Dzisiaj mamy 1 czerwca. W Polsce byłby to dzień dziecka, ale u nas w Ameryce jest to dzień jak co dzień. Dzieci swoje świetą obchodzą 20 listopada, natomiast młodzież ma swoje święto 12 sierpnia. Wstałam jak zawsze o 6, aby zdążyć wyrobic się do szkoły. Wzięłam prysznic i ubrałam na siebie ciemne rurki do tego białą bokserkę i turkusowy sweterek. Na nogi założyłam baleriny i zrobiłam delikatny makijaż. Gdy zeszłam na dół siedzieli już tam rodzice. Tata czytał codzienną prasówkę, natomiast mama robiła śniadanie.
-Cześć mamo, cześć tato.-rzuciłam na powitanie i usiadłam przy stole.
Mama podała mi kanapki i kakao i usiadła również do nas. Wszyscy zajadaliśmy się śniadaniem w ciszy i skupieniu. Gdy zjedliśmy wzięłam moją torbę, pożegnałam się całusem z rodzicami i pobiegłam na autobus. W szkole byłam 7:40. Poszłam do swojej szafki i wzięłam potrzebne książki na geografię i udałam się pod klasę. Siedziała tam już Daisy, moja koleżanka. Miałam wielu znajomych, ale ją traktowałam czasem jak przyjaciółkę. Oczywiście nie była taka jak Dawid, ale musiałam kogoś znaleźć sobie, aby mój porozmawiać z nim jak z siostrą i wypłakac mu się w ramię, gdy będę miałam zły dzień. Podeszłam do niej z uśmiechem i przywitałam się dając całusa w policzek.
-A ty co w takim dobrym humorze? - Zapytała zaciekawiona Daisy
-Kobieto za 3 tygodnie koniec szkoły, już nie mogę się doczekać. Dlaczego uczysz się geografii, jakaś kartkówka albo coś ?
-Nie ale wiesz jaka jest ta babka, znając mojego pecha zapyta mnie, a chciałabym dostać chociaż 3 ;)
Uśmiechnęła się do mnie dziewczyna i siedziałyśmy tak do dzwonka. Na każdej lekcji staram się usiąść gdzieś na końcu, nie chce być kujonem, mimo że mam dobre stopnie. Miałam dzisiaj tylko 6 lekcji i w tym większość zawodowych, więc był luz. Na długiej przerwie poszłyśmy z Daisy i kilkoma osobami z klasy na lunch do szkolnej stołówki. Wszyscy dookoła gadali już o wakacyjnych obozach, wyjazdach z rodzicami i słodkim lenistwie przez dwa miesiące.
-A ty co będziesz robić w tegoroczne wakacje?-zapytała się mnie Daisy
-A wiesz, szczerze to chyba nici z jakiegokolwiek wyjazdu, bo rodzice mają mnóstwo pracy i niestety przedłuży się to na wakację. Chcieli mnie wysłać na obóz, ale ja nie chciałam. Zastanawiam się czy nie pójdę do pracy.
-Do pracy ?! Kobieto to są wakacje odpocznij.
-No tak, ale co ja będę robić w domu, tylko obijać się i pewnie przytyję, a tak to chociaż kaska jakaś wpadnie.
-W sumie masz rację, no ale ja wyjeżdżam na dwa obozy i będzie mega fajnie.
Dziewczyna cieszyła się i widać było tę radość, która od niej biła. Po lunchu mielismy jeszcze 1 lekcję i potem poszliśmy do domu. Oczywiście jak zawsze czekał na mnie obiad, rodzice teraz mają dużo wolnego, ale za to wyjeżdżaja prawie na całe wakacje. W sumie to i się cieszę.
-Cześć rodzinko! - rzuciłam na progu.
-Hej skarbie, jak było w szkole ?- zapytała się z zaciekawieniem moja mama
-No całkiem, całkiem. Ale wiesz rozpoczął się czerwiec , miesiąc marzeń o wakacjach, więc i nauczyciele też rozkojarzeni chodzili, w końcu tylko 3 tygodnie. Rodzice się uśmiechnęli, a ja zjadłam obiad i poszłam do siebie do pokoju. Odrobiłam jakieś zadania domowe i wbiłam na komputer. Odwiedziłam chyba wszystkie portale plotkarskie, ale jak zawsze nic mnie na nich nie urzekło. Napisałam na twitterze to Dawida, aby wbił na Skype`a o 19. Ja skorzystałam z chwili wolnego i wybrałam się na fitness. Gdy tam doszłam byli sami chłopcy, ale mmm jakie ciasteczka. No ale ja zawsze wstydziłam się do nich zagadać, mimo tego że nie wyglądałam nagannie. W pewnym momencie, gdy biegałam po bieżni podszedł do mnie chłopak. Uśmiechnęłam się, a on mi się przedstawił.
-Cześć jestem Jason , a ty jak masz na imię? - zapytał po czym zaczął biegać po drugiej bieżni .
-Jestem Valentina, miło mi.- odpowiedziała z uśmiechem na twarzy
Porozmawialiśmy jeszcze chwilkę, po czym przypomniało mi się, że jestem o 19 umówiona z Dawidem. Szybko pożegnałam się z nowo poznanym kolegą i udałam się do domu. Wzięłam prysznic i założyłam świeże ubranie. Napiłam się łyka wody i w tym momencie zadzwonił Dawid. Pogadaliśmy i pośmialiśmy się, rozmowa trwała ponad dwie godziny. Potem poszłam i zaczęłam oglądać jakąś komedię, ale wyczerpana przez siłownie szybko zmożył mnie sen. Wróciłam do pokoju i zasnęłam w kaszmirowej pościeli. Następnego dnia jak zwykle obudził mnie budzik o 6. Powtórzyłam rutynę, czyli prysznic i szykowanie do szkoły. Gdy zeszłam na dół rodziców już nie było. Zajrzałam do lodówki i miałam tam naszykowane naleśniki, więc postanowiłam je odgrzać i skonsumować. W sumie nie powinnam, wczoraj męczyłam sie na fitnessie a dzisiaj pałaszuje naleśniki. No ale cóż to nazywam się ja. Zjadłam śniadanie i pozostała mi jeszcze chwilka do autobusu, więc zasiadłam na kanapie w salonie i oglądałam jakies nudne wiadomości. Po kilku minutach zebrałam się i poszłam na mój autobus. Spotkałam w nim kulku znajomych ze szkoły i porozmawiałam z nimi. Zapowiadał się kolejny rutynowy dzień. Lekcje mineły jak z bicza strzelił, a po nich miałam kółko taneczne. Lubiłam się czsem odpreżyć, a taniec był jedną ztakich metod, które lubiłam. Potańczyłam sobie ze dwie godziny i wróciłam do domu, zjadłam obiad pogadałam chwile z rodzicami i poszłam odrobić jakieś zadanie. Zajęło mi to chwilke czasu, po czym wykapałam się i ułożyłam z laptopem na kolanach na łóżku i tweetowałam ze znajomymi . Oczywiście oblukałam twittera Justina, ale nic nowego nie dodał. Posłuchałam muzyki i poszłam spać. Dzień minął mi szybko, jutro dam ogłosznie do gazety o pracę, może ktoś zadzwoni...
____________________________________________
Witajcie. No więc mam pierwszy rozdział. Miałam pół wenę, dlatego tak mało się dzieje, ale jak dojdzie do opowiadania Justin to będzie o wiele lepiej ;) No to ziomeczki zapraszam do komentów ;) Iciao do niedługo, może dodam w piątek kolejny ;)
nawet fajnie piszesz zabieram się do czytania drugie rozdziału ;D
OdpowiedzUsuń