policzek i spojrzałem głęboko w oczy...
-Kochanie, co się stało?
-To ze szczęścia. Wyglądamy jak prawdziwa rodzina.-wtedy zorientowałem się, że stoimy w lusterku. Valentina trzymając małą na rękach i my przytuleni. Zaokrąglony brzuszek Van dodawał temu widokowi takiego rodzinnego brzmienia.
-Już myślałem, że coś się stało.-odetchnąłem z ulgą
-Chodźmy już, stęskniłam się za domem.
-Kochanie, to były tylko dwa dni.-zasmiałem się
-Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej. -odpowiedziała tym samym moja narzeczona
Ja wziąłem walizki i nosidełko Van i zjechaliśmy do holu, gdzie uregulowałem wszystkie sprawy w recepcji. Po wymeldowaniu się pojechaliśmy do domu. Van siedziała z małą z tyłu, a ja kierowałem. Oczywiście nie jechałem szybko.
-Kochanie, pamiętasz jak u Ciebie byłem wczoraj?-zapytałem przez śmiech
-No jasne, takich rzeczy się nie zapomina.-wybuchnęła gromkim śmiechem
-No tak...zadzwonił mi telefon,pamiętasz.-pytałem po kolei o wszystkie szczegóły
-No tak, Justin do czego zmierzasz?-zapytała podejrzliwie
-No właśnie i wtedy ja się nie rozłączyłem i moja mama słyszała nasze jęki, które wydawaliśmy z siebie podczas naszej "podróży".-teraz już nie wytrzymałem i zacząłem się śmiać.
-Coooo ?!?!?!- widziałem, że na twarzy mojej ukochanej zagościł rumieniec
-Nie masz się czym przejmować. Wszystko już załatwiłem.
-No tak Justin, tylko jak ja się pokażę twojej mamie po tym wszystkim? Przecież słyszała to, co my wygadywaliśmy...
-Nie wszystko, bo się rozłączyła.
-To nie zmienia postaci rzeczy, że jednak słyszała.-widziałem na twarzy Valentiny zmieszanie
-Nie martw się, ona nie jest tak bardzo pamiętliwa...-po raz kolejny zaśmiałem się.
Po 1,5 h jazdy byliśmy w domu. Rozpakowałem samochód i weszliśmy do środka. Mała słodko spała, więc Van zaniosła ją do pokoju.
Usiedliśmy w naszej sypialni, zegarek wskazywał 15:30. Włączyliśmy jakiś film i zajęliśmy się oglądaniem. Żadne z nas nie miało weny twórczej do zamawiania obiadu, więc zamówiliśmy z pobliskiej restauracji jakieś zestawy i po 40 minutach nam je dostarczyli. Po skonsumowaniu usiedliśmy do dalszego planowania wesela.
-Kochanie, a kto będzie świadkową?-zapytałem
-Hah, szczerze to nie mam zielonego pojęcia. Myślałam o Daisy , ale nie mam z nią kontaktu od 8 miesięcy. Pomyślałam może o której tancerce od Ciebie z zespołu. Co ty na to?-zapytała
*Oczami Valentiny*
Wreszcie w domu i czas wrócić do planowania wesela. Zostało nam niespełna dwa miesiące, więc musimy sie pospieszyć. Akurat siedzieliśmy i rozmawialiśmy o naszym ślubie.
-Kochanie, a kto będzie świadkową?-zapytałem
-Hah, szczerze to nie mam zielonego pojęcia. Myślałam o Daisy , ale nie mam z nią kontaktu od 8 miesięcy. Pomyślałam może o której tancerce od Ciebie z zespołu. Co ty na to?-zapytałam
-No może być, znacie się dobrze współpracowałaś z nimi, więc myślę, że to niezły pomysł.-odpowiedział Bieber
-No dobra, to może Elysandra? Z nią najlepiej mi się pracowało.
-No dobra,  chcesz to do niej zadzwoń, mieszka niedaleko, to może wpadnie. A tak wgle, to wiesz, że Fredo i Ely są razem?-podniósł Justin głos
-Naprawdę to super, poczekaj zadzwonię i zaproszę ich na kawę.-powiedziałam i usłyszałam płacz na górze, Justin poszedł przynieść małą a ja wykonałam telefon.
-Hej Van.-usłyszałam w słuchawce
-Hej Ely. Co ty na to, żebyście wpadli do nas na kawę. Wróciłam ze SPA i możemy sobie urządzić małą kawkę i pogadać.-powiedziałam.
-No okej, to za 30 minut wpadniemy.-powiedziała to i rozłączyła się. Akurat Justin zszedł na dół z Trish. Przejęłam ją od Jussa, a ten w tym czasie pojechał do sklepu po małe co nie co, aby ugościć naszych znajomych. Po 20 minutach przyjechał. Trish ponownie spała, a ja szykowałam w kuchni naczynia. Nagle poczułam jak mój narzeczony mnie obejmuję w pasie i całuje w szyje.
-Justin, to będzie wieczorem, a teraz dawaj zakupy, bo zaraz przyjdą Fredo i Ely.
-Oj no dobra.-odpowiedział z miną zbitego psiaka.-ignorując go wylożyłam na stół przysmaki, które przywiózł Juss ze sklepu. Gdy skończyłam do drzwi zadzwonił dzwonek. Justin otworzył i powitał naszyznajomych. Przywitałam się również z nimi i zaprosiłam ich do salonu.
-Rozgośćcie się.-wskazałam na kanapę
Wszyscy usiedliśmy, nalałam nam soku do szklanek, oczywiście chłopaki jak to chłopaki musieli wypić drinka.
-Jak się czujesz ?-zapytała Ely
-A no dobrze, dopiero 3 miesiąc, więc jest dobrze. Mdłości już mi minęły i wszelkiego rodzaju dolegliwości odeszły w niepamięć. Teraz przygotowywujemy wesele.-odpowiedziałam
-Właśnie widzę, że ciąża Ci służy. Cała promieniejesz.-uśmiechnęła się.
-Justin, mógłbyś.-poprosiłam chłopaka na momencik, aby obok mnie usiadł.
-A więc, zaprosiliśmy Was tutaj, bo mamy do Was mały interes.-zaśmiał się JB
-Taak?-rzekli równocześnie
-Bo chcielibyśmy, abyście to właśnie Wy byli naszymi drużbami na uroczystości zaślubin.-powiedziałam
-Naprawdę?!-aż podskoczyła Ely.
-Tak.-udzielił się Juss
-Matko, dziękujemy.-powiedział Fredo
Przytulili nas i podziękowali. Potem wróciliśmy do rozmowy z Ely a Juss i Fredo poszli na taras, popijając trunki alkoholowe.
Siedziałyśmy tak ze dwie godziny i zaczynało się robić ciemno. Pokazałam Ely moją suknię w albumie, bardzo jej się spodobała. W międzyczasie dwa razy karmiłam małą. Chłopaki śmiali się w najlepsze. Gdy wybiła godzina dwudziesta Ely poinformowała mnie, że będą się zbierać. Gdy wyszliśmy na balkon to, co tam zobaczyliśmy we mnie wywołało istną gorączkę, chyba tak samo jak u Ely. Chłopaki byli kompletnie pijani, siedzieli na trawie i ledwo mówiąc bujali się na prawo i lewo.
-Justin?! Co Ci do cholery jasnej odbiło?-zapytałam
-Valentina..-wybełkotał
-Marsz na górę.-wskazałam ręką w kierunku schodów.
Gdy Juss się podnosił przewrócił się i wpadł do basenu. Przestraszyłam się, przecież on jest kompletnie zalany. Mogłby się utopić. Rzuciłam się do basenu zaraz za nim nie zwarzając na to, jak zimna była już woda. Złapałam go za ramiona i próbowałam wyciągnąć z wody, jednak on nie współpracował juz ze mną wcale, był jak marionetka. Ely pomogła mi go wyciągnąć i położyłyśmy go na trawie. Bałam się, że Justin nałykał się wody. Gdy Justin tak leżał my zataszczyłyśmy Fredo do samochodu, którym przyjechali. Znajomi pojechali, a ja zostałam sama z Justinem. Ocucił się, zarzuciłam mu rękę na moje barki i powoli go zaprowadziłam na kanapę do salonu. Zmęczyłam się trochę. Posprzątałam jeszcze ten syf z balkonu i poszłam z małą na górę. Wykąpałam ją i położyłyśmy się spać...
Obudziałam się o 4 nad ranem. Bardzo bolał mnie brzuch, bałam się że coś się może stać dziecku. Ból był przeszywający, momentalnie zaczęłam płakać i krzyczeć. Justin nie był w stanie mi pomóc, już miałam dzwonić po pogotowie, kiedy wbiegł do sypialni.
-Kochanie? Co się stało?-pytał troskliwie
-Justin, dzwoń po pogotowie. Boooooli!-krzyczałam
Złapał za słuchawkę i wykręcił numer pogotowia.
-Przepraszam...-wyszeptał, gdy czekaliśmy na służby ratownicze. Odwróciłam głowę w poduszkę i krzyczałam, aby nie obudzić Trish. Po 10 minutach przyjechała karetka i na noszach zabrali mnie do szpitala. Justin został w domu...
*Rano*
Leżałam na łóżku szpitalnym, podali mi już silny lek przeciwbólowy, który usmieżył ból. Właśnie podali śniadanie, które skonsumowałam. O 9 przyszedł do mnie do sali lekarz.
-Panno Nelson, wszystko się unormowało, ale byliśmy w stanie zagrożenia życia maluszka.-rzekł dr.Perkiz
-Co wywołało ten stan?-zapytałam, aby mieć przestrogę czego mam nie robić.
-Dźwigała pani cieżkie rzeczy.-powiedział lekarz
-Ah..tak.-spuściłam głowę
-Proszę bardzo.-podał mi receptę
-Są to leki na podtrzymanie ciąży, proszę regenerować siły i jak najmniej wysiłku fizycznego. Może pani dzisiaj wyjść ze szpitala.-odwrócił się i wyszedł
Po chwili przyszedł do sali Justin z małą.
-Kochanie, przepraszam. Wieem, że to przeze mnie. Ja nie chciałem.-spuścił głowę
-Dobra Justin było minęło. Tylko wyrządziłeś mi ogromną przykrość. Nie mam szacunku do ludzi, którzy się upijają. Zachowują się później okropnie. Nie chciałabym przeżywać terroru z alkoholikiem.
-I nie będziesz....Obiecuję Ci to Kochanie. Już nigdy więcej.
-Zabierz mnie stąd.-przytuliłam się do niego.
Przebrałam się w swoje ciuchy, zdałam piżamę w rejestracji i pojechaliśmy do domu. Po drodze wykupiliśmy Duphaston, czyli lek podtrzymujący ciąże.
Gdy zajechaliśmy do domu poszłam od razu do sypialni, aby odpowczywać. Justin uśpił małą i ułozył ją w kołysce, po czym powędrował do kuchni. Wróciwszy po 15 minutach przyniósł na talerzy pyszne omlety. Razem je skonsumowaliśmy, zegarek wskazywał godzinę 13, byłam troszkę zmęczona, więc postanowiłam się zdrzemnąć. Justin odstawił tacę i przytulił mnie do siebie. Wtuliłam się w jego klatę, a on przykrył nas kocem. Po kilku chwilach odpłynęłam...
__________________________________________
Cześć wszystkim. ;) Przepraszam, że nie dodałam w obiecywanym terminie, ale musiałam wyjechać w rodzinnych sprawach i nie miałam internetu, tylko GG ;) Mam nadzieję, że spodoba Was się dzisiejszy rozdział. Pozdrawiam ; ) Ciao ;)

2 komentarze: