Playlist

sobota, 20 kwietnia 2013

21.Tego dnia nie zapomnę do końca życia...

Momentalnie zadrżałam. Nie wiedziałam, co mężczyzna chciał mi przekazać. Bałam się, że to będzie coś, co zmieni moje życie o 180 stopni.
-Tak tato? Co się stało?-ledwo co zdołałam wydukać dwa krótkie pytania
-Bo mama...ona...-mój ojciec bardzo się jąkał
-No mów co się stało!-podniosłam głos
-Ciąża jest zagrożona. Ona leży na intensywnej terapii i walczy o życie.-rozpłakał się do słuchawki
Stanęłam jak wryta, mój telefon wypadł z dłoni, a oczy wypełniły się po brzegi łzami, które stopniowo zaczęły skapywać na podłogę. W głowie miałam pejzaż samych czarnych scenariuszy. W słuchawce słyszałam nadal głos mężczyzny, który próbował nawiązać ze mną kontakt, jednak ja nie chciałam z nim dłużej rozmawiać. Musiałam tam jechać. Kiedy zaczęłam się pakować do sypialni wszedł Justin.
-Hej, hej. Kochanie. Co się stało? Dlaczego się pakujesz?-podszedł i mnie przytulił od tyłu.
Ja odwróciłam się i wtuliłam się w jego tors i rozpłakałam się na dobre. On gładził moje plecy i mocno przytulał. Wtedy puściłam go i spojrzałam w jego oczy.
-Przepraszam, muszę wracać do domu.-odpowiedziałam
-Co, ale dlaczego?-był bardzo zdziwiony
-Moja mama...ona jest w szpitalu i walczy o życie, ciąża jest zagrożona-głos po raz kolejny załamał mi się i poleciały pojedyncze łzy. Chłopak znów mnie przytulił i tak trwaliśmy w uścisku kilka minut.
-Jadę z Tobą.-powiedział mi na ucho
-Ale trasa, przecież nie możesz przerwać teraz koncertów, nie możesz zawieść Beliebers .-spojrzałam na niego
-Nie mogę wysłać mojej dziewczyny samej, w takim stanie do domu. Zrobię sobie przerwę , a koncerty się przesunie, to nie problem-powiedział troskliwym głosem brunet.
Przytuliłam go jeszcze raz bardzo mocno i wróciłam do pakowania. Szczerze nie chciałam mu zakłócać planu BelieveTour, ale on jak się uprze to musi stanąć na jego zdaniu i koniec. Wiedziałam, że przegram, więc się zgodziłam. Spakowałam jakieś ciuchy i zarezerwowałam lot na dzisiaj na 23. Kiedy skończyłam pakowanie, do sypialni wszedł Justin.
-Wszystko załatwione, jadę z Tobą i nie ma dyskusji.-podszedł i mnie mocno przytulił
-Wszystko się ułoży.-dodał
-Mam taką nadzieję.-dodałam i się przytuliłam do chłopaka. Po kilku minutach zmorzył mnie sen.
*Oczami Justina*
Muszę ją wspierać i nie ma dyskusji. Odwołałem nabliższe 3 koncerty ,które miały odbyć się w tym tygodniu. Nie pozwolę jej jechać samej w takim stanie. Kiedy siedzieliśmy na łóżku zasnęła. Piostanowiłem dopakować swoje ubrania. Mieliśmy dopiero 16, więc jeszcze nam zostało trochę czasu. Po wykonanej czynności udałem się do kuchni, tam siedział wściekły Scooter.
-Wiesz, że tracisz w oczach fanów?-zapytał oschle
-Wiesz, że mam to w nosie ? W tym momencie jest dla mnie ważniejsza Ona i jej rodzina. Sam na początku mówiłeś, że najpierw życie prywatne, a potem kariera. Kocham Beliebers, ale teraz pierwsze miejsce zajmuje Valentina. Przykro mi stary.-powiedziałem obojętnie
-Twoja decyzja, tylko żebyś nie płakał, jak te wszystkie naiwne laski Cię opuszczą.-dodał mój menager
-Po pierwsze zwolnij z biegu bracie i Beliebers nie są naiwne. Prawdziwe moje fankki były, są i będą Belieberkami i mnie nie opuszczą. Wiem to, bo utwierdzaja mi każdego dnia o tym.-powiedziałem chamsko, bo mnie trochę zdenerwował
Wróciłem do pokoju i wbiłem na laptopa. Zamówiłem prywatny samolot, którym mieliśmy lecieć do USA. W tym czasie obudziła się Van.
-Hej skarbie, jak się czujesz?-zapytałem troskliwie
-Troszkę lepiej, ale tylko troszkę. Nadal myślę o mamie. Justin ja nie zarezerwowałam dla Ciebie biletu-powiedziała zaspanym głosem.
-Nie martw się, polecimy prywatnym samolotem.
-Ale ja mam już bilet.-odpowiedziała
-No to go anulujesz, jak da radę, a jak nie to trudno.-powiedziałem
-Jesteś kochany.-pocałowała mnie w policzek i ułożyła głowę na moim ramieniu
*Oczami Valentiny*
Leżąc na ramieniu Justina nadal myślałam o mamie. Miałam nadzieję, że da radę uratować i dzieci i ją. W końcu jest dopiero w 5 miesiącu, więc dzieciaki nie są w pełni wykształcone. Modliłam się o pozytywny przebieg zdarzeń. Kiedy spojrzałam na zegarek była już 18. Uśmiechnęłam się do Jussa i poszłam wziąć prysznic. Odświeżyłam się i nasmarowałam ciało czekoladowym balsamem. Nałożyłam świeże ciuchy i makijaż na twarz, po czym wyszłam z łazienki. Po mnie to samo wykonał Justin, a ja smutna, nadal myśląc o mamie poszłam do kuchni. Siedziała tam Pattie, która czytała gazetę. Kiedy weszłam do kuchni, odłożyła ją i podeszła do mnie przytulając mnie. Szczerze to zastępowała mi matkę, kiedy byłam z Justinem w trasie.
-Wszystko będzie dobrze.-poklepała mnie po plecach
Ja się nic nie odezwałam, tylko bardziej sie do niej przytuliłam. Usiadłyśmy przy stole, mama Justina zrobiła mi melisę, abym mogła się uspokoić. Wypiłam środek, który przygotowała kobieta i trochę pomógł. Chociaż na chwilę mogłam się skupić na czymś innym, niż zaistniałą sytuacją. W czasie naszej pogawędki, pojawił się Justin z naszymi bagażami. Spojrzałam na zegarek była godzina 20. Czas był się zbierać. Pożegnałam się z Pattie i udaliśmy się do wyjścia. Pod tourbussem czekał na nas samochód, który miał nas zawieść na lotnisko. Wsiedliśmy do pojazdu i udaliśmy się na lotnisko.
-A co jeśli ona się podda?-w moich oczach znów pojawiły się łzy, Justin przytulił mnie i wyszeptał
-Nie myśl tak ,trzeba wierzyć, że się uda.
Po 20 minutach byliśmy na lotnisku, przeszliśmy odprawę i wbiliśmy się o 21:20 w powietrze. Lot miał trwać 4 godziny, więc mogłam się zdrzemnąć .To też uczyniłam.
*Oczami Justina*
Moja ukochana zasnęła, ale ja miałem inne plany. Zupełnie nie byłem zmęcozny, więc odapliłem kompa i buszowałem po sieci. Kenny również poszedł w kimę i zostałem sam. Jednak po 2 godzinach bezczynnego siedzenia przed komputerem również i ja udałem się do krainy Morfeusza. Kiedy mieliśmy lądować usłyszałem głos pliota, który kazał zapiąć pasy. Obudziłem Van i Kenny`ego. W USA była już 7 nad ranem, no tak, różnica czasowa. Wysiedliśmy z samolotu i udaliśmy się do czarnego samochodu, który już na nas czekał.
*Oczami Valentiny*
Obudził mnie Justin.Okazało się, że jesteśmy już na miejscu. Na mojej twarzy momentalnie znów pojawił się grymas, bo nadal chciałam, aby okazało się to wszystko koszmarnm snem, jednak były to realna, które mnie przerastały z dnia na dzień coraz to bardziej. Niechętnie opuściłam pokład samolotu i wsiadłam do czarnego samochodu, który już na nas czekał. Po 2 godzinach jazdy byliśmy pod szpitalem w którym leżała moja mama. Wbiegłam szybko na oddział ginekologiczny, mój chłopak również poszedł ze mną. Znalazłam tam tatę, który siedział pod salą i czekał na lekarza.
-Taaato!-krzyknęłam i wtuliłam się w niego. On mocno objął mnie, po czym postawił mnie na ziemi. Na jego twarzy malował się smutek. Przywitał się najpierw z Justinem, a potem zaczął mówić.
-Kochanie, z mamą nie jest za dobrze. W nocy dostała ogromnego krwotoku, lekarz powiedział, że mogło to być poronienie, ale nie był pewny, bo ciąża jest zbyt zaawansowana na takie sytuacje. Dodał, że życie mamy jest zagrożone.-spojrzałam na niego, rozpłakałam się i przytuliłam się bardzo mocno. Nie chciałam teraz nic mówić, dogadywałam się z nim myślami. Chciałam zobaczyć mamę, jednak nie było to możliwe. Po 40 minutach z sali wyszedł lekarz, na jego twarzy gościł uśmiech.
-Państwo Nelson? Zapraszam do gabinetu.-powiedział lekarz, wstałam z moim tatą , Justin został przed gabinetem i na nas czekał.
-Mam dla państwa całkiem dobre wieści-zaczął lekarz
-A  więc słuchamy.-powiedział mój tata
-No więc wszystko udało się opanować, pańska żona czuje się już całkiem dobrze. To jest ta dobra wiadomość, a zła jest taka, że do końca ciąży musi pozostać w szpitalu, ponieważ musi regenerować siły i chcemy podtrzymać ciążę bez dalszych komplikacji. Mogą państwo odwiedzić panią Seriję, tylko proszę nie za długo. Ona musi odpoczywać teraz jak najwięcej.
-Dobrze, dziękujemy. -tym razem to ja odezwałam się do lekarza i opuściliśmy gabinet. Ulżyło mi bardzo, gdy Justin zobaczył na moich ustach uśmiech Podbiegł do mnie i objął mnie w talii, po czym pocałował mnie w usta. Mój ojciec zrobił minę pt: WTF? Zaczęłam się śmiać, ale nie chciałam mu nic mówić. Poszliśmy całą trójką do sali mojej mamy. Leżała na łóżku i gładziła się po brzuchu śmiejąc się. Podbiegłam do niej i ją mocno przytuliłam. Bardzo się za nią stęskniłam. Usiedliśmy wszyscy na łóżku i zaczęliśmy gadać.
-Jak ja się za Wami stęskniłam. Nie widzieliśmy się 1,5 miesiąca, tylko kontakt telefoniczny. Naprawdę brakowało mi Was. Dużo się działo w Waszym świecie?-zapytałam mamę
-A no niestety praca, praca i jeszcze raz praca. A u Ciebie coś się zmieniło?-zapytała
Spojrzałam na Justina, po czym się szeroko uśmiechnęłam. Chłopak objął mnie w talii i pocałował, ale tym razem w policzek.
-No trochę się zmieniło. Nie mówiłam Wam, ale jesteśmy z Justinem parą od tygodnia.-uśmiechnęłam się
-Jjeku, naprawdę bardzo się cieszymy.-odparła moja rodzicielka
-Właśnie, za dwa tygodnie kończę 18 lat, więc robię z tej okazji imprezę, która odbędzie się w Norwegii, a dokładnie w jakim klubie to nie wiem, bo Ryan rezerwował, ale niedługo się dowiem i Wam powiem. Mam nadzieję, że pozwolą Ci na tydzień opuścić szpital.
-A dlaczego mają mi nie pozwolić?-spojrzała na tatę zdezorientowana
-No bo kochanie do końca ciąży pozostać musisz w szpitalu.-powiedział tata
-Ale dlaczego?-na jej twarzy zagościł smutek
-No bo musisz odpoczywać i regenerować się. Ale porozmawiam z lekarzem, żeby na tydzień dało radę Ci dać przepustkę. Powinno się udać.-uśmiechnął się tata.
-Dobrze mamo, odpoczywaj. My będziemy się zbierać. Cieszę się, że wszystko dobrze i spokojnie będę mogła wrócić w trasę z Justinem. Jeszcze odwiedzimy Cię jutro, dobrze?-powiedziałam
-No nie ma sprawy. Daj buziaka.-przytuliłam się do niej, cmokając ją w policzek
-No to dowidzenia.-powiedział Justin
-Zaraz, zaraz. To przyszły zięć nie przytuli teściowej, oj chłopie. Skrobiesz sobie.-dodała moja mama
Spojrzałam się na nią zaskoczonym wzrokiem i przy okazji zmierzyłam też Justina, który zmieszany pożegnał się z moją rodzicielką tak, jak ona o to poprosiła. W sumię nie dziwię mu się. Nie widział prawie w ogólne moich rodziców. Wyszliśmy ze szpitala i pojechaliśmy na jakiś obiad, bo nie jedliśmy nic od wczoraj. Byłam bardzo głodna.
-Co masz taką dziwną minę?-zapytałam Justina, kiedy usiedliśmy już w kawiarnii
-Twoja mama mnie zadziwiła. A dlaczego nie powiedziałaś jej o wypadku?-powiedział brunet
-No wiesz, w jej stanie. Nie chciałam jej martwić, już ma dość problemów. Co zamawiasz?
-Ja wezmę sphagetti, a ty?-odezwał się Juju
-To samo poproszę.
Chłopak poszedł złożyć zamówienie do baru i po chwili wrócił. Patrzył się na mnie jak w obrazek, a ja nie wiedziałam o co mu chodzi, jednak nic się nie odezwałam. Kiedy kelner zrealizował nasze zamówienie, zaczęliśmy konsumpcję. W ciszy zajadałąm się przepysznym sphagetii.
-Chodź, mam dla Ciebie niespodziankę.-powiedział Justin, kiedy już skończyliśmy
-Ale jaką niespodziankę.-dociekałam
-No jak ci powiem, to nie będzie to niespodzianka.-pociągnął mnie za rękę i wsiedliśmy do czanrego pojazdu, po czym ruszyliśmy.
Nie wiedziałam, gdzie on mnie wiezie. Nie chciał mi nic powiedzieć, co nadawało niespodziance tajemnicy. Im dłużej jechaliśmy , to tym bardziej byłam ciekawa, co on przygotował. Najbardziej zastanawiał mnie fakt, kiedy on zdażył coś zrobić, jak prawie nie opuszczałam go na krok. Po 20 minutach ciszy dojechaliśmy na miejsce. Chłopak zawiązał mi wcześniej oczy opaską, abym nic nie widziała. Wysiedliśmy z samochodu i byłam prowadzona przez bruneta. Dość długo zajmowała nam droga, jechaliśmy windą, aż w końcu stanęliśmy w miejscu. Moją twarz owiał chłodny wiatr, a z oczu Justin zdjął mi opaskę. Znajdowaliśmy się na szczycie najwyższej budowli w Los Angeles. Jak byłam młodsza przychodziłam tutaj, żeby rozmyślać nad moim życiem. Zobaczyłam ogromny telebim i koc, na którym rozsypane były płatki róż. Chłopak chwycił mnie za rękę i usiedliśmy na kocu. Na ekranie wyświetlił się Titanic, jeden z moich ulubionych filmów. Od razu się wzruszyłam i pocałowałam Justina prosto w usta. Oparłam głowę o jego klatkę piersiową i oglądałam w skupieniu po raz chyba tysięczny to romansidło. Mimo, że już znałam je na pamięć z moich oczu leciały łzy. Miłośc krótka, ale jak trwała i wytrzymała. Ludzie praktycznie nie znający się, ale ufający sobie bezgranicznie. W czasie seansu nawzajem karmiliśmy się truskawkami z bitą śmietaną. Po upływie 2,5 godzin rozpadał się deszcz. Staliśmy opierając się twarzami i patrząc sobie głęboko w oczy. Chwila magiczna i bardzo romantyczna. Nie chciałam, żeby się skończyła. W pewnym momencie z głośników zaczęła lecieć muzyka, a nas uniósł wir tańca. Kiedy skończyliśmy zbliżała się już 23. Postanowiliśmy wracać do domu. Dzisiaj spaliśmy u Jussa. Wsieliśmy do czanrego Rand Rovera i udaliśmy się do posiadłości mojego chłopaka. Po kilku minutach byliśmy na miejscu. Weszliśmy do domu i przywitaliśmy się z Henrym, który był już w piżamie i całkowicie zszokowany naszą obecnością. Udaliśmy się na górę, wzięłam wieczorny prysznic i ubrałam piżamę. Kiedy wyszłam z łazienki JB już leżał i czekał na mnie.
-Byłem w innej łazience. Chodź kochanie do mnie.-zawołał mnie wskazującym palcem
-Aha, no już idę.-położyłam się obok chłopaka i przykryłam się pościelą
-Dziękuję, za ten magiczny i piękny wieczór. Jesteś naprawdę super chłopakiem i nie mogę do dziś jeszcze pojąć jaką to jestem cholerną szczęściarą, że Cię mam. Znamy się 3,5 miesiąca, a czuję się, jakby to była wieczność. Kocham Cię.-dodałam i mocno się do niego przytuliłam. Ogarnęło mnie poczucie bezpieczeństwa i troski, która biła od chłopaka.
-Ja też Cię mocno kocham i zrobię dla Ciebie wszystko. Nie pozwolę Ci nigdy w życiu odejść.
Po moim ciele przeszły przyjemne ciarki i poczułam, że Justin przytula mnie jeszcze mocniej. Moje powieki zrobiły się senne, więc oddałam się do krainy Morfeusza. Tego dnia nie zapomnę do końca mojego życia, był taki wyjątkowy i romantyczny. Mimo fałszywego alarmu ze strony mojej mamy miałam naprawdę wspaniały humor. Wszyscy już czują się dobrze, ja za 5 miesięcy będę miała rodzeństwo, mam Justina i wszystko się bardzo dobrze układa. Moje życie to cudowna bajka, która nie ma końca i zawiera w sobie same dobre zakończenia wszystkich epizodów...
_______________________________________
TaaDaam ! No i mamy rozdział. Ja Was wszystkich najmocniej przepraszam, że tak długo nie pisałam, a tamten rozdział był kompletnie kiepski. Już się tłumaczę, otóż od wtorku leżałam w szpitalu. Wróciłam dopiero wczoraj, ten poniedziałkowy rozdział był pisany pod zupełnym brakiem weny i ogromnym stresem, związanym z kilkudniowym pobytem w szpitalu. Wracając do pobytu w szpitalu. Więc byłam od wtorku do piątku i nie miałam laptopa ze sobą. Na początku był plan, że bd go miała i rozdziałów kilka dodam, ale niestety nie połączyłam się z WiFi szpitalnym i oddałam komputer mojej mamie, jak odjeżdżała. Wczoraj wróciłam, ale byłam bardzo wyczerpana po tych wszystkich badaniach. No ale ogólnie czuję się już dobrze i zaczynam pisać rozdziały w pełni przemyślane i oczywiście z weną, która mi podczas tych nudnych dni spędzonych poza domem mnie nawidziła. Dziękuję za zrozumienie i wyrozumiałość i mocno,mocno Was przepraszam. Liczę na to, że mi wybaczycie. No jak chcecie być informowane, albo chcecie ze mną popisać, to zapraszam na gg: 44554078 Całuski dla Was ;** Ciao <3

4 komentarze:

  1. Kiedy będą jakieś sceny +18 ? hahah

    OdpowiedzUsuń
  2. Ahhhh wspanialy...Ja naprawdesiewystraszylam ze z mama Van cos sie stalo :( Ladnie to mnie tak straszyc???? Heh ale rozdzial na serio fajny i nic sie nie stalo ze nie dodawalas :* Czekam na nn!

    OdpowiedzUsuń
  3. Mega dłuuuugi i super rozdział martwiłam się dodawaj kiedy będziesz miała czas czekam na sceny +18 i na nn :***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale mamy tutaj erotomanów...Spokojnie, kiedyś będą. To słodka tajemnica.

      Usuń